Do pracy!, strona 47 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Do pracy dzień 10! - Świeżaki!!! Są wszędzie! || 76.39km

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Do pracy pojechałem dziś po raz dziesiąty! Ha pierwsza rocznica okrągła dojazdów. Jak to bywa z rocznicami w naszym kraju albo są protesty albo msze albo nic się nie dzieje. U mnie 10 dojazd do pracy nie wyróżniał się chyba niczym szczególnym. Jednak warto jakieś podsumowanie zrobić:D

Średnio na wycieczkę do pracy wychodzi 44km co jest całkiem niezłym wynikiem :)

Dziś wyrwałem się z pracy wcześniej i pojechałem na uczelnie na 16 na wykład z metrologii. Pojechałem w nadziei, że zrozumiem, jak policzyć rachunek błędów,który będzie pracą zaliczeniową z tego przedmiotu, jednak chyba tylko google i jakaś pomoc dobrego matematyka mi pomoże;/ Bo jako żywo nie kumam nic z tego rachunku błędów;/

Odsłuchałem jednak swoje i wracać począłem do domu z uczelni. Słońce jeszcze przepięknie przygrzewało kiedy wychodziłem z uczelni przed 18. Jadąc przez Pole Mokotowskie nie mogłem się nadziwić, ilu ludzi na raz potrafi walcować gówna psie na trawnikach! Całe masy studentów porozkładane na trawie opalało swe studenckie ryjki i nie tylko ryjki (yeah:P) A psy tam sikają i srają a oni się opalają!
Wiosna pełną gębą KUPA ludzi na trawnikach:)

Jednak o tym, że wiosna nastała świadczą nie tylko porozkładane cielska, nie tylko nagie pępki, i nie tylko krótkie spódniczki! O tym co się dzieje w naszym cyklicznycm ekosystemie świadczą również ONI, ci OBCY! Tych których nie było, mimo, że byli! I mimo, ze nigdy ich nie ma jak już są, to wylegają gromadnie, jak szarańcza. Mowa tu o Świeżakach! Cyklo-Świeżaki to zacna cześć populacji, pojawiająca się wiosną na rowerach w miejscach publicznych, prywatnych, chodnikach, trawnikach, nad rzekami, na deptakach, przy piwie, wszędzie są!


Jako jeden z rowerzystów powinienem się rozpływać w zachwytach, że na naszym padole teraz gdy ciepło, będzie o obecności cyklistów przypominać kierowcom cała armia ludzi na siodełkach. Jestem jednak nie przywykły do tak drastycznej zmiany stanu zaludnienia i deczko mnie wcisło w siodełko jakem dziś pomykał do dom!

Bo pomimo mego wielkiego serca dla tych ludzi, szacunku dla ich rowerowej pasji, nie mogiem!!! No kierwa nie mogiem! Jadę sobie szerokim jako ta autostrada deptakiem przez Pola Mokotowskie, PO PRAWEJ a tu mi jedzie na czołowe dziunia. Aj POD w ucho torebka w koszyczku, holenderski bicykl trzeszczy, że jej bit zagłusza a na nosie wielkie jak podstawki do piwa okulary a`la MUCHA TSE TSE!!! I nie to jest najgorsze, jedzie mi na czołowe. Czekam co zrobi, bo po mojej LEWEJ idzie tłum roześmianych młodych nastolatek o bliżej nieokreślonym jeszcze torze marszu. Decyduje się przyspieszyć na gazetę mieszczę się między nią a nastolatkami. Niestety zniosło mnie i ja i ona lądujemy poza deptakiem na trawniku. Stajemy a ta do mnie jakieś miny strzela, jakby ją te okulary uwierały w ciemię!

Pukam się w czoło machając do niej gestem przyjaźni i uniwersalnym językiem migowym co następuje przekazuje komunikat dość wyraźnie:
"PINDO JEDNA PO PRAWEEEEEEEJJJJ JEŹDZIJ to nie wolna amerykanka".

