Do pracy!, strona 30 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Do pracy 69 - Niby nic a jednak coś || 12.00km

Wtorek, 6 maja 2014 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Dzień dziś zacząłem od badań lekarskich u lekarza medycyny pracy. Trzeba je było zrobić bo wreszcie mam umowę lepszą i potrzeba doń lekarza. Niestety, za długo to zajęło w pojęciu szefostwa i troszkę mnie ponaglali abym już wracał do pracy. Nie zrobiłem wszystkich badań, i nie wiem kiedy zrobię... Musze jeszcze raz iść z wynikami do doktorki, coś wykombinuje - może mnie puszczą;P

W pracy nie wiele roboty, ale jak zawsze z niewielkiej ilości roboty się zaplątałem w jakiś ślepy zaułek. "X" zdychał dziś jakieś choróbsko go brało, a ja robiłem serwisy na jutro. I co to zmienia? Nic, bo i tak ja wszystkie serwisy robię ja przyjmuje rowery do serwisu, ja je wydaje klientom, ja tłumaczę i wszystko robię ja. "x" zajmuje się centrowaniem kół czasem zrobi bezdętkowe koła, czasem coś tam przełoży z koła do koła, czasem zajrzy w jakąś piastę, ale ilość kół do serwisu nie mamy aż tylu, aby to zajmowało cały dzień.

W ciągu dnia więc nie narobiłem się, za to pod jego koniec zrobił się lekki meksyk z naprawami i sporo mam jutro do zrobienia. 

Jak pomyślę, że "X" pójdzie na zwolnienie, bo się rozłoży, to nie wiem co to będzie.... 

Dzień ma się ku końcowi, napój zdrowotny z kiwi i banana i do łóżka spać i odpoczywać.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 68 - Nowe spojrzeNIE || 12.07km

Poniedziałek, 5 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy po majówce idzie (jedzie) się dość osobliwie. Może by i tak było w moim przypadku - jednak ja tej majówki nie poczułem za bardzo. Dobrym akcentem było przynajmniej ostatnie 170 km Działdowo.

Generalnie, pracy nie było dużo, serwisów mało a i nawet kilka rowerów złożyłem, dzień snuł się spokojnie i bez stresu. Zrobiłem sobie rower i nasmarowałem stery. Potem odpucowałem ramę z brudu, który systematycznie się na niej zbiera. Kiedy już całkiem nie miałem co robić, zrobiłem dwa serwisy zaplanowane na następny dzień a potem pomagałem troszkę wśród ludu kupującego dobierając rowery dla pań i panów. Nawet była u nas policja aby kupić rower dla córki. Dobrze się zaprezentowaliśmy więc na wyjściu uścisk dłoni władzy i info, że jakby coś to żebyśmy się na kontroli przypomnieli, że my to my :D

W sumie nie wiele więcej się działo, więc szybko się zebraliśmy i już 19:20 byłem w domu! Rekordowo;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 66 - nowe rowery dla teamu. || 10.55km

Środa, 30 kwietnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dziś w pracy przed majowkowy kocioł. Nie dość, że ludzie poczuli weekend majowy i walili drzwiami i Oknami, to jeszcze na serwisie mieliśmy zlot kolarzykow wszelkiej maści. Dziś bowiem dotarły dla teamu nowe rowery meridy. Kubowicze posiadać będą meridy szosie model to chyba reaktor. Cena że strony meridy pozwalającą aa takich rowerów będzie w teamie chyba12 bo tylu mamy zawodników. Oczywiście ns nowe ramy przyjechali obejrzeć wszyscy bardziej i mniej zainteresowani. Od rana byli więc główni szefowie i trenerzy a potem jak w końcu tir dotarł z ładunkiem, pojawiali się w tempie logarytminczym i sami zawodnicy. Z serwisu nas wygoniono i kazano serwisować rowery poza serwisem, aby mechanicy drużyny mogli spokojnie montować nowe zabawki.

I tak oto w porywach kręciło się pomiędzy nami około 15 osób. Dookoła rowery do serwisu, najlepsze stojanow do serwisować zajęte, gwar hałas i żarty jak na jakimś pikniku. Robiłem więc większość napraw na klasyczny małym stojaku pod tylni trójkąt. Serwis przezutek to jeszcze dało rade zrobić, ale poważniejsze naprawy, to było wyzwanie.

ogólnie, to zwariowany dzień dziś był...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 65 - Poranne pedałowanie || 40.77km

Wtorek, 29 kwietnia 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Jak mi to pasuje:D Wsiadam na rower wychodzę o ósmej i ruszam. To nic, że trasa taka sama, to nic że zaraz potem do pracy. Po prostu cieszy mnie fakt, że jadę sobie a słoneczko świeci a z licznika nie schodzi 26km/h. Średnia, mniej ważna, ale chodzi mi o zasadę, tej lekkości - tego płynięcia na asfalcie. Niesie mnie muzyka lekki chłód poranka i wszystko co pachnie dookoła. Patrze na ludzi w swoich ogrodach, jak przycinają trawniki, jak picują i dopieszczają rabatki, widzę poranne autobusy z zestresowanymi szarymi ludeczkami jadącymi do wielkiej stolicy zarabiać pieniążek. 

Dziś rano było mi po prostu fajnie - jak w takiej wielkiej wannie pełnej ciepłej wody. Pławiłem się w szosowej jeździe dziś - ach :D


W pracy spoko, choć było co robić. Generalnie nie było źle, ale na koniec zrobił się młyn, jakby ludziom przypomniało się, że majówka idzie. Pffff - zaskoczeni, że terminy mamy na po majowym weekendzie. 
"no ale proszę pana do jutra się nie zrobi, tylko przerzutki pan wyreguluje itd?"


Wieczór pachniał wiosną - wszystko pachnie wiosną, a ja powinienem chyba sobie jeszcze dopisywać km robione na rowerach z serwisu, które sprawdzam na placu obok firmy:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 64 - dzień bardzo zły || 10.12km

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
O tym dniu chce zapomnieć, po prostu chcę aby wszystko odeszło. Chcę pamiętać tylko dobre chwile z tego dnia. Chcę aby w robocie wreszcie zapanowała sprawiedliwość - marzę o tym, by znaleźć pracę, która nie będzie kolejną porażką. Czy ta jest porażką? Nie wiem, ale czasem czuje się, że pływam na okręcie widno, który jakimś cudem jeszcze nie tonie, choć kapitan w sumie nie zdaje sobie sprawy, że załoga marzy tylko o tym by wyskoczyć przez burty. 

Miłego dnia wszystkim - pamiętajcie - inni mają słabo!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 63 - Ciężka jest rola podwładnego || 10.47km

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · Komcie(2)
Praca - dla jednych przymus, dla innych szara codzienność, a jeszcze dla innych raj, fajni ludzie. Czym jest dla mnie praca? nie wiem, chcę sobie miejsce znaleźć w robocie i ciągle ustawiam sobie różne scenariusze, ciągle staram się tak ustawić do tego wiatru, aby popłynąć a nie zatonąć. Ciężko jednak obrać jeden kurs, bo szarga wiatrem we wszystkie strony. 

Praca, nie jest zła pod względem wykonywanych czynności, ale strasznie mnie dotyka to jak traktuje się tam mnie i innych. Że nigdy dobrego słowa nie usłyszymy, tylko ciągłe pretensje, że nawet jak coś zrobię dobrze, usłyszę, że jest jeszcze 10 innych rzeczy które mogłem zrobić a ich nie zrobiłem. 

Są takie dni, kiedy po prostu odechciewa się tego wszystkiego, że ma się ochotę wyjść i zostawić to wszystko za sobą. Czasem jednak, najczęściej gdy nie ma szefa, po prostu pracujemy, mamy swój rytm i wszystko działa. Nic nie jest źle, po prostu gra. Wiadomo raz ciężej, raz lżej, ale nie słuchamy ciągłych nakazów, że mamy coś tam jeszcze zrobić i unoszenia rąk w geście rezygnacji, że  "jak to nie zrobiliście tego". 

Podczas 300 tki ostatniej pływałem w wielkim oceanie, wyłączyłem głowę, poniosła mnie muzyka, książka poniosła mnie intymność nocy i wolność . Trudno jednak wrócić do pionu kiedy tego samego dnia, ma się jakieś chore akcje w robocie i wrażenie, że całe to piękno dystansu, na nic, bo roztrzaskuje się o codzienność naszego życia. 

Rób to dla kasy.
Robię, i wmawiam sobie to w głowę, zamykam oczy i robię. Miej w pogardzie, niesprawiedliwość, bezsensowność, i totalny brak organizacji w firmie. Rób co możesz i wyłącz swoje zmysły, wyjmij procesor urazy, zdemontuj czujnik pogardy i przełącznik swojego poczucia wartości. Wejdź rób swoje jak maszyna. Nie dyskutuj, nie pytaj, nie dziw się, i przyjmuj wszystko na twarz, jak wielki Statek podczas sztormu przełamuje fale na oceanie. 

Sobota to dzień w ktorym dzieje się więcej niż zwykle. Zmęczenie wyszło, wyszła lekkie niedospanie, wyszło niechcenie i było trudno. Udało się dotrwać do końca. O 14 z pracy wyszedłem, a pracy. Padało a ja jechałem sobie w deszczu śmiejąc się do siebie w środku. Deszcz na policzkach, ciepła wiosna, świat taki naturalny, niezmienne pory roku, niezmienne ruchy wirowe ziemi, noc po dniu i tak w koło. Woda z nieba, rośliny z ziemi. Jakie to jest niezmienne... jechałem więć i delektowałem sie padającym deszczem, zapachem kwiecia na drzewach, wsłuchiwałem sie w ćwierkanie ptaków. Wyrwałem z przyrody, kawałek dla siebie, dla swojej glowy - dla swojego jestestwa. 

Deszczowy weekend spędze w domu - szkoda, bo bardzo chciałbym udać sie gdzieś z żoną. Zapomnieć o wszystkim poczuć to zmęczenie, poczuć, że poza pracą jest jeszcze życie!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 60 - Gdyby tydzień miał tylko 4 dni:) Ach! || 17.19km

Środa, 23 kwietnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Troszkę zalegam z wpisami - wiem i nic mnie nie usprawiedliwia. Nadrabiam zatem to czego nie wiecie, a co może zmienić wasze życie na lepsze. 

Otóż moi drodzy - po poniedziałku był wtorek, jak to w klasycznym tygodniu po świętach, wtorek był słoneczny choć zimny. Troszkę po niebie ganiało chmurek, ale do pracy jechało się fajnie. Nie chciałem jechać na poranną wycieczkę, bo najzwyczajniej się nie zebrałem z łóżka. Leniwie potoczyłem się zatem do miejsca spędzania "wolnego" czasu. 

W pracy bez tragedii, no może lekko nerwowo, ale roboty nie było wiele. Na spokojnie obrobiłem się z tym co trzeba a dodatkowo jeszcze ogarniałem sklep, bo "M" był na 14:00. Trochę tu trochę tam i tak jakoś ten dzień się przeciągnął do samego końca. 

Wracałem z pracy z "M", który tego dnia zafundował sobie jazdę na rowerze. Dawno nie przyjeżdżał rowerem, więc jechaliśmy sobie spokojnie, narzekaliśmy na pracę jak hipsterzy, a na końcu w luzackim stylu postaliśmy trochę pod blokiem jak blokersi. 

Tak mi się zeszło gadanie, że do domu jechałem już w pół zmroku. 
Fajne zakończenie dnia, choć goryczy czara do wylania;) Będzie dobrze.
Jak mówi staropolskie przysłowie Inków: "Bez pracy nie ma kasy" - czy jakoś tak...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 59 - Wielka Sobota || 48.00km

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Jak to w narodzie bywa z tradycjami, ma się je w głębokkm poważaniu a chęć zarobku pieniądza przebija wszystkie z kultywowanych świąt. W wielką sobotę, jak na pracownika roku przystało, pojechałem do pracy. W założeniu miało być lekko i przyjemnie, ale jak zawsze coś wynikło. 

