Pojeżdżawki, strona 13 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Pojeżdżawki

Dystans całkowity:13050.11 km (w terenie 1010.40 km; 7.74%)
Czas w ruchu:263:55
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Suma podjazdów:1062 m
Suma kalorii:4329 kcal
Liczba aktywności:315
Średnio na aktywność:41.43 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Nadejszła wiekopomna chwila. || 9.45km

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · Komcie(8)
Kategoria Pojeżdżawki
Nadeszła chwila na pstrąga z grilla. I to co zapowiadałem - niespodziewanego, nieznanego - nadeszło i pojawiło się w stajni maszyn. Od wielu miesięcy a w zasadzie już po Maratonie w Radlinie, zauważyłem, że rower mtb nawet na slickach przegra lekkością i zwinnością z szosówką, nawet średniej klasy.

Męczył mnie ten temat a jednocześnie jakoś tak wewnętrznie pociągał. Niby zasięgi 200km na Francy są fajne, ale próba pobicia 400km/24h na obecnym rowerze wydawała mi sie niemożliwa. Średnia za niska i zawsze ten bagaż.

Zdaje sobie sprawę, że szosa sama nie jedzie i co mi po szosie skoro nie będę maił kondycji na te długie dystanse, ale ukierunkowanie moich jazd od wielu lat skłaniało mnie ku temu przeznaczeniu.

Tak oto nastał dziś w naszym domu. Kross Vento.



Wyjazd 5km regulacyjny i "dopasowaniowy". Jeszcze pojawią sie takie przebiegi dziś, bo regulacji siodełka i kierownicy będzie kilka. Jednak jak mówią - bliżej jak dalej.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Venita jej było i była szosówką! || 14.47km

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · Komcie(1)
Wziąłem swoją szosę dziś po raz drugi na wycieczkę. Od poprzedniej jazdy dostała pedały inne, noski i siodełko z Francy. Wysokość siedziska chyba nareszcie sobie ustawiłem jak należy i jedzie się wygodnie. Zajmie pewnie nam trochę czasu zanim się do siebie przyzwyczaimy i pewnie jeszcze się docierać będziemy, ale pierwsze kilometry za nami.

Miejska jazda - spoko. Nie jest tak tragicznie z tymi dziurami, ale te większe lepiej omijać.
Hamowanie - tu jest jeszcze słabo. Klocki się nie dotarły a i sama modulacja nie jest taka jak w MTB toteż trzeba się do tego przyzwyczaić. No i przede wszystkim - wchodzi się na trzecią prędkość kosmiczną. Jadę ulicą, normalnie - nie jakoś tak super szybko a tu 25 na liczniku. I ci ludzie przy pasach co wchodzą pod koła wcześniej mieli więcej czasu - zanim zbliżyłem się do nich. Teraz muszą szybciej uciekać, bo zbliżam się szybciej.

Z tymi pieszymi to się śmieje - bierzcie to z przymrużeniem oka. Chodzi o to, że po prostu szybciej się jedzie. Nikogo na pasach nie przeganiam, ale jak mi dziś babka wyszła to droga hamowania z 28km/h do 10km/h jest dłuższa.

Nadgarstki też zapomniały jak jeździły kiedyś na baranku więc specyficzny chwyt za klamkomanetki powoduje jeszcze lekkie uwieranie ścięgien, ale to minie. Jak w 2009 roku robiłem hybrydę mtb i szosy i miałem baranka tez się dłonie przyzwyczajały jakieś 2 tyg.

Prędkość - No dziś to trudno powiedzieć. Przede wszystkim po mieście jeździłem po drugie z załadowanym plecakiem. Z tego co zaobserwowałem jedzie się szybciej jakieś 3 km/h.

Przełożenia - wydawało mi się, że z największego blatu nie będę korzystał, ale o dziwo jedzie się na nim spoko. Zakres przełożeń z tyłu również przyjemny. Środkowy blat ma tyle co w moim dawnym dawnym mtb (42) a najmniejszy - tego nie używałem. Może pojutrze na Dębe skocze, to się przyda? Nie wiem - się zobaczy.

