Na Zaborze, strona 6 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Na Zaborze

Dystans całkowity:4672.42 km (w terenie 255.01 km; 5.46%)
Czas w ruchu:92:00
Średnia prędkość:19.15 km/h
Maksymalna prędkość:45.23 km/h
Liczba aktywności:89
Średnio na aktywność:52.50 km i 3h 17m
Więcej statystyk

Sobota dzień gdzie goni cię robota... || 55.25km

Sobota, 26 maja 2012 · Komcie(4)
Kategoria Na Zaborze
O poranku z Agnieszką pojechaliśmy odebrać rower z serwisu. Chłopaki dali ciała po całości. Wstawiony czekał 2 dni i nie został zrobiony mimo, że "do piątku damy radę". Odebraliśmy rower i przestawiliśmy do innego serwisu na piaskach. Nie mam pretensji, że mieli dużo innej roboty, tylko o to, że jak się umawiasz, że na piątek będzie biorąc rower na dwa dni to się go robi a nie odpier.. takie maniany!

Cóż praca nie cuda, zarobi D...da;)

Tajemniczy projekt rowerowy jaki szykujemy z Agnieszką będzie gotowy dopiero jutro i pokażę efekty dopiero jutro wieczorem. Do tego czasu musicie się zastanawiać i żyć w nieświadomości :)

Później Aga pojechała na PKP i do rodziny a ja na piaski do mamy złożyć jej życzenia. Tego dnia miałem jeszcze w Jabłonnie troszkę roboty, więc wróciłem i pracowałem do 16 przy projekcie na seminarium. Po 16 wyruszyłem z domu pod mega wiatr z dwoma sakwami i udałem się w kierunku północnym. Jechało się ciężko, choć dobrze dociążony rower, bezwładnościowo utrzymywał nadawaną przeze mnie prędkość nawet całkiem sprawnie.

Na miejscu u Agnieszki bylem kilka minut po 18ej i załapałem się akurat na grilla, dobre piwko i lody! jednym słowem sjesta na maxa!

Złe wiadomości są takie, że napęd jest w coraz gorszym stanie... skacze mi łańcuch:(


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przez opłotki i przez wioski... || 72.21km

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komcie(2)
Kategoria Na Zaborze
Przez opłotki i przez wioski
jadę sobie dziś bez troski.
I bez zmartwień i bez skazy
jadę tam gdzie mi się marzy!


Dzień o poranku przeplatał się delikatnym zdenerwowaniem. Rozdrażnienie siedziało we mnie od piątkowego powrotu z pracy i nie mogłem jakoś do końca się go pozbyć.

Chodziłem jak najeżony kot ze szczotką drucianą w pysku. Ciągnęło mnie na rower, ale obowiązki nie pozwalały na wcześniejszy wyjazd. Pogoda była słoneczna, piękna bezwietrzna i wszystko było na "tak" oprócz codzienności. Bo zawsze im bardziej chcemy tym wolniej idzie to co zaplanowaliśmy. Trzeba było umyć samochód i przygotować kilka zdjęć do sprzedaży. Pucowanie zakończyło się po 10 i dopiero po 10:30 mogliśmy wreszcie opuścić zaborze. Plusem, jednak było i jest to, że przy okazji pucowania auta umyłem sobie także rower. Była gąbeczka i szuru buru! Rowery przed opuszczeniem domu Agi błyszczały się prześlicznie w słońcu wiosennym!

Ruszyliśmy więc obładowani trzema sakwami w kierunku Nasielska aby dalej przez Winnicę pojechać do Pokrzywnicy. Dawno nie odwiedzałem tamtych miejscowości. Przepiękne spokojne asfalty, lokalnie po wioskach już widać było bociany w gniazdach.

Czuło się w powietrzu wiosnę, wiosenne powietrze, wiosenne roześmianie na twarzy i wiosenne karmienie białkiem! A jakże! W powietrzu, wiosennym latało wszystko co zdążyło wykłuć się tego wiosennego dnia. Robactwo is back! W okolicach co bardziej wiejskich, gdzie gnojem jechało zewsząd, robactwa przybywało w stopniu logarytmicznym.

Nie zmienia to jednak, że okolice ujęły mnie tego dnia i to niesamowicie. Musze częściej wybierać się w te, bądź co bądź nieznane przez moje koła, tereny. Polecam je wszystkim z okolic stolicy!

Zwiastun wiosny!




Aleja Krzywych Drzew - Okolice Winnicy k. Pułtuska


Aby być z naturą blisko, buduj dom lub kup letnisko!


tru-skawka


W drodze, z sakwami dosiadając nowego EPICONKA - mój ci on jest!!!

Trasa!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

ostatnie kilometry:( || 100.08km

Niedziela, 25 marca 2012 · Komcie(6)
Dystans Po stolicy. Podpisywanie umów, załatwianie zaświadczeń... Potem wyjazd rowerkami do Agi na Zaborze. Rower był nocny, typowo zalatujący na Bike to hell, gdyby nie dystans. Jazda ciemnymi wioskami, przy szczekających burkach wybiegających co jakiś czas z mroku, to było traumatyczne przeżycie.
Dystans nie powala, ale musi zaspokoić moje i wasze rowerowe pragnienia na kolejne 2 tyg, albo więcej.

Moi mili wskazuje wszystko na to, że wreszcie znalazłem pracę... Teraz okres 3 tyg przejściowy zanim w pełni zacznę (mam nadzieje) dojeżdżać na Młociny do Roboty. Trzymajcie kciuki, klamki, manetki - trzymajcie się wybywam szkolić się.

Ukłony i skłony dla wszystkich! Obym zdał szkolenie i dołączę do grona
arbeit-rowerów;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Północne Mazowsze - Wiosennie i wietrznie || 105.11km

Wtorek, 20 marca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Wybrałem się dziś załatwiać sprawy na odległym ode mnie północnym Mazowszu. Wiatr jak na złość nie chciał wiać inaczej jak tylko w twarz, toteż czekała mnie nie lada zabawa z wiatra-kami:) Najpierw jednak odprowadzam Agnieszkę z "kwiatem" do połowy drogi do pracy.




Dalej ruszam sam.

Przez Legionowo ruszam o 9.30 i wzdłuż torów jadę do Chotomowa.

Ciekawa stara kamienica przy przjeździe w Chotomowie.

A dalej w terenie już do Janówka i dalej w terenie do Nowego Dworu. Jechało się zacnie, mimo silnego wiatru w twarz. Jednak na szutrze i pod osłona lasu wiatr nie był tak odczuwalny. Później już lokalnymi asfaltami do Modlina.





Tam przez mała miejscowość, Bronisławkę jadę do Pomiechówka.




Powrót z wiatrem o wiele przyjemniejszy. Po drodze łapie Pawła i zbieram podpis na umowie i dalej z wiatrem gnam jak wariat do Dębego, gdzie decyduje się odbić jeszcze na Jachrankę i przez Zegrze wracam do domu, tam spotykam się z Radkiem. Szybko załatwiam sprawę w Orange i z upragnionym telefonem SE Hazel, jadę do AGi do pracy.

Bardzo głodni po zakończeniu pracy Agnieszki odwiedzamy chiński bar i po uszy objadamy się kurczakiem i ryżem.

Zacny dystans, zacna pogoda i piękna jazda. Całość na grubych terenowych oponach z maratonu, bo nie chciało mi się na slicki zmieniać. Amortyzator XCR jednak ma się już ku śmierci i nie wiem jak długo zdoła jeszcze popracować obawiam się niego o jego potworne luzy.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Północne Mazowsze i Zawieje Śnieżne || 75.21km

Piątek, 17 lutego 2012 · Komcie(1)
Jakoś nie podejrzewałem wczoraj wieczorem, że dziś wybędę na rower w takiej postaci. Zapowiadali opady śniegu, miało być "ble" i "do du.."
I wiecie co? Pojechałem:P

Pojechałem dziś z wiatrem rano o 9.30 załatwiać sprawy na północnym Mazowszu. Miałem transport spory w sakwach do mamy Agnieszki i przy okazji pojechałem się ostrzyć u szwagra;)
Było chyba coś po 9,20 jak wyjechaliśmy z domu z Agą. Ja odłączyłem sie na przedmieściach i ominąłem je Kwiatową, Aga pojechała na zakupy i do pracy.
Wiatr wiał w plecy a ja jechałem. Początkowo nie było fajnie, jakoś nie mogłem złapać rytmu jazdy. W okolicach Wieliszewskich "podwójnych" rondek robię więc sobie przerwę na umiarowienie oddechu i daje czas aby pierwsze zmęczenie wchłonęło sie w krew.

Dalej jadę już nowo wyremontowaną trasą do Dębego. Zaczyna niewinnie sypać śnieg, z czasem coraz bardziej... i bardziej ... i bar... Muszę się zatrzymać. Nic nie widzę jestem cały biały. Jadąc mam wrażenie jakbym wjeżdżał w firankę z opadających płatków śniegu.

O dziwo mimo, że podczas jazdy śniegiem miecie mi w twarz, wiatr mam w plecy i gdy stoję cała zamieć "bieli" moje plecy.
Nie ma więc szans na wytchnienie na postoju i ruszam dalej.

Zaporę w Dębę pokonuje schodami, bo śnieżyca, singiel i pędzące ciężarówki nie bardzo sprzyjają siłowaniu się z podjazdem. Dalej to już jedzie się pięknie. DO samego skretu z głównej trasy na Nasielsk nie schodzi z licznika 23-25km/h. Noga podaje a sypiacy się kilogramami snieg mam w... no może nie całkiem w dupie go mam, ale napewno na całym ciele znalazło by sie kilka miejsc gdzie się osadził.

Gdy skręcam na Nunę, zmienia się droga, ulica z czarnej zamienia się w białą z jednym pasem przejezdnym.

Jadę środkiem po lekko oblodzonym odcinku a przy mijaniu z samochodami grzęzne w śniegu leżącym tuż obok. Odcinek długi monotonny i trudny.

Mimo że 20 na godzinę się utrzymuje to jazda jest trudna a rower wozi, bo sporo jest takiej "mąki ziemniaczanej" śniegowej pod kołami.


Na miejsce docieram 11.30 co daje 2h4 minuty jazdy TAM.

[ tu odbywa się proces wymiany handlowej, rozmów i skracania moich włosów;) i inne mniej lub jeszcze mniej ciekawe rzeczy w punktu widzenia rowerowego]

Powrót przewidywałem pociągiem. Wiedziałem, że wiatr jest w buźkę i plan był dotrzeć do Pomiechówka. Wybrałem jednak trasę inną, wiodącą przez las i na "skróty". Jadąc z na nowo obładowanym rowerem i dwoma sakwami okazało się, że nie jest tak trudno napierać pod wiatr a 16-17km/h mnie satysfakcjonuje. Trasa na Toruń Włościański jest co najmniej średnio przejezdna. Przez prawie 1,5 siedzenia w domu kurzyło nieźle nie sądziłem że śniegu potrafi aż tyle nawiać z pól. Jechałem dosłownie po omacku. gdyby nie to, że znam mniej więcej przebieg wijącej się szosy na tym terenie to bym pewnie wpadł do rowu.

Szlak jazdy wyznaczały mi zasypane ślady aut (dosłownie 2-3 śladów tylko) oraz drzewa.

tak było niedawno...

tak było dzisiaj...
Z punktu widzenia siodełka, zasypanych śniegiem okularów i mnie, nie widać było wiele. Wiatr kurzył śniegiem w twarz a ja starałem się zmusić Singla aby jechać a nie zatrzymywać się. Postój w takim śniegu, gdzie zaspy przesuwają się nieomal na twoich oczach jest związany z kilkoma próbami ponownego ruszenia a czasem zmusza nawet do kilkusetmetrowego marszu w nieco bardziej ubite miejsce.

Z odsłoniętej platformy wietrzno-zamieciowej udaje mi się wreszcie dotrzeć do lasu. Daje mi to dwa dodatkowe bonusy i jeden anty-bonus.
* nie wieje aż tak mocno w twarz
* jest cieplej
niestety śniegu jest więcej.
Decyduje sie zjechać z rozjeżddzonej przez traktory śnieżnej drogi śmierci, która wyciąga ze mnie wszystkie siły i decyduje sie przejechać lesną drogą pożarową, dobrze odśnieżoną przez leśników i zamkniętą dla samochodów.

Skracam w ten sposób kawałek trasy i ląduje nieplanowanie w Goławicach na znanej mi skądinąd asfaltówce.

Wiele obie te trasy sie nie różniły jeśli chodzi o dostępność asfaltu dla kół roweru, jednak w sezonie ta ostatnia-to na 100% asfalt;) Zgadnijcie która?:P

Do Pomiechówka dojeżdzam i Wlokę się chodnikami zasypanymi śniegiem do Nowego Dworu. Zaczyna padać deszcz, a w zasadzie najpierw śnieg się nasila aby przejść w deszcz ze śniegiem a na końcu w mrzawkę.

Na jednym z postojów w mieście robię szybka fotke rowerowi i jego ośnieżeniu.
Od NDM do Jabłonny jadę jak w letargu - niby jedzie się te 20km/h jednak chlapiące samochody i brak pobocza i deszcz unoszący się w postaci mgły dobijają...

Droga jest ciężka a mnie już wszystko jedno. Gapie się w pas przed nosem i staram się w miarę możliwości nie siać spustoszenia swoją obecnością. Wyłączam się totalnie. Podczas jazdy mam jednak moment przebudzenia kiedy wyprzedzająca mnie lekka półciężarówka dostawcza (bez budy z platformą pustą) przy powrocie na "swój" pas najpierw staje lekko bokiem na lewo a potem na prawo, aby wreszcie wyprostować tor jazdy i odjechać w spokoju. Sam jednak widok szamoczącego się kierowcy za kółkiem o kilka metrów przed nosem, przyprawił o lekkie dreszcze.

Z Ulgą witam dom i ciepłe grzeniki:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zimowe szlaki północnego Mazowsza - Sakwiarski rajd po lodzie. || 27.59km

Piątek, 3 lutego 2012 · Komcie(2)
Kategoria Na Zaborze
Wyjazd w sprawie, ale połaczony z tym co uwielbiam najbardziej, jazda rowerem. Trasa połączona z PKP, bo zalezalo mi na czasie, jednak nie odmówiłem sobie kilku mroźnych odcinków;)
Zacząłem pkp z Przystanku do Pomiechówka:

Potem lasami pognałem do Agi mamy. Po drodze na napompowanych slickach z dwoma sakwami męczyłem sie na lodowisku w lesie. Jazda była bez upadków, jednak czułem się bardzo niepewnie na lodzie.

Afalt przebijał miejscami, ale wiekszośc stanowił przezroczysty lód

Dalej na odsłoniętej przestrzeni zmagałem się z silnym bocznym wiatrem i - 19 na termometrze...

Lekko faliście ale duło jak w miechu!

Na miejscu po załatwieniu spraw ruszam na pkp i spotykam pociągi widma;_)

DOjazd na Peron nie jest łatwy, cała platformę pokrywa lód, aż dziw, że nikt pod pociąg nie wpadł idąc tam.


Trasa z Chotomowa to silny wiatr w twarz i zachodzące na czerwonym mroźnym niebie słonce. Niestety, za bardzo było zimno aby dopracować to zdjęcie, więc jest takiej jakości;/




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,