Pani Zdzisia, przyszła dziś do sklepu po dwa zarezerwowane rowery. Co w tym by było dziwnego? Pewnie nic gdyby cały background sytuacji. Pani Zdzisia dla wnusiów rowery kupuje już prawie 2 miesiące. Pierwszy raz była sama, i swoimi pytaniami strzelała jak z karabinu ni dając mi dokończyć zdania. Jej ulubione powiedzenie?
"a który będzie dobry - ten? A może ten?" - po czym nie dając mi dokończyć zdania dodawała "aha - czyli ten lepszy bo.. coś tam"
Bardzo uciążliwie umilała mi pewien dzień przez prawie 1,5h. Dodam, że szukaliśmy rowerów dwóch dla dzieci - bez dzieci. Owa zdzisia to babcia i dla wnusiów szukała "wybajerzonych" rowerów - dokładnie tak to określiła: "wie pan bo on musi mieć te teleskopy, i te zrzutki wybajerowane" 

Druga wizyta była już z mężem jakieś 2 tyg po poprzedniej wizycie. Mąż wycofany, cichy spokojny a kobita? Herod stanowcza, zdecydowana, nie dająca sie przekonać do niczego a jednak oczekująca porad. Po kolejnej wizycie 1,5h i wybieraniu znów od początku dwóch rowerów i kasku dla chłopca, miałem już dość. Kask ubił mnie totalnie - "wie pan on musi mieć wentylacje, bo dzieciom się mózgi przegrzewają i mgleją na rowerach". Wybrała oczywiście, najmniej wentylowany kask "łupinę" do BMX. Po drodze cztery razy ją wymieniała na inny bo coś tam. Gdy udało się dojść do kasy, pani zarezerwowała dwa rowery i kask bo za inwestycję miał płacić "zajączek". Chcąc się pozbyć kobity zgodziłem się na rezerwację, bo nalegała strasznie i koniecznie miały być podpisane, żeby czasem nikt nie kupił tego "wybajerzonego", bo to ten jeden jedyny i sobie Antoś czy jak-mu-tam-było wypatrzył. 

Rezerwacja trwała tydzień. Pani, tj zajączek nie pojawiła się po rowery, więc w piątek zerwałem kartki wstawiłem rowery na sklep i koniec. 
Jak na wkurzającą upierdliwa i chamską babę przystało - przyszła w wielką sobotę, to jest dziś! Od razu do mnie wystartowała, bo byłem jej mentorem i dla niej inny obsługujący nie istniał. Zaczęła od tego, że ona jeszcze raz chce te rowery zobaczyć, bo ona się zastanawia, czy "Michasi - nie wybrać innego". Stała, zastanawiała się oglądała i znów mnie meczyła "a czy ten będzie dobry - tak będzie dobry" odpowiadała sobie sama na pytanie. 

Rozmowa zeszła na temat, dlaczego nie są rowery zarezerwowane jak ona prosiła. Wytłumaczyłem, że rezerwacja była do piątku i pani się nei zjawiła. Kobieta zażyczyła sobie kolejnej rezerwacji na jeszcze jeden tydzień, bo: "wie pan na święta dużo pieniędzy poszło i zajączek może przyjść po świętach - do piątku na pewno je odbiorę". Wytłumaczyłem spokojnym i rzeczowym tonem, że zgadzam się na rezerwację, pod warunkiem wpłaty zaliczki. Pani - akurat dziś - nie miała nawet 100zł na zaliczkę i nie zgodziła się na ten pomysł. Chciała rozmawiać z szefem. Poszedłem spytałem wielkiego "D" i w sumie udzielił mi takiej informacji, że do wtorku możemy jeszcze jej zarezerwować rower, ale później to już niech wpłaca zaliczkę. 

"Proszę powiedzieć szefowi, że ja pojadę do Warszawy i tam kupie rowery"
"Dobrze przekażę"

"A dlaczego nie mogę rozmawiać z szefem?"
"Szef jest teraz zajęty i nie może pani poświęcić chwili czasu, ja dostałem od szefa konkretne informację więc proszę potraktować je jakby płynęły bezpośrednio od niego"
"A gdzie ten szef siedzi? Proszę mnie tam zaprowadzić - i maszeruje sobie gdzieś na serwis. Kobieta nie do zatrzymania. 

W końcu skończyła się miotać i poszła ofukana cała, że jesteśmy mało elastyczni dla klientów...