Po-miejski kurs był dziś i po dętkę do mojego ulubionego rowerowego sklepu. Oczywiście jak wszedłem z szosą, to mi Darek powiedział, że on by mi taniej itd...Tylko jak się chciałem z nimi dogadywać co do szosy Jamisa, to nie mogłem go zastać i się doprosić, aby mi Mateusz powiedział kiedy będzie. Oczywiście posłuchałem, że oni by mi załatwili na lepszym osprzęcie itd i że tylko 150 zł różnicy. Jednak czasem człowiek woli kupić sam w sieci, niż czekać aż sklep rowerowy łaskawie zainteresuje się potrzeba klienta.

Dętke nabyłem pogadałem sobie z chłopakami - podtrzymałem samczą więź - rowerzysta VIP sklep rowerowy i pojechałem do dom poić i doić!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Życie wraca do normy. || 19.92km

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · Komcie(3)
Kategoria Pojeżdżawki
Powoli opadają emocje po ślubie i weselu a w mieszkaniu nawet da się przejść nie trącając jakiegoś pudełka czy czekoladek. Narastają zaś ploteczki po kątach miasta i kraju. Odbija się echem nasza impreza. W sumie to olewam, zwłaszcza te negatywne pogłoski, ale nie sądziłem, że ktoś kiedyś w twarz zarzuci mi, że go nie zaprosiłem i zrobi to nie z ironią a z prawdziwym oburzeniem w głosie.

Cóż jak mówi staropolskie przysłowie Majów - "Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkich zaprosił". No czy coś w tym stylu.

Poprawiny się odbyły i wybawiłem się na nich za wsze czasy!

A dziś? Dziś rzeczywistość spada na nas jak grom z jasnego nieba. Wyjazd do Warszawy po cywilu na rozmowę o pracę - to ja. Potem zakupy na mieście i ludzie dookoła.
Tekst dnia:
- tato tato lizak brudny - krzyczy mała dziewczynka, która zanurkowała biegnąc na asfalcie i zgubiła lizaczek.
- to go obliż - mówi tata idąc przodem nawet nie odwracając się do pociechy.
Serce rośnie patrząc na te czasy - kiedy mamy wokół świadomych ludzi i normalne kochające społeczeństwo.

I jeszcze wiadomości ze świata - Bitels Żyje! Ba jeździ rowerem i jeździ po 400 km na dobę!

Cuda cuda ogłaszają!

Co zaś samej doby - kurza melodia - chyba już dzień krótszy czy coś, bo jak kładę się spać to ciemno... Zaraz wigilia, a ja jeszcze choinki dobrej nie wypatrzyłem!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

z aparatem po starych ścieżkach. || 33.80km

Piątek, 9 sierpnia 2013 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Zabrałem aparacik i pojechałem nacieszyć się chłodniejszym choć nadal słonecznym dniem. Nie pojechałem gdzieś daleko - tylko do Wieliszewa, ale za to zrobiłem kilka zdjęć.








Wiało dzis przeokropnie, ale dałem jakoś radę. Czuć w powietrzu zmiane pogody. Mam nadzieje, że tej nocy się wyśpię. Bo ostatniej - nie mogłem spać przez ten upał. A drugie pół umilał mi jakiś koleś co darł się pijany z balkonu, że on wszystkich zapierd... i upierd... ot taki fan swojego donośnego głosu - wstał 2:45 i zaczął drzeć ryja z balkonu aż policja przyjechała... I znów kolejna godzine próbowałem usnąć w tym upale.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

No to hop - piweczko || 50.78km

Piątek, 26 lipca 2013 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyjazd na piwo do znajomych w Serocku. Wieczorne ognisko i gadania do północy a do tego piwko i kiełbaska. Relaks dni wolnych. Nie sądziłem, że do serocka mam teraz 25 km. Wcześniej jak mieszkałem na piaskach było tylko 15 niecałe a teraz po przebudowach obwodnicy i wyjeździe z Jabłonny jest troszkę więcej.

Z ciekawszych rzeczy to mam już zestaw, czyli koszulę do garnituru, a więc brakuje mi tylko krawatu i mogę już stawać w kościele.

Następnego dnia, po imprezie wstaliśmy rano i zebraliśmy tyłki aby już po 9:30 być w Jabłonnie. Myślicie, że to koniec? Nic bardziej mylnego - jemy śniadanie i zaraz ruszamy dalej załatwiać sprawy do Warszawy. Nie ma przebacz, koła się toczą a sprawy załatwiają...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kupowanie i tortów wybieranie. || 50.47km

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komcie(5)
Kategoria Pojeżdżawki
Dziś plan był taki, aby załatwić kilka spraw w Warszawie. No to pojechaliśmy. Rano wybraliśmy SKM, bo chcieliśmy zachować zarówno siły jak i czas na ten dzień. Istnieją bowiem plany na przełom tego i jutrzejszego dnia i plany te są chmielowe;P

Pojechaliśmy najpierw na Ochotę odebrać od Offensiv`a pucharki i oddać mu bagażnik i sakwę sztycową, którą pożyczałem na Radlin. Po wizycie i krótkiej ustnej relacji "jak było na Islandii" pojechaliśmy na węzeł Łopuszańska wybierać tort weselny. Spokojnie - z nami wszystko ok! Nie mamy fiu bździu i nie zamawiamy sobie tortu z drugiego końca Warszawy. Tort mamy w cenie sali i mamy możliwość wyboru, więc pojechaliśmy trochę namieszać cukiernikom w designie. Będzie pyszny i taki... no nasz:D

Z drugiego końca Warszawy pojechaliśmy wzdłuż al Prymasa ścieżeczką rowerową do Mostu Grota. Sama jazda średnio mi szła. Niestety kontuzja ostatnich dni z Islandii nadal odczuwalna. Boli mnie przyczep mięśnia w prawej nodze tuż przy rzepce i źle mi się jedzie. Pedałować się pedałuje, ale czuje, że mocniej przydepnąć w pedał nie mogę prawą nogą. Stawia to pod znakiem zapytania długi dystans w weekend, ale planów nie zmieniam. OLO - uważaj Mazowsze nadciąga!

Ostatnim etapem - dla mnie chyba najtrudniejszym - były zakupy w hali Marywilska. Wielka Hala cała masa stoisk i na wszystkich to samo. Dookoła ganiają i kwakają Japończycy, Chińczycy i Koreańczycy czasem Polacy. Kupcy po hali się poruszają na hulajnogach i generlanie miałem wrażenie, ze miejsce to zrobione jest jak Labirynt. Alejki prostopadłe, stoiska identyczne i gwar jak na bazarze.

Szukaliśmy butów dla mojej Agnieszki do sukni. Jedno, drugie, trzecie, czwarte - ósme stoisko... i nic. A jak już ładny but to obcas 10-15cm. Zgroza! Jak kobiety w tym chodzą - Agnieszką nie może pojąć. Dla niej 5cm obcas już jest wysoki. W końcu udało się wypatrzeć coś i dzięki mojej radzie buciki Agusia nabyła. Ja kupiłem też sobie pantofle za sensowną cenę i generalnie szybko opuściliśmy halę. W sumie od wejścia na jej teren, do wyjścia myślę, że nie minęło ze 35-40 minut.

To było ciężkie przeżycie - ale dałem radę:)

Powrót do domu już Modlińską a w zasadzie chodnikami koło niej. Agnieszki amortyzator naprawdę ładnie pracuje. Jak się dotrze to pewnie jeszcze lepiej będzie jej wybierał nierówności.

Tyle moi mili na teraz, bo jedziemy na piwo do znajomych!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Miastowy rowerzysta! || 18.08km

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Czy wy też czasem taki dzień macie, że dużo się nalatacie a nic nie pozałatwiacie? Ja właśnie tak swój dzień rozpocząłem. Najpierw żmudnie wypełniałem rano kartę bezrobotnego i szukałem papierów w domu potwierdzających moje umiejętności. Nie mogłem przez to jechać z Agnieszką do pracy.

W całym tym zakręceniu bezrobotnego i pakowaniu się - czułem już, że krwi mi napsują w Urzędzie Pracy. (U.P - Usiądź Poczekaj) Pojechałem jednak w końcu realizować plan na dziś. Był oczywiście pod wiatr, bo nie może być w plecy, no to bujałem się ze skwaszoną miną już podwójnie (UP+ wiatr) jak się doturlałem skwasiłem się po raz trzeci - nie zabrałem zapinki. No nic tylko sobie w Łeb palnąć.

Pojechałem więc na Piaski zostawić rodzicom pewne dane w domu a potem ruszyłem na miasto. Jadąc przez osiedle miałem na dzieje, że nic mi z głowy nie wyleci i wszystko się uda, jednak nie! Pojechałem do Agnieszki po rower, miałem jej bowiem skrócić rurę sterową od amora i załatwić, nabicie gwiazdki. Oczywiście żaden z dwóch sklepów w Legionowie nie może zrobić tego od ręki. Rower zostawić może na jutro będzie zrobiony. W końcu udało mi się wynegocjować, że przyjadę rano zaraz po otwarciu i Mateusz mi to zrobi jeszcze zanim się dzień zacznie.

Wracam więc do Agnieszki a po drodze spotykam koleżankę z Liceum - odprowadzam ją na dworzec i pomagam kupić bilet. Chwilę gadamy a potem wracam na ulicę. DO Agi wpadam jak po ogień, zmieniam rower na swój i wyjeżdżam, bo w Agencji są ludzie a nawet mała kolejka.

W ten oto sposób trafiam do domu, gdzie okazuje się, że miałem kupić jeszcze pieczywo o czym na śmierć zapomniałem.

Jak widać - bardzo efektywny dzień;/


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Leśna wycieczka || 41.44km

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Dzień od rana toczy się leniwie. Jest to pierwsza niedziela od powrotu, którą aga ma w całości dla siebie. Zaraz po przylocie do Polski musiała iść do pracy a w sobotę pracowała do 13. Korzystamy więc z wolnego dnia. Sprzątamy, odkurzamy i odpoczywamy. Wreszcie decydujemy się na wycieczkę. W planie głównie szutry i piaski, bo nie chce nam się jakoś pedałować oponami po asfalcie.

uderzamy na rower dopiero po 13 ze sporym hakiem. Jedzie się nijak. Na asfalcie jakoś tak niby ok, ale nie ma powera. Mimo to średnia 20 wzwyż. Wjazd do szutrówki to najpierw Wiadukt nad torami w Chotomowie a później droga po bruku. Agnieszka nie chce przy torach jechać, i domaga się jakiejś leśnej dróżki. Skręcamy więc i po obiecującym asfaltowym urokliwym początku utykamy w lesie a singiel-track szybko wiotczeje aż wreszcie ledwo widoczny jest pomiędzy gałązkami. Przedzieramy się przez las, potem jakieś tuje i iglaste i wreszcie rezygnujemy wracając na szuter przy torach.

Słońce praży niemiłosiernie. Mamy pod wiatr, i jedzie się ciężko. Pedałujemy chwilę po piasku w którym trochę się zakopujemy i wreszcie pada decyzja - lub jak kto woli zostaje wyrażona dezaprobata Agnieszki. Otóż stwierdza ona poirytowana, że nie będzie jechała wzdłuż torów w takim upale i po piasku, że w las to ona myślała, że w las i że generalnie chce zmienić trasę.

Przeprawiamy sie więc, wedle życzenia przez tory. Samo wykonanie jest o wiele trudniejsze niż wydane wcześniej polecenie. Z jednej bowiem strony na nasyp wejśc łatwo z drugiej, zaś czeka nas bardzo głęboki rów i ostre 60% podejście pod miękką trawę. Takie rozwiązanie pewnie skutecznie uniemożliwia zwierzętom przeskakiwanie przez torowisko, nam jak się okazało także nie pomaga.

Po drugiej stronie lasu trafiamy na w cale nie lepsza drogę. Lądujemy w rowie przeciw pożarowym wykopanym jakimś ciężkim sprzętem w ściółce. Nie przypomina on w zasadzie drogi, gdyby nie to, że widać ślady kół od ciągnika. Ruszam więc na poszukiwanie lepszej drogi. Agnieszka - jeszcze lekko najeżona czeka na rezultat. Wiem, że tu powinna być droga równoległa do torów, ale nie widać jej z p.poż więc robię eksplorację na pieszo. Ledwie nie ujdę 100m a wpadam w pajęczynę. Masakra, zapomniałem, że to lato i że teraz między drzewami są takie pułapki. Nienawidzę, wpaść tak w pajęczynę na twarzy i to dość gęstą.
Zaskoczenie spotkaniem z siecią jest tak duże , że macham rękami i dziwnie odskakuje do tyłu. Już z oddali słyszę śmiech Agnieszki.
Kurcze upaćkałem się w tym gównie, ale przynajmniej Aga już nie jest zła. Plus dla mnie! poszukiwanie drogi w efekcie zakończone sukcesem i po przetariu sie przez te same slady co ja Agnieszka - tym razem przezornie wyposażona w kijek do pajęczyn. Prowadzi rower roześmiana i macha nim dumna z opracowania lepszej metody przełajowej.

Leśna droga tym razem jest lepsza, choć jak to na Mazowszu, nadal są wydmy i piaski. Grube opony i zapas Islandzkich sił powoduje, że bez kłopotu pokonujemy te bezdroża. Szlak wije się to w lewo to w prawo. Robimy sobie kilka postojów na łyczek picia. Nigdzie nam się nie spieszy, las my i... piaseczek. Nie liczą się tu wielkie dystanse tylko przebywanie razem!

Szuterek się kończy i wpadamy na kostkę dauna/bauma. Ech teraz wszystko wyłożone tym czymś. Za granicą jest to tak mało popularne a u nas cała osiedlowa droga z tego "pryczącego" kostkowca. Jedzie się ok, bo twardo, ale to takie jakieś ... no sam nie wiem.
Przerwa w sklepie. Kilka rowerów stoi, obok w cieniu siedzi kilka kolesi o barach jak wielki wór mąki. Obok rowery jeden to pomarańczowy Specjlalizzed. Szok, skąd dresiwko stać na taki sprzęt? Osprzęt nie powala, ale samo to, że to spec a nie jakaś merida na pseudo tarczach - robi na mnie wrażenie.

Jemy jakieś dwa duże rożki i ruszamy w drogę. Specjaliści od pakowania ruszają za nami. Potem nawet wyprzedzają. Na jednej z dróżek coś tam krzyczą do nas:
"ej cykliśi k*wa, ha ha ha"
Nie reagujemy ale kiedy jedziemy na wał nad Narew i ruszają za nami w odległości kilkunastu metrów. Decydujemy się zrobić nawrót i pojechać asfaltem. Nie wiem co to za trzy typki a są wakacje a oni nie pili coli pod sklepem tylko piwsko jakieś.
Polska wakacyjna szara (a w sumie biała bo mieli białe koszulki) rzeczywistość nas dopada. Nie czuje się tu bezpiecznie. W tamtych troje wygląda jak trójka dobrych pseudo kiboli od wyrywania krzesełek.

Tranzytem więc pedałujemy do rondek przy Legionowie a przed samym miastem skręcamy na około 4 km szuter. Droga fajna szeroka, z twardego szutru. jedzie się przyzwoicie. Czasem na słońcu czasem w cieniu drzew. Ilość rowerzystów powala. Na tym odcinku spotykamy w obie strony coś około 20 jednośladów.
W Legionowie zaskakuje nas daleko posunięta budowa tunelu, który już jest "przebity pod torami".

Prześlizgujemy się przez miasto i wracamy do Jabłonny.

Droga fajna, mimo, niesnasek z lasem;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ludzie, Księgowy się żeni! || 0.10km

Sobota, 20 lipca 2013 · Komcie(4)
Kategoria Pojeżdżawki

Hej, jako, że dokładnie 15 sierpnia będę brał ślub z moją ukochaną Agnieszką chciałbym was, moich czytelników zaprosić do wspólnego spędzenia z nami tego dnia.


Jeśli, ktoś z was będzie czuł potrzebę, lub zwyczajnie zechce odwiedzić nas w kościele i zrobić nam rowerowy nalot pod świątynią podczas tej uroczystości serdecznie ZAPRASZAMY! I od siebie mogę dodać - nie krępujcie się!


A teraz z innej beczki!

Pomyślałem sobie, że należy jakoś symbolicznie rowerowo ogarnąć wieczór kawalerski. Pić i po klubach chodzić nie mam jakoś ochoty, więc wpadłem na pomysł, aby zrobić dłuższy dystans po mazurach.

Plan zakłada rowerowanie w weekend od soboty do niedzieli popołudniu 3-4 sierpnia.

trasa planowana.

Dojazd do Mławy kolejami mazowieckimi. Wyjazd 8:03 - w Mławie jesteśmy o 9:40 więc wtedy możemy ruszyć. Generalnie przychylam sie do motywu jazdy długodystansowej powyżej 200km, ale jeśli sił zbraknie chętnie prześpię się gdzieś w lesie na trawie;)

Zapraszam zainteresowanych na Oba wydarzenia!

!!!SERDECZNIE!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

TAXI perypetie... i załatwianie kartonu. || 12.48km

Środa, 26 czerwca 2013 · Komcie(4)
Dzień pod znakiem poszukiwania sensownego transportu 2 kartonów z rowerami oraz bagaży do SKM. Ojciec niestety nie może nas zawieźć na lotnisko, bo mu dyrektorka dowaliła zakończenie roku szkolnego rano. Kombinujemy więc z taksówkami.

Pojechałem sobie dziś odwiedzić panów na "taryfie" stojących obok PKP Legionowo.
Rozmowa z nimi była średnio przyjemna. Jeden z rzeczonych taksówkarzy leżał na wyciągniętym siedzeniu obok kierowcy a nogi maił na dece obok kierownicy. Tuz obok stał drugi oparty o jego auto i prawili o marnościach świata. No nic, myślę dam radę. Podchodzę do nich i zaczynam rozmowę.
- dzień dobry panom.
- dzień dobry - odpowiada pan oparty i patrzy na mnie taką minął jakby chciał bez słów powiedzieć "czego chce".
- Poszukuje transportu do dworca z Jabłonny, tylko, że transport będzie większy i szukam większe taksówki.
- A nasze małe są? - prycha jakoś tak niewdzięcznie ten z nogami na szybie.
- No w osobowy się nie zmieścimy raczej, bo to by było dwie osoby plus dwa rowery w kartonach i bagaże.
- Nie mamy takich samochodów tutaj jak pan widzi. - rzecze oparty i w sumie widzę, że ma chęć wrócić do konwersacji z kolegą z wnętrza.
- No, widzę. Czy może macie wśród kolegów kogoś kto jeździ jakimś większym kombi albo busem? Może macie jakieś namiary?
- Nie... - odpowiada oparty nie patrząc na mnie i ciągle pochyla się nad kumplem "na luzaka". Odbieram tą pozycję jakby mną pogardzał, dawał do zrozumienia "daj mi spokój człowieku radź sobie sam"
- A może kogoś w Jabłonnie macie z kolegów z większym autem? - ponawiam próbę wysilenia ich szarych komórek.
- Nie nie ma! - opowiada oparty i dodaje lekko poirytowany. - Jest jakiś tam jeden, ale on nie jeździ, bo w sanatorium jest a ten drugi tez już nie jeździ na taryfie.
- Szkoda;/ naprawdę nic w obrębie powiatu nie ma większego do transportu?
- Niech pan sobie weźmie ekipę od przeprowadzek - dodaje ten z wnętrza z nogami na szybie rozbawiony swoim żartem.

W rezultacie tylko się zezłościłem. Żegnam się i już chce odchodzić kiedy dzwoni telefon w budce. Ten oparty z takim impetem leci do budki, żeby odebrać, że jestem zaskoczmy jego zwinnością. Drugi nogami zdejmuje nogi z blatu.
"Tak proszę pana, dobrze, oczywiście nie ma problemu" - słyszę głos z budki. Pan oparty już całkiem inny człowiek.

Ech dziwne to nasze społeczeństwo czasami. Nie dość, że pofatygowałem sie do nich osobiście to poczułem się jakbym im przeszkadzał i tylko tyłek zawracał. Rozmowa wewnątrz korporacyjna jest przecież ważniejsza od klienta jakiegoś co coś tam wydziwia.

W rowerowym udaje mi się załatwić karton na rower u DAX`a. Kupuje też pompkę do amortyzatora. Nie specjalnie ciekawi mnie instrukcja, czasem czytam w innych językach, ale z nudów czytam ją w domu i trafiam na nasz język ojczysty. Oto kilka ciekawych kwiatków z tego "dialektu", oznaczonego jako PL.

pompka specjalnie rozwinięta do 28 bar [...]

odkręcić czerwony guzik aby usunąć pompkę od tłumika[...]

odpuścić tyle ciśnienie aż życzone będzie osiągnięcie [...]


gużik

Polska Yazyk, tródna Yażik

Miłego dnia życzę!



Dzięki Kes za ten filmik?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,