Do pracy!, strona 12 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Jazda rowerem to samotność... || 15.00km

Czwartek, 4 lutego 2016 · Komcie(15)
Kategoria Do pracy!
Czasem sobie myślę, ze będąc rowerzystą skazujemy się na swego rodzaju samotność. W przeważającej wiekszości naszych wyjazdów wszak jesteśmy sami! Owszem zdarzają sie wyjazdy, maratony podróżników, i ustawki na mieście, ale u mnie na ten przykład ich odsetek jest sporo niższy niż jazda grupowa. 

W naszych największych chwilach trudu przedsezonowego, wtrakcie-sezonowego i ogólno rowerowego - najczęściej sprowadzamy naszą jaźń do bycia "Ja i moja kiera."

Tak sobie wczoraj dumałem jadąc pod mega silny wiatr w blasku latarni. Dumałem, że gdzieś w Polsce jakiś inny rowerzysta też walczy z wiatrem, może nawet i z deszczem, a w generalnym rozliczeniu oboje jestemy sami. Ile ludzi dojeżdża do pracy i wraca z niej? Jedni 5km inni 10 inni nawet 20 albo i więcej. Mało kto takie dojazdy robi "grupowo". I tak wszystkie brudy po robocie, napakowany łeb korpo-sraczki zabieramy ze sobą na rower. I najgorsze jest to, że trzeba tego obsranego bobasa samotnie przewinąć. 

W sumie samotność, nie jest taka zła. Można sobie śpiewać, gadać do krów przy drodze, albo gadać ze sobą. Można też ...

No właśnie a wy co robicie, na samotnych wycieczkach, jak już wam brakuje pomysłów na zagospodarowanie czasu na siodełku?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Cytaty i ciąg dalszy rozważań || 15.00km

Czwartek, 4 lutego 2016 · Komcie(12)
Kategoria Do pracy!
Jak wam źle zawsze można przerzucić się na inne sporty. W sumie to szkoda mi rodzin niektórych rowerzystów którzy w swojej paranoicznej pogoni za dystansem i wycieczkami nie mogą wysiedzieć w domu. Oczywiście to do nikogo personalnie. Tak ogólnie o zjawisku sobie brzdąkam.
Odniosę do postu gościa pod moim poprzednim wpisem.
W pewnym sensie masz rację. Jest to swego rodzaju pogoń za dystansem i wycieczkami, ale to pewnie ma to samo podłoże co pogoń za karierą. Jedni porzucają rodzinę dla bycia korpo prezesem, inni jeżdżą na rowerze. Swoją drogą, ciekawe jak w twoim mniemaniu miał by postępować facet "X". Najpierw w młodości wykształcić się, znaleźć pracę, mieć żonę i dzieci i sprzedać się w całości tylko rodzinie, bez własnych pasji, bez miejsca "tylko dla siebie". Zastanawia mnie czy autorem tego cytatu jest zgorzkniała osoba, mająca problemy z relacjami międzyludzkimi, czy zwyczajnie ktoś komu w życiu nie wyszło, nie ma rodziny dzieci. A może wreszcie gość to ktoś, kto dusi się w swojej skorupie bycia ojcem/matką głową rodziny i na wszelkie przejawy szczęścia innych reaguje alergicznie, starając się utwierdzić siebie samego w przekonaniu, że to co robi samo w sobie jest jedyne i słuszne?

Ja gnam za dystansem, bo nie bez powodu nazywają mnie księgowym. Zdecydowanie chcę zdobywać kilometry i mieć ich najwięcej jak się da. Jestem na nie pazerny, jak moher na promocje! Tylko poza moją pazernością, ja jestem jeszcze wybredny. Ja sobie muszę te kilometry takie najładniejsze ze stertki wybierać, w fajnej aurze, w dobrym towarzystwie z fajną trasą. 
Teraz gdy pogoda za oknem byle jaka trudniej o dobre dojrzałe i lśniące ka em ki:D Teraz jak narkomani, podnosimy ubabraną w błocie dawkę narkotyku i aplikujemy ją sobie beznamiętnie, byle tylko poczuć jakąkolwiek ulgę. 

Co do samej jazdy numer dwa - bo w końcu poza filozofią życiową nie wpadnie tu ani jedno zdanie o jeździe rowerem - udało mi się załapać na jazdę w śnieżycy. Wyszedłem z bramy i sypnęło. Musiałem stanąć i się przebrać. Miałem buty jesienno/wiosenne kilka warstw również raczej lekkich. W efekcie powrót był równie przyjemny co chodzenie na boso po gównie;) Zanim dojechałem do domu, odwiedziłem ojców i odebrałem przesyłkę - tzw słoik. W sumie należałoby mówić pudełeczko plastikowe, ale słoik lepiej się przyjął. 

W Legionowie już nie padało, ale do domu i tak dowiozłem mokre buty. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Oszukany... || 40.00km

Piątek, 29 stycznia 2016 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Po pracy wybrałem się na nocną wycieczkę. Niestety z planów solidnej 70taki nici.najpierw wiało jak szalone, a później, zaczęło padać. Skończyło się na wizycie w kfc i rundcę do domu... co za niestabilna pogoda. Jestem niepocieszony!

Zimą to zima, wiosną wiosna, a tak to nie wiadomo co:-) pogoda robi co chce...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rowerem w ulewie/mżawce || 33.00km

Wtorek, 26 stycznia 2016 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Do pracy pojechałem dziś rowerem. Nie wiem czemu - czasem po prostu mam wrażenie, że muszę pojechać, nawet jak jest źle. Czasem zaś mam wrażenie, że wszystko jest przeciw mnie i mi się nie chce. Tak vbywa pod koniec sezonu w listopadzie jak zaczyna się plucha i deszcze. Z tą różnicą, że w listopadzie jestem "wyjeżdżony" za wszystkie czasy i odpoczynek od roweru - czy jazda na trenażerze jest czymś innym odmiennym. A ja lubie odmiany.

Dziś pojechałem na rowerze. Wmówiłem sobie to od wczoraj, że muszę, że inaczej świat się zapadnie w implozjii. Dzień wcześniej, dozbroiłem Agnieszki zimówkę w swoje siodełko i lampki - zdecydowałem się pojechać jej rowerem, bo ma pełne błotniki i na takie warunki, mimo wszystko styl mniej się liczy. Nie żeby rower z błotnikami, nie miał stylu, no ale... wiecie. 

OD przekroczenia progu domu deszcz, a miało padać konkretnie od 10 ej dopiero. Pada, pada, pada, mrzy, potem znów pada. Ledwie 4km ujechałem a już musiałem stawać i zdjąć okulary rowerowe, bo nic nie widziałem. Jazda bez nich przynajmniej pozwalała mi dostrzegać drogę. 

MP3 w uchu i jadę. Termometr na liczniku pokazywał 3 stopnie. Wydawało się, że jest chyba z 10 tak mi było gorąco. Z każdym kilometrem. było coraz bardziej, mokro i nie przyjemnie. Mimo tego, że jednego zakichanego kilometra nie przejechałem bez udziału wody nieba i spod kół, to po rpzybyciu na miejsce pracy okazało się, że mokra jest tylko: kurtka (czerwona ta z Islandii) i spodnie zimowe, nawet buty zimowe bez ochraniaczy nie zamokły. Po ostatnim praniu Agnieszka je zaimpregnowała jakimś takim psikaczem... myślałem, że to jakaś bujda na resorach, ale aż się zdziwiłem. No skarpetki suchutkie, a buty mają za sobą już lata świetności. Są powycierane i prane kilkanaście razy. niby od nowości jakąś tam membranę mają, ale kto je tam wie...

Ogólnie>? Ogólnie zadowolony jestem z owego dojazdu.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dać z siebie wszystko... || 43.00km

Sobota, 23 stycznia 2016 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Dzień jak codzień... no prawie. Wstałem o 8:05 z objawami cierpienia młodego Wettera... do 8:50 przekonany byłem iż do pracy udam się autem... nie chciało mi się. Efekt? Coś mi się odblokowało i pojechałem rowerem:




Do pracy szło jak po grudzie. W robocie, napaliłem w piecu - poczytałem forum, ponarzekałem na trudy odwilży jutrzejszej i... sprzedałem smar do łańcucha. Później dopiero się zaczęło.


Nad Zalewem Zegrzyńskim tłumy. Było wszystko prawie jak na obrazie Pietera Bruegla.  Dzieci, ślizgające się na brzuchu na ślizgawce, ludzie na łyżwach z kijkami <ło da fak? Ski-walking?? Były latawce z śmigłem w tyłeczku... no wszystko!







Jechałem sobie tak więc po lodzie wzdłuż linii brzegowej zalewu i podziwiałem harce na zamarzniętej tafli. Wtem tuż koło mnie (nie tak zaraz tuż, ale koło mnie) przemknęło subaru jakieś dobre 120-km/h, leciało niezłym driftem robiąc przy tym sporo hałasu.






Fajnie kręcili na ludzie. Pojeździłbym sobie tak. Pięknie latały te rajdówki!


Dalej lodem dojechałem do Hotelu 500 i asfaltem już do Zegrza i na Wał.


Upuściłem nieco powietrza w przedniej oponie, dla lepszej amortyzacji i z wiatrem puściłem się w pogoń po śniegu. Kurzyłem przy tym śniegiem, prawie jak te rajdówki - prędkość przelotowa około 25km/h. Niezła frajda z takiej dynamicznej jazdy. Kilka raz stawałem na fotki, bo się "napaczeć" nie mogłem. 


 
Dalej zdecydowałem się jechać dołem. Droga była tam nieco równiejsza, mniej kocich łbów od śladów pieszych. Fakt, że miejscami bywało mocno śliskawo. Auta skutecznie wypucowały ślady.




Za  plażą w Wieliszewie jadę znów wałem, ale tuż przed zaporą w Dębę, decyduje się zjechać do lasu, bo wypatruje ładny singielek. Singielek okazuje się Dubelkiem, a dubelek okazuje się zaśnieżona drogą wyoraną przez traktory. 
 

Droga w lesie prowadzi mnie do szlabanu i wygrzebuje się z lasu.


Kawałek jadę ulicami, a potem znów skręcam na pola.




Wiadukt nad nie wiem czym, w okolicy Skrzeszewa. 


Radek, czy ja czegoś nie wiem???


Szlakiem niebieskim jadę do Alei Róż, a dalej do Legionowa. 



Efekt z dzisiejszej po pracowej wycieczki to kawał solidnej i wymagajcej terenowej trasy. Nie folgowałem sobie i między przerwami na fotkę, ostro pedałowałem. Z planów na jutrzejszą trasę powyżej setki wyszły nici, bo zapowiadają odwilż. Stąd decyzja aby dziś pojeździć po śniegu, bo nie wiadomo czy się bidulek nie rozpuści:P


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Z zapałem... || 44.48km

Wtorek, 19 stycznia 2016 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Dziś postanowiłem, nie dzielić wpisu. Może to nie zrobi różnicy gościom i wizytatorom obcych galaktyk. 
Poranek dzień drugi - wdrażania nowego porządku świata. Wstawanie dość sprawne i szybkie. Jakieś paróweczki na śniadanie, do tego keczupik, bułeczka na pół i można zdobywać świat. 

Dziś przed pracą 30km i po pracy standardowe 15 (dokładnie wyszło dziś 14,48)









Takim oto sposobem dzień zakończyłem z dorobkiem 44km... co wydaje się zacnym wynikiem - tak sądzę;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Etap śniegowy drugi || 35.00km

Sobota, 9 stycznia 2016 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Droga do i z pracy w sniegu - to jest w zasadzie - PO śniegu. 

Jazda ulicami jest lższejsza, ale i tego dnia wybrałem zaśniezone chodniki i sciezki, tam gdzie to tylko możliwe. Udało się zmachać i to nie mało. Psioczymy na zaśnieżone chodniki, ale ja naprawdę je lubię. No fakt, gdybym miał jechać w śniegu po kostki przez całą droge do pracy to byłoby słabo, jednak dotąd dopóki mogę troszkę po sniegu - troszkę nie - korzystam z opcji śniegowej. 

Swopją drogą powiem wam, że powrót z pracy to cięzka sprawa. Najpierw odcinek przy Zalewie Zegrzyńskim, a potem pokonanie ronda w Zegrzu i TORÓW KOLEJOWYCH !!! Ostry kąt, gumowe podbicia krzyw przejazd, szyny wystają, a tego dnia napaćkało śniegu, że aż miło. 

Wykonanie manewru wiąże się ze zjechaniem nieomal na środek jezdni (do osi) aby pod kątem prostym pokonać przejazd. Jeśli mam za sobą auto to jest to trudne. Mało tego, zaraz za przejazdem jest niewiele miejsca, na wykonanie manewru zjechania na LEWO na ścieżkę. Łuk idzie w lewo a potem jest wysepka a dalej już wąska droga upartolona błotem pośniegowym. 

No i czaje się czaje i skręcam przez podwójną ciągłą aż na ścieżkę...

Ci co znają ten teren za "lata" pewnie rozumieją moje bolączki... Zdjęcie idealnie obrazuje jak to wygląda;) Ja jadę z pracy po ciemku od strony tego niebieskiego znaku WIeliszew (czemu nie Zegrze?).


Tak to wygląda latem... :)

To jeden z najniebezpieczniejszych odcinków mojej trasy do domu z pracy.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocny rower Świąteczny || 51.28km

Sobota, 19 grudnia 2015 · Komcie(1)
Wyrwałem się w ten piątek na nocny rower taki serio serio. Wiecie z metropolitanem, całą masą hipsterskich ludzi na ostrych kołach i całą wielką lewiną energii ludzi, którzy lubią rower jak ja:d
Było fajnie. SPotkanie choinkowe najpierw na metropolitanie, a potem przejazd do jakiegoś parku i wręczanie prezentów

Fajny wyjazd, choć powrót z Kesem, w deszczu i mżawce. W domu byłem po 22ej upaćkany jak nieboeskie stworzenie. Na ulicach błotko takie delikatniusie a wszystko zmieszane z solą. Najs...


No i pierwszy raz od kilu lat zobaczyłem świąteczne iluminacje Warszawy - pięknie to wygląda, brakuje tylko śniegu...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Niedowiary jakieś czary || 30.00km

Wtorek, 15 grudnia 2015 · Komcie(7)
Kategoria Do pracy!
Ze specjalną dedykacją dla Katany, która zasadza mi takie kopy w tyłek i jedzie po moim męskim ego jak pług śniezny. Oto jestem! Jestem dziś w pracy ROWEREM!

Żaden to cud, jak pisze gość, ale co tam - satysfakcja jest - bo rano rzeczywiście nie było tragicznie jeśli chodzi o pogodę. Jak będzie wieczorem, gdy będę wracał, to się okaże. Niby coś tam ma pruszyć sniegiem, ale w porównaniu z tym co zapowiadali jeszcze kilka dni temu to ledwie ten opad na Meteo widać.  Obecnie dojechałem na miejsce, kawę zalałem i w kominku rozpaliłem. Można powiedzieć uroczo i słitaśnie.

Mrozek nie był mi dziś straszny, bo mam tajną broń! 
Czerwone sznurówki - rozgrzeją każdą nawet najbardziej zmarzniętą stopę!

Sznurówki godne każdego świętego mikołaja;)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dynamiki zasady i rozważania... || 30.00km

Sobota, 12 grudnia 2015 · Komcie(5)
Zimą nie jeździ się na dystans, tylko na czas.
To zdanie znajomego bardzo mi przypadło do gustu. W sumie, dyskusja toczyła się w kontekście, czy efektywniej iść na 1h na szosę czy na MTB. Wyszło, że moja stara zimóweczka lepiej się „opłaca”. W sumie w odniesieniu do pokonywania dystansów nie idzie lekko bo 20-22 to max co wycisnę, ale w nogi idzie lepiej. I ta sama godzinka to więcej wysiłku na rowerze.
Cała ta dywagacja związana jest z moim dzisiejszym dojazdem do pracy. Udało mi się wyrwać na rower, mimo, że dzień rozpocząłem takim humorem, że mógłbym co najmniej za jakiegoś terrorystę robić. Wszystko na nie, wszystko be, wszystko złe! No i targowisko z rana jakie zafundowała mi żona dopełniło gorączki.

Udało mi się tylko wypić kawę porannie i musiałem wyjść z domu, bo jakaś niewidzialna siła chandry buzowała we mnie tak mocno, że lepiej było ładunek zdetonować na dworze. Potwierdziła się tu kolejna prawidłowość rowerowa, że 2 kółka to jednak najlepszy detonator. To tu energia potencjalna nerwów zamienia się w kinetyczną AVS… może tak powinna brzmieć kolejna zasada dynamiki:
Ciało wk-wione, puszczone w ruch będzie zapierd… aż zużyje całą energię frustracji i nerwów.

No i wyszła całkiem przyjemna i konkretna jazda. Nie ma co pomstować, na dystans bo 30km wpadło a i 1,5h pedałowania wyszło. Naprawdę chciałbym aby była energia do zrobienia tras z przed kilku lat. Do robienia tras po 150km jesiennych pluch i zawiei… sporo tego było dawniej. Przyznaje, zmieniłem podejście. Przestałem lubić zimno i pluchę, mniej mam iskry aby w taki dzień wyjść na dwór. Może związane jest to z tym, że najzwyczajniej w świecie codziennie pracuje, a wtedy nie pracowałem i miałem mnóstwo czasu na tworzenie takich tras i chęci energii było więcej. Nie narzekam na swoją pracę, ale na pewno część z sił witalnych zabiera. Zwłaszcza jak za oknem szarówka. Na brak moich wyjazdów w lato nie macie co narzekać, - chyba;)

Dystans całoroczny również chyba wychodzi całkiem w normie, jeszcze poniżej 10 tysięcy nie zszedłem. Co zaś się tyczy mojej rowerowej egzystencji, to stałem się zwolennikiem jazdy jakościowej a nie ilościowej. Ok zaraz zarzuci mi się tu, że robienie 500 km czy 300 km ma w sobie tyle jakości co Chińskie zabawki z plastiku. Chodzi mi bardziej o fakt, jeżdżenia. Sporo rzeczy sobie udowodniłem i chyba nie muszę drugi raz. Wiem jak to jest jechać przy -22stopniach, wiem jak to jest jechać nocą itp. Może po prostu nie wszystko co sobie udowodniłem w 100% mi podpasowało:D

Ktoś kto od ośmiu lat robi tyle kilometrów co ja do tej pory, na pewno musi się liczyć z przepalaniem pewnych podzespołów. To jak z żywym organizmem, Pewne komórki obumierają, wyeksploatowane, zastępują je nowe, inne, funkcjonujące inaczej. Dopóki ilość nowych komórek nie powoduje obumierania tkanki, to nie powinno być powodu do niepokoju.
Moja tkanka jedynie traci na jędrności zimą lekko się obkurcza i zbiera siły aby na wiosnę znów rozprężyć się w pełnym słońcu.

Mam nadzieje, że przyjmiecie mnie, bardziej nowego zdystansowanego od hardkoru na granicy zdrowego rozsądku. Na pewno jeszcze nie raz was zaskoczę, na pewno jeszcze nie raz poddam pod dyskusję swoje możliwości. Mam kilka asów w zanadrzu na rok 2016 i wszystko co się dzieje tej jesieni i zimy będzie miało swój realny wydźwięk w nowym roku. Pojawią się jeszcze bardziej drastyczne zmiany i tego nie da się uniknąć. Mało tego, te zmiany są dobre – lepsze, zdrowsze… a jeśli przyniosą mi tyle samo fanu, co poprzednie moje „ja” to czemu by nie spróbować lekkiego postmodernizmu.

pozdrawiam wszystich zawiedziony czytelników



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,