Ubaw na sali ale przynajmniej dzień nie był całkiem nudny. 
Po pracy wróciłem do domu i po zjedzeniu pysznego obiadku, pomknęliśmy z Agą szosami do rodziny. Z wiatrem szło fajnie, bo do nowego dworu średnia 28km/h, potem jak wiatr się odwrócił to już nie  było tak różowo. Ledwie 18 dało się jechać. W sumie wyszła fajna trasa i w pięknym słońcu. Jechałem na krótkie nogawki i czułem się, jakbym jechał nago. Brakowało mi czegoś na nogach.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 58 - Przez North Bridge i Blue Bridge! || 85.41km

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
W całym tym natłoku spraw, obowiązków i wielu nowych rzeczy jakie pojawiają się w moim życiu uczę się jak być sobą. Dawne dni, kiedy to całymi dniami miałem wolne i mogłem rozmyślać jedynie o tym, gdzie pojechać i jak wymyślną trasę zrobić - już minęły. Jest to pewnie ulga dla wielu innych pracujących i rowerujących, bo kolejny zawodnik w rywalizacji wyrównał do szeregu i nie będzie przekłamywać statystyk swoimi 150-tkami i 200-tkami.

Pogodzenie spraw codziennych, obowiązków i swojej rowerowej pasji - to trudna sprawa. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo poprzednio jakoś tak tego nie odczuwałem. Teraz gdy pracuje po 9h dziennie i w każdą sobotę, zaczynam odczuwać, chroniczny brak czasu. Zmęczenie powoli już odchodzi, organizm się przyzwyczaja do nowego kieratu, zrzuciłem 3,5kg w 2 miesiące i zbliansowałem swój zegar biologiczny. Nie wracam już do domu wymęczony i padnięty. Czasy kiedy przebierałem się myłem i kładełm spać o dwudziestej - minęły. Skoro więc, wagę ustabilizowałem (nie chudnę), zmęczenie wypośodkowałem - czas zabrać się za wyplatanie jakiejś formy na ten rok.

Wplatam więć, jak w arras, wycieczki i kilometry. Ostatnio pojawiłą się taka dyskusja między mną a czytelnikami, czy moje wycieczki to nadal wycieczki czy treningi. Kes zdefiniował je jako treningi i pewnie po części ma rację. Mam w głowie to, że w czerwcu wystartuje w maratonie podróżnika i zmierzę się z dystansem 500kilometrów, mam również tego świadomość, że wciąż za mało jeżdżę i nadal nie mam uzbieranych kilku dłuższych tras. Więc, może coś w tym "treningowym" aspekcie jest. Tylko problem z tą treningowością jest również taki, że ja zwyczajnie jeżdżę. Nie robie stref, nie robię "siły", "mocy", "bazy", "podjazdów", nie pedałuje w I strefie, nie zdaża mi się pedałować nawet w II czy IV. Ja po prostu pedałuje w swojej strefie - Księgowego.

Jak mi za ciężko, zrzucam bieg, jak za lekko - dodaje koronkę. Ot i w tym całym pseudo-treningu, nie ma żadnej zależności zbiegającej się w określony cel wyjazdu. Jedynym celem wyjazdów jakie robię, jest sama jazda i upuszczenie ciśnienia z tej narastającej bańki potrzeby pojeżdżenia sobie.

Wsiadam sobie więc na siodełko i jadę delektuje się tym! Bo chyba w jeżdżeniu o to właśnie chodzi. To, że jadę szybciej, osiągam większe średnie to już inna sprawa, taka zależność jazdy na szosie - ona pozwala na takie przejazdy. To, że nie robie fotek, postojów? Bo mi zwyczajnie szkoda na to czasu, jak pojadę w nowe miejsce, ktrego nie widziałem, lub której mnie zachwyci - to cyknę coś. A tutaj? Jadę i podziwiam. Wiosna dookoła, wszystko kwitnie pachnie, ćwierka bzyczy i tętni życiem. Z uschłych wydawałoby się drzew po ziemie wystrzelają zielone liście - kurcze to jest cud natury!

Dziś trasa wyglądała tak:



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 56 - Środa, czyli robię sam || 10.48km

Środa, 16 kwietnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dziś na serwisie sam do 14ej, "X" pracował później, obrobiłem się z serwisami, a potem jak dotarł drugi członek zespołu poszedłem pomagać "M" na sklepie. W sumie dzień udany, choć "X" mnie zjeb... za byle co. Miałem wrażenie, że po prostu taki miał nastrój. Olałem jego wrzaski i poszedłem dalej swoje robić. 

Pogoda słaba, zimno, wieje, może jutro coś ugryże z dystansu przed pracą. Oby - bo noga stygnie;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,