Tego dnia rezygnuje z zasad ruchu drogowego, staram się po prostu tych świeżych rowerzystów nie wypierdzielić z drogi. Każdy jedzie jak chce a do tego gromady ludzi wszechobecnych nie tylko na chodnikach dodaja smaczku wiosennemu memu powrotowi do domu. Na pasach czeka 7 rowerów po jednej a około 8 po drugiej. Jest czas aby pomyśleć, że jak będzie zielone, należy wybrać PRAWĄ stronę. I wiecie co? Sami kuźwa lewicowcy:P Totalny mix jak jedziemy na zielonym przez te pasy. Kilku mija mnie po prawej kilku po lewej, miedzy nimi zaplątala sie jeszcze jakaś zbłąkana duszyczka pieszo i pani z psem który rzuca się na wszystkie rowery NA RAZ!

Ech wiosna, jednym słowem... Całe szczęście, zapał rowerowy mija u wielu zaraz po tym jak skończy się smar na nowym łańcuchu. W środku sezonu zostają tylko najwytrwalsi ze skrzypiącymi rowerami i szeleszczącym wolnobiegiem.

Aby żyło nam się lepiej nie wybieraj lewej strony
Gdy z oddali mknie cyklista nie bądź również tak zdziwiony
Że nie zjedzie ci kolega, co ci macha już z oddali
Ścieżka chodnik czy ulica, jak nie zjedziesz to przywali!

Tak i w ruchu tym ulicznym, tak na ścieżce rowerowej
poza pedałami dwoma na rowerze trza mieć GŁOWĘ
I nie tylko by kask nosić, ale także też dlatego.
Że gdy z głowy nie korzystasz to dostaniesz za to LEWO!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 9! - Wcześnie, widno, ciepło?? || 39.06km

Środa, 25 kwietnia 2012 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
DO pracy klasykiem. Z tym, że wiało w mordę, tak jakby chciało mi łeb oderwać. Po pracy już jakby zwyczajniej. Gdyby nie to, że o dziwo przed 20 wyszliśmy! SZOK!

Mając do dyspozycji, widny wieczór ruszyłem na rundkę do Mostu Grota. Jechało się dobrze choć nogi były zastałe po kilku godzinach siedzenia. Jadąc zastanawiałem się czy spotkam Che, która często kręci w tych okolicach. Nawróciłem koło Grota i pomknąłem z wiatrem, cisnąc ile fabryka dała. Gdy żem zjeżdzał w dół pod estakadę na Łomianki napotykam mrygające żółte jak pszczółka maja, jeździdło! Leci mi się dobrze więc doganiam się i dre ryja (czytaj zagajam) CHe. Bo to owoż jej zacna persona wyjawiła swe oblicze spośród żółci i czerni airbajka!

Chwilę pogadalim i się rozjechalim. Jam ci do domu marsz, a Che nie do domu też marsz. A raczej Pedał! Do domu Pedał!

Dobrej nocy życzy wytwórnia bitumicznej nawierzchni ściernej - Szlif-Kolarza bytom S.A! i wasz Księgowy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 7! - Kiedy nadejdzie Weekend? || 44.86km

Piątek, 20 kwietnia 2012 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!


Dziś ciężki dzień w robocie, było pod koniec zwieszenie mojego mózgowego systemu i 2+2 wychodziło mi 5. Dobrze, że chociaż komputer wciąż działał poprawnie.

Okres pierwszej wiosenne burzy przesiedziałem w robocie.


Nie mam weny pisać więcej... spaaaać!

Aha w domu byłem 21:35!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 6! - Zgadza się! || 49.02km

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Do pracy przez Legionowo. Bo jak mówi staropolskie przysłowie: Do Czech przez Hiszpanie też można dojechać z Polski!

Chciałem kupic sobie mrygaczkę lekko-prądo-żerną jednak sklep był od 10:00 czynny rowerowy, więc udałem się na SKM, jako, że było dość dżdżyście. Okazało się, że oczekiwanie na SKM wiązałoby sie z 25 minutowa bezczynnością. Wybrałem więc rower i czynność pedałowania do Stolycy!

Było wilgotno i padało na niby, czyli niby padało a niby nie. Tak naprawdę to mikrokropelki wisiały w powietrzu.

W pracy byłem, po pokonaniu drogi okrężnej na Młocinach, przed czasem czyli w momencie otwarcia. Znów spojrzenia bezcenne ludzi gdy wprowadziłem rower do sali. Cyk cyk cyk cyk piiip klik i zniknąłem za drzwiami aby sie przebrać.

Praca przeminęła z wiatrem, choć było kilka nie miłych sytuacji z klientami. Nie więcej niż w spożywczym, gdy pracując owego czasu źle ryby odważałem, czy źle podałem produkt w lodówki, ale jednak ciśnienie się podnosiło! nigdy nie przywyknę chyba do tego:) Coby jednak nie tylko narzekać, miałem także kilka zabawnych klientów z których nie mogłem przestać się śmiać. Musiałem kaszlać maskując śmiech, gdy pani piszcząc i zagryzając język w przezabawny sposób, piąty raz próbowała się podpisać na Cyfrowym Ekranie klienta.
"Bo proszę pana mi tu wszystko w górę idzie jak ja tym jadę po tej szybie!" - podsumowała wciaż nie zadowolona z piątej próby podpisu.

Wychodząc o przyzwoitej porze, zastałem na niebie ciemne chmury a na asfalcie wodę, co w niekłamany sposób musiało oznaczać, że deszcz znajdował się gdzieś w połowie drogi pomiędzy dwoma ośrodkami. Jechało mi się jednak sprawnie i byłem przed 21 w domu.

Dobrej nocy i suchych kilometrów życzy Księgowy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 5! - Kwadratowa Bania! || 62.04km

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Dobrze od rana dać popalić systemowi.



Ja dziś rozpocząłem działanie pełną parą. Jednak zacznę może od początku czyli od rana. Warto przeczytać, bo kto wie może znów dziś będzie jakaś promocja;P
Najpierw poranny kurs na Jerozolimskie złożyć dokumenty w biurze. Jechałem sobie przez miasto roześmiany jakoś taki wesoły jakby nie wiedząc co mnie czeka w robocie.

Po złożeniu dokumentów tam gdzie ich miejsce, przez Rondo Zesłańców i Prymasa przemknąłem się do Reymonta, a następnie przystąpiłem do zwiedzania Młocin. Do godziny zero miałem, jeszcze ponad 45 minut.
Przejechałem się wzdłuż lotniska Bemowskiego a potem zagłębiłem się w uliczki osiedli na Powstańców Śląskich. Przez te kilka lat tak naprawdę, nie miałem okazji poznać tej dzielnicy dość dobrze. A dodatkowo przebudowa obwodnicy Warszawy zmieniła pewną jej strukturę i teraz z przyjemnością odkrywam nowe wyasfaltowane uliczki.

11:30 dochodziła, kiedy wparowałem do pracy. Ludzie patrzyli na mnie z oczami jak spodki. Placówka była już czynna a ja wszedłem do sali z rowerem, i przemaszerowałem przez cały bank po czym zniknąłem za drzwiami, aby wrócić za 15 minut przebrany i gotowy do pracy!

Było sporo klikania, sporo myślenia i sporo nerwów, ale okazuje się, że nie tylko ja miałem tego dnia kłopoty. Jaki z tego wniosek? Olać system i dawać z siebie tyle ile się da, bez nadwyrężania zdrowia psychicznego:P


Wyszedłem z rabotajeta o 20:35 i niczym strzała mknąłem do domu przez ciemność nocy. Nocne powroty mają swoje plusy, miasto jest wtedy takie specyficzne, jakby zwalniało, bieg ludziom się mniej spieszy a na drogach mniej jest pojazdów. Wracam przez UKSW a tam jak zwykle mroczna aleja pośród lasu której finalnym aktem strachu, jest ciemny średnio oświetlony zjazd w dół pod estakadę. Dziś "spotkałem" tam pana z psem, zarówno Pan i Pies byli jednakowoż tako samo niedoświetleni jak sama ulica po której się poruszali.

Zaskoczeniem był dla mnie także odcinek przez Most Północny, na którym na środkowej prawie 0,5km części nie paliły się latarnie i totalnie nic nie widziałem. Na domiar złego, wiało jak pierun i ciągnęło chłodem od wody.

Dojazd do domu zajął mi 50minut.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 4! || 51.68km

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · Komcie(1)
Dzień dziś dał mi do wiwatu! Oj działo się dziś od samego rana...

Zaczęło się już o świcie, kiedy dotarło do mnie ile to ja spraw mam do załatwienia. Kiedy już myśl ta przebiła się przez system odporności na stres wybiła godzina 7:15. Szybkie śniadanie i o 8:00 byłem już w siodełku. Pożegnałem się z Agnieszką i ruszyłem zdobywać Warszawę.

Mimo bezchmurnego nieba poranek, był zimny. Słońce dawało złudne wrażenie ciepła a wiatr wiejący w plecy niby pomagał, jednak pieruńsko wychładzał. Na 3 światłach, po raz kolejny trafiając na czerwone, doszedłem do przekonania, że zdecydowanie za zimno się ubrałem. W łapy było mi zimno w plecy wiało, i chłodziło jak w lodówce, jednym słowem, zapowiadało się ciężkie 25km na Uczelnie.

Kiedy podjeżdżałem na skarpę, o dziwo się nie spociłem, a zimny wiatr okazał sie przyjemnym chłodem. Bylem na miejscu przed czasem. 9:30 to było za wczesnie aby iśc upominać sie w dziekanacie o ostatnią jubileuszową naklejkę na legitymację.

Czekałem więc spokojnie słuchając muzyki w MP3 i opalając się na słońcu za wiatrem na dziedzińcu szkoły. Około 9:55 wyruszyłem przed dziekanat. Pani łaskawie raczyła dotrzeć do pracy 15 minut po czasie. (10:15) Dziekanat był w środku oblegany już przez jedną pracownicę, ale bez tej drugiej, system nie mógł zatrybić a ja jako, że do owego systemu należę, nie mogłem uzyskać naklejki. Najbardziej irytujący był komentarz pani:

- o jest pani już, jest już 15 po, mógłbym uzyskać naklejkę na legitymację?
- 15 minut to kwadrans studencki powinien sie pan przyzwyczaić przez te kilka lat.
- Tylko, że ja się śpieszę do pracy , proszę pani i naprawdę nie mogę czekać na pani kwadrans bo mi za niego nie zapłacą...
- No prosze pana albo studia albo praca! Czasem trzeba wybrać priorytety!


I wiecie co? Weszła do dziekanatu i zamknęła drzwi od środka. Przebrała się i dopiero mnie przyjęła z miną przepitej niedźwiedzicy. Nie strzepiłem języka, odszedłem w milczeniu zrezygnowany, bo miałem naprawdę mało czasu aby dotrzeć do pracy na czas.

Opuszczałem wydział, lekko zniesmaczony, niby spędziłem tu 6 lat, wiele semestrów i wszystko jest mi tak bliskie a jednak poczułem się dziś jak jakiś szczeniak zbesztany przez starszą doświadczoną kadrę. Ile bym tu nie studiował zawsze będę tym niżej... taki los studenta.

Na Młociny miałem pod wiatr, pod słońce i wszystko było kuźwa pod! Dojechałem na styk dość nieźle zmachany. W pracy jednak nie miało być lepiej. Ledwie się ogarnąłem z ciuchów rowerowych a już dostałem bure od dyrektor regionalnej, wizytującej dziś kontrolnie oddział, że nie mam badań i że maja być na wczoraj! Ubezpieczyciel umówił mnie na piątek na 9:45 a ja miałem się rozdwoić aby były na dziś po południu. No i opuściłem oddział szybciej niż tam dotarłem;) Ubrany w garnitur, krawat i spodnie w kant pomknałem zdobywać Polski system służby zdrowia.

w skrócie:
* 112 dojechałem do mostu Grota
* 731 do Jabłonny
* DOM i przwalanie dokumentacji medycznej, co może a co napewno się nie przyda
* 731 Do Legionowa tam do Mediq gdzie odwiedziłem 2 lekarzy w ciągu jednej godziny i wykorzystując swoją gadkę, szczyptę sprytu i elokwencję oraz cwaniactwo ominąłem 12 ludzi do okulisty, i 5 osób do medycyny pracy.
* Po 17 byłem już w oddziale spowrotem z badaniami... i co?

Dostałem ochrzan, że badania zrobiłem prywatnie a nie przez fundusz ubezpieczeniowy pracodawcy. No, ale summa summarum przyjęli świstek a ja będę teraz się woził aby uzyskać zwrot kosztów leczenia. Najlepsze jest w tym to, że Mediq w Legionowie jest podłączony pod ów fundusz pracowniczy i na infolinii gdy próbowałem się umówić, zaklepywali mi wizytę na piątek albo później.

W pracy sporo papierologii, tonąłem w procedurach, nadawalem depozyty i rejestrowałem dokumenty w systemie. pracy było sporo, sporo nowego się nauczyłem, ale wyprostowałem wszystkie zaległości nawet zrobiłem ponad normę i z czystym sumieniem mogę powiedzieć sobie "dobra robota". Jak na taki zakręcony dzień wyszło całkiem zgrabnie a dyrektor regionalna była wielce zadowolona. A gdy szycha się cieszy, cieszy się też ściółka, czyli my szarzy pracownicy:)


Nocny rower powrotny smakował nad wyraz dobrze, pomijając to, że niemiłosiernie mi zimno było w uszy i dłonie. Lampka przednia zdechła,umarła ale niebawem jak znajdę czas dokupię może taką mała mrygaczkę i duża daleko-świecąca będzie miała mniej do roboty!

Kilometrowo mało, jednak opisowo dużo:) Jeśli dotarłeś do tego miejsca, wygrałeś bon na zakupy w Tesco za 0,01 pln.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 3! || 36.22km

Piątek, 13 kwietnia 2012 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Od rana jak zwykle spóźniony. Zawsze wydaje mi się, że wyjechałem za późno, po czym okazuje się, że nie jest źle a mało tego nie jest nawet bardzo źle.

Dziś jednak było troszkę gorzej niż dobrze, czyli generalnie przeciętnie.

Po pokonaniu standardowej traski do Mostu Północnego w deszczu jadąc, zacząłem się wspinać na skarpę przy Dewiacyjnej ulicy UKSW. Po podjeździe nie ujechawszy kilometra złapałem gumę nieomal przy samych już torach tramwajowych.

Zmiana dętki nie była możliwa bo jej nie miałem. Załatałem więc dętkę łatką i pojechałem, realnie już spóźniony do pracy.

Wjechałem w sam czas na otwarcie i przed drzwiami spotkałem Cimana, który zajechał przed szkoła aby chwilę pogadać...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 2! - Szlifuje szlaki i szlakuje Szlify! || 35.56km

Czwartek, 12 kwietnia 2012 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Zaginam czasoprzestrzeń swoim welocypedem. Wczoraj czterdziecha a dziś niestety tylko tyle. Wczoraj faktycznie wróciłem się kawałek trasą do pracy, co by nie stać przed wejściem jak ciul przysłowiowy.

Dziś od rana szło mi jakoś opornie z zbieraniem się do wyjazdu. Wszystko jakoś było "za późno". Niby wstałem o dobrej porze, jednak zanim się zebrałem było już "w sam czas" by byc z dobre 5 km dalej:P Jechało się jednak o wiele zacniej, bo i wiatr mimo, że w ryj, nie był wyrwikaptur a jedynie chłodził me lico.
Kłopot przeogromny stanowi dla mnie w dniach obecnych strój. W samej bluzie jest mi za zimno, w kurce zaś za gorąco. Cienka czapka na uszy odpada, zaś rano bez czapki wieje pieruńsko i mam wrażenie, że bez owej czapki będę miał zapalenie uszu. I weź tu człowieku opracuj metodejszyn do odzienia się do pracy. Niebawem może pogoda się ujednolici to będzie mi łatwiej, obecnie bowiem na zmianę to gorąco mi to znów zimno...

Dojazd do mojej pracy jest pokręcony i to dosłownie. Po pokonaniu Modlińskiej wskakuje na most Północny, następnie tajnymi placami budowy przeciskam się pod "inwestycją" i znów nad drogą, przy użyciu kładki rowerowej przeprawiam się nad 3-pasmówką, aby chwile później wjechać pod estakadę wiodącą do Łomianek. Tam po szaleńczym zjeździe, pędzę do Dewiajtis i zmagam się z podjazdem na skarpę. Ostry interwał, choć krótki wiedzie mnie ku górze, gdzie przez kampus ŁU KA ES WU jadę dalej.
Zastanawiałem się ostatnio kim jest Lidney Samuel, że nazwali drogę/ulicę nazwą Lindego Samuela? I wy-wikałem, że:

Samuel Bogumił Linde (ur. 11 (24) kwietnia 1771 w Toruniu, zm. 8 sierpnia 1847 w Warszawie) – polski leksykograf, językoznawca i bibliotekarz.

Tak więc ulicą Lindego Samuela, tego od książek, jadę dalej ku ulicy Kasprowicza, gdzie przecinam ją w niecodzienny sposób udając się w kierunku Opaczewskiego. Ta zaś ulica zmienia się płynnie w Reymonta, gdzie ów chlebodawca ma swój zakład;)

Dziś w dobie znudzenia i nazbyt wczesnego przybycia pod zakład, zaznajamiałem się rowerowo z ulicami Kochanowskiego oraz Gala Anonima. Jutro być może, gdy pogoda pozwoli, pokręcę się w inne zakątki tej dzielnicy.

Powrót był dynamiczny, szybki i po ciemku... przednia lampka znów zdechła, ma skubana dużą moc ale szybko wyświeca się bateria. Chyba poszukam jakiejś taniej dobrej i długo świecącej przedniej Mrygaczki, tylko do zaznaczania swej nędznej obecności na drodze.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 1! - INAUGURACJA || 40.07km

Środa, 11 kwietnia 2012 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Dziś pierwszy raz do banku pojechałem rowerem. Nie było najgorzej, gdyby nie fakt, że było rano pod wiatr. Do pracy jechałem o zgrozo 57 minut. Byc może własnie przez ów wiatr w ryj. Byłem jednak przezornie przed czasem więc zrobiłem jeszcze małą zapoznawcza rundkę po okolicy coby poznać lepiej okolicę Młocin i Powstańców Śląskich. Myślę, że jeszcze nie raz będę przed czasem to stopniowo będę powiększał obszar mojej znajomości tego obszaru.

Praca - Praca - Praca... Tu nie wiele mogę powiedzieć na forum publicznym co do szczegółów jednak w największym skrócie jeszcze nie mam pełnych uprawnień dokładnie zapoznaje się z procedurami i przygotowuje się na główne starcie od poniedziałku. Będzie to żmudne klepanie w komputer i praca siedząca, więc do i z pracne jeżdżenie będzie jak najbardziej na miejscu.

Powrót z roboty był o 21. Zawsze lubiłem nocny rower i zanosi się, że ów będę przerabiał codziennie przez najbliższe dni miesiące, czy nawet lata;P
Miałem z wiatrem i leciałem do domu całe 45 minut.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,