Pojeżdżawki, strona 3 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Pojeżdżawki

Dystans całkowity:13050.11 km (w terenie 1010.40 km; 7.74%)
Czas w ruchu:263:55
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Suma podjazdów:1062 m
Suma kalorii:4329 kcal
Liczba aktywności:315
Średnio na aktywność:41.43 km i 2h 26m
Więcej statystyk

SUS - czyli Spontaniczna Ustawka Szosowa || 59.84km

Sobota, 25 lutego 2017 · Komcie(2)
Daliśmy dziś z Piotrem SUS`a. Pogoda w ostatnich dniach klarowała się bardzo powoli. DO ostatnich godzin przed wyjazdem nie wiadomo, gdzie i czy w ogóle, pojedziemy. Dzień wcześniej wieczorem padał śnieg a na dzisiejszy poranek zapowiadali mega śnieżycę. Całość dopełniał super wiatr, który pod znakiem zapytania stawiał przewidywalność prognozy.

Do pracy pojechałem na żywioł. Szosowe opony, błoptniki. Na ulicach pełno wody a na chodnikach lód. Było średnio, a chlapiąc spod kół, zastanawiałem się jak będzie się jechać po zmianach, gdy będzie się z opony rozwijał taki pióropusz. Plus był jednak taki, że od rana świeciło piekne słońce i ono dodawało mi energii.


Poranna jazda do pracy. Drogi mokre, a na chodnikach lód.

W pracy małe przedwiośnie, i troszkę pracy. Potem udało się ogarnąć co trzeba i o 15 można było ruszać. Piotr stawił się o czasie i po zamknięciu przybytku, pojechaliśmy na walkę z wiatrem. Jako, że Piotr testoał nową szosę (chyba tą samą co Ma Jurek) to wszystko było takie nowe. Miał on szoskę dawniej, ale od wielu lat jeźdizł tylko na góalu. Powrót na szosowe „drogi” przypadł mu właśnie dziś, w mega wihurę.


Zmiany ustaliliśmy na tyle sił ile pozwalał wiatr, co 2kilometry tak mniej więcej. Jak nie było jak zmienić, jechaliśmy dalej. Generalnie Piotr 25km/h dawał zmianę, ja schodziłem do 22/21km/h Nie było lekko, ale jest motywacja aby się lepiej starać. Dobrze się przepaliłem i świetnie ujechałem tego dnia. W sumie mocna trasa wyszła i jestem szczęśliwy, że udało się mimo wszystko, otworzyć sezon szosowy!






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

ETapowo - WOŚP || 40.00km

Niedziela, 15 stycznia 2017 · Komcie(1)
Kilka etapów miała moja jazda w ten weekend. Najpierw w sobotę pojechałem autem do pracy. Nie miałem czasu i chęci na rower, poza tym, plecy jeszcze mi doskwierają po ostatnich rewolucjach śniegowo - dostawczych. Roboty co nie miara w pracy, bo zatowarowanie, układanie, liczenie i sprawdzanie z fakturami a do tego codzienne latanie z łopatą...

Po powrocie do domu, kurs już rowerem do SKM i kierunek plac zamkowy i Pałac Kultury - odebranie pakietów na bieg/przejazd WOŚP. 
W drodze powrotnej dostaje SMS, że Agusia chce tortille z KFC to jadę... jadę rowerem, bo najbliższe KFC i i najbardziej m po drodze, jest na Modlińskiej. Po drodze spotykam chłopaka na rowerze i tak jedziemy ścieżką i się nawzajem doganiamy i przeganiamy. Wreszcie gadamy na jednych ze świateł i okazuje się, że on też z Legionowa jest. Potem już wspólnie pedałujemy drogami. Ja do KFC, on mknie dalej do Legionowa. Stoję troszę na Drajvie i czekam w kolejce. W środku restauracji FULL.

Wracam do domu zrąbany jak drzewo w lesie!

Niedziela to od rana kanonada syna. Pobudka 5 z minutami, potem jakieś tam przerywane spanie, i nie wiem gdzie dzień, a gdzie noc. Młody ząbkuje i ma czasem fazę na marudzenie po obudzeniu się, przez godzinę, a czasem dwie. Ja ledwo kontaktuje - Agnieszka lepiej ogarnia. 

Wstajemy około 7:30 ubieranko pyszna kawa super mocna i na spacer - rowero-spacer.

Początkowo bąbelka ciągnie Aga - ale potem ją zmieniam, bo w lesie sporo śniegu i ciężko jej. Ja mam 29 cali opony, więc idzie mi nieco sprawniej. Po prawie godzinnym turlaniu się po lesie w kopnym śniegu, wracamy do domu. Szybkie przebieranie, zmiana w blokach i dziadki przejmują wnuka - nienacieszeni nieomal nam go wyrywają i wypędzają nas z domu. Ok mamy wolne! Jedziemy na WOŚP






Rozgrzewkę prowadzi Mandaryna, tym razem tylko tańczy, a nie śpiewa... jakoś ta rozgrzewka bez polotu. No cóż ważne że jednak sie ruszaliśmy. Liczy się bieg! Liczy się impreza liczy się cel pomagania!



W trakcie biegu i przejazdu obrywa się chmura i na Warszawę spada śnieżyca. Sążniście pada. Zanim dojeżdżamy do mety jesteśmy biali od przodu, boku i góry! Z każdej strony! Na zdjęciu powyżej jeszcze bez śniegu, a za chwilę:


Tak padało już po odberaniu medali i przez poprzednie pół godziny i następne pół - podobnie! No zadymka na całego. A dookoła wesoło, śpiewy ludzie pozytywni! Nie czuć tego śniegu! Klimat tego miejsca powala na kolana!

Szkoda, tylko, że jak co roku Mennica POLSKA i Poczta POLSKA, policja i  inne służby państwowe nie ustawiły się pod sