Dzień 5 – Krynica i Jaworzyna wzięte z siodełka | Księgowy

Dzień 5 – Krynica i Jaworzyna wzięte z siodełka || 42.00km

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Poranny wyjazd do Krynicy zdaje się być lekkim, gdy jedziemy bez bagażu.

Wiatr jednak, który od pczątku naszej wyprawy nie daje nam spokoju, znów o sobie przypomina. Droga jaka jedziemy tez nie nastraja optymizmem. Była do jedyna główna (czytaj dziurawa) do tego uzdrowiska. Deptaki świeca pustkami. Nic dziwnego skoro dopiero 21 kwietnia. Ale tak mała ilośc ludzi spacerujących po deptakach zdaje się nadawać nieco wyludniony obraz temu miastu. Daje się jednak odczuć napięcie związane z nadchodzącym weekendem majowym. Malowanie barierek, ławek zamiatanie ulic, czy nawet koszenie trawników. Wszyscy uwijają się jak w ukropie aby do pierwszego ogarnąć miasto.

Snujemy się to tu to tam.

Robimy kilka fotek koło, jeszcze nie zasadzonych, rzeźb z kwiatów. Wyglądają nieco smutno takie „łyse” jednak i tak są niesamowite.

Po krótkiej wizycie w parku zdrojowym,

uciekamy z miasta i zaczynamy atak na Jaworzynę
To była wspinaczka godna niejednego maratonu, spodobała by się wszystkim, którzy choć raz jechali na górki XC.

Aż się prosi wysłać tam wszystkich wyjadaczy maratonów MTB.
Droga początkowo asfaltowa szybko zmienia się z szuter o nachyleniu dochodzącym do 12% .
Szlak wije się kręci i jest tak malowniczy, że przystajemy aby się nacieszyć nim. Choć pewnie lepiej powiedzieć, że zwyczajnie nie mamy sił jechać.

Faktycznie momentami nawet 1x1 nie pomagało. Takie górki to ja brałem na maratonie, ale na odcinku kilkuset metrów a tu pojazd był 5 kilometrowy.

Jedziemy jednak większość trasy robiąc postoje, w końcu chcemy górę zdobyć z siodełka.



Ostatni odcinek do Schroniska PTTK a potem do wyciągu narciarskiego jest karkołomny.Ale nikt się nie boi go zaatakować!!

1x1 nos przy mostku i z prędkością 4km/h wspinam się pod górkę.
Udało się! Najpierw oboje zdobywamy przedszczyt, a po podziwianiu panoramki wspinamy się jeszcze wyżej aż do samego czubeczka i stacji kolejki gondolowej.

Mój rower do Up-hillu nie był w pełni przystosowany, jednak troche doświadczenia z maratonów sie przydało.

Było ciężko, nogi jak z waty jednak widoki rekompensują poniesione straty kalorii.


Odpoczynek jest nieunikniony,

Wiatr na górze bardzo szybko schładza. Czas więc na zjazd w dół. Wybieramy inny szlak, który okazuje się być krawędzią stoku narciarskiego.

Dawno tak nie jechałem. Musiałem bardzo uważać bo szuter i luźne kamienie przy zjeździe 13% to mało bezpiecznie polaczenie. Agnieszka decyduje się prowadzić rower na tym odcinku, ja jednak próbuje swoich możliwości. Jadę nie wiele szybciej niż ona ale kiedy robie stójkę na przednim kole – nieomal OTB przy 5km/h – decyduje się poprowadzić rower do podnóża stoku.

Dalej szlak biegnie w dół zbocza, my jednak decydujemy się na zjazd droga „techniczną” która mimo, że wypłukana miejscami przez stróżki wody po deszczach, jest mniej nachylona.
Zjazd po wyboistym skuterku prawie 30km/h kończy efektowny splash w wodzie strumienia!

Tego dnia po powrocie do Muszyny decydujemy się na koniec jazdy. Przebrani w chwila, ruszamy na pizze do restauracji ROMA a następnie z „buta” zdobywamy zameczek nad Muszyną.

DST: wg liczników 42km
AVS: 12,65

Kolejna góra Zdobyta!
zajebista galeria




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iwkaz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]