Ten dzień był naprawdę zimny. W odróżnieniu od temperatury jakiej się spodziewałem dodatkiem ekstra był wiatr. Potęgował chłód do tego stopnia, że w połowie dojazdu do pracy miałem kryzys i nie wiedziałem czy dojadę jako sopel, czy jako ja sam. Pogoda kwietniowa tańczy z nami w szalonego kazaczoka. Wali śniegiem i zimnem tak intensywnie, że nawet świecące słońce nie pomaga wyrównać bilansu cieplnego dnia.
W pracy z klientami się uspokoiło, za to nadrabiamy serwisy i wychodzimy na prostą. CO nie zmienia faktu, że do ciepłych dni tęskno nam tak samo, jak roślinom, które już postanowiły wyjść z zimowych skorup i zainwestowały w listki.
W drodze powrotnej z pracy, upgrade-owałem swój ubiór i wracało się już termicznie sporo przyjemniej niż przy dojeździe porannym. Nie zmienia to faktu, że szanse na podbicie dystansu w kwietniu są nikłe. Może maj... ech....
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.