Dawniej, gdy wsiadałem dopiero na rower, las towarzyszył mi sporo częściej. Eksplorowałem okolicę, zjeżdżałem z każdej uliczki w boczną i coraz bardziej odludną. Z biegiem lat prześlizgnąłem się przez Sakwiarstwo, a ostatnie lata to nacisk na Ultramaratony. Niezmiennie jednak, nadal lubię sobie stawiać wyzwania, inne, nietypowe. Nie zdobywam medali, nie osiągam rzeczy których nikt nigdy nie osiągnął. Po prostu czasem lubię robić coś inaczej niż przeważająca większość.
Od ostatnich dni, znów wróciłem na drogi leśne, szutrowe. Częściej zagłębiam się w las, odnajduje w zakamarkach stare lekko zapomniane przeze mnie kąciki mojego cyklo-fun`u. Wymyślam, tworzę, planuje...
Dziś poganiałem po lesie i nawdychałem się pachnących kwiatków i zjadłem kilka much. Mało wypasione jeszcze bo nie zdążyły się roztyć od startu, ale robią co mogą. W lesie wszystko się budzi. Budzi się owad, budzi się ptaszek, budzi myszka...
Myszkę nieomal dziś rozjechałem! Była taka cokolwiek - naćpana. Nie miała ochoty wcale z drogi ruszyć:D
Dziś 30 km w terenie a kolejne 20 to dystans z Piątku o którym we wczorajszym wpisie, totalnie zapomniałem.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.