Mimo, że sezon zwolnił nieco i ludzie na urlopach w sklepie nadal jest co robić a ciekawe dialogi z klientami są na porządku dziennym. Ostatnio mam wrażenie ludzie strasznie targują się o wszystko.
Na jeden sprzedany rower przypada średnio 2-3 wizyty na zasadzie "to my się jeszcze zastanowimy" a potem "to przyjdziemy jutro". W końcu jednak udaje się dojśc do porozumienia.
- panie za 1000 pójdzie łon?
- rower kosztuje 1400, mogę panu zaproponować 10% od tej ceny.
- ja za 1000 go biorę. Płacę od razu!
- wie pan za darmo też by pan brał.... tylko pytanie czy ja bym panu go sprzedał. Za 1000zł niestety się nie da.
- Opuśćżepan te trzy stóweczki. Te 10% panie, to na bazarze lepsze promocje robią.
- WYbaczy pan ale pewnych spraw nie możemy przeskoczyć, te ceny na rowerach to ceny dystrybutowa i takie same są u nas i w Kielcach i Krakowie.
- E tam pieprzysz pan! Potarguj się pan.
- Przecież się targuje. 10% od ceny panu proponuje.
- 10% to nawet w biedronce nie dają. Tam po 30 dają rabaty.
- Prosze więc udać się do biedronki:) he he
- Dobra boś widzę pan niekumaty w tym handlu. Tyle kasy to ja nie dam za rower - trudno wychodzę.
- Bardzo mi przykro.
- Do widzenia.
- DO widzenia.
Klient wychodzi, idzie ale jeszcze w drodze do auta kilka razy się odwraca i spogląda na mnie. Ja stoje oparty o barierkę i patrzę na niego. Na koniec, pan staje przy aucie - spogląda mi w oczy, jakby mi dawał tą jedną niepowtarzalną szansę i... odjeżdżą.
Handel moi mili to niezła próba sił...
Otwierają się drzwi. Wchodzi pan i pani. Są razem. Pierwszy wchodzi pan.
- Są u was już zimowe wyprzedaże?
- Dzień dorby.
- Ile macie obniżki na rowery?
- No wie pan zależy jakiego roweru pan szuka. A ile chciałby pan wydać na rower? Są droższe i tańsze.
- Chcę kupić bardzo dorby z dużym rabatem. To ile obniżki dajecie?
- Jeszcze nie wiem jaki pan chce rower a pan już o obniżki pyta. - Pan zaczyna mnie irytować bo w jego głosie nie ma frywolnego żartu tylko żądanie i oczekiwanie. On wszedł szukać rabatów!
- No szukam trekinga!
Idziemy do rowerów trekkingowych, pokazuje panu ze dwa modele, jeden za 2000zł a drugi za 1300. Produkuje się opowiadam o zaletach. Ale pan mnie jakoś słabo słucha..
- Za ile pójdzie ten droższy?
- Od ceny mogę panu zaproponować 10%
- Buahahaha - pan tak się roześmiał, jakbym mu najlepszy kawał w życiu opowiedział. To było nie tylko nie miłe, nie na miejscu, ale i chamskie. - 10%? A co więcej może mi pan zaoferować?
- Możemy jakieś akcesoria panu w dobrej cenie do roweru sprzedać.
- Tylko dychę dają słyszałaś ich? - pan zwraca się do żony, która do tej pory nie odezwał się ani słowem - To tam w tym selgrosie już lepiej rabatują.
- No cóż Selgros innymi prawami się rządzi.
- Dobrze Marysiu idziemy, to mały sklepik oni tu z każdego roweru musza wycisnąć najwięcej.
Pan wychodzi, nie mówi do widzenia ani pocałuj mnie w d...
Czasem naprawdę mam ochotę podsumować pana, powiedzieć mu co myślę, pokazać mu drzwi i powiedzieć gdzie jest klamka. Nic jednak to nie pomoże, bo na chamstwo i buractwo nie ma lekarstwa.
Wróciła ostatnio zagubiona dusza do sklepu. Pamiętacie pana podpitego co to rower zostawiał i do szwagra numer dawał? Wrócił!
Pyta się czy rower zrobiony.
- Troszkę pana u nas nie było
- A kierowniku na dziś zrobicie na popołudnie?
- No zrobimy, ale koło masz pan do wymiany.
- Dobra to ja będę około 16ej.
- Dobrze.
Pan wyszedł, podziękował. Mało tego wrócił o 16ej, grzecznie czekał w kolejce. Nie hałasował nie awanturował sie i jeszcze przeprosił nas, że tak długo czekaliśmy.
Bylem mile zaskoczony. Bo koleś to alkocholik lubi pójść w cug... ale zachować sie też potrafi. Czasem mam wrażenie, że tacy prości ludzie, spod cepa są niejednokrotnie bardziej mili, układni, niż pan wysiadający z SUV`a z wielkim brzuchem i zegarkiem roleksa.
Po pracy rowerkiem z żoną, bo przyjechała do mnie. :D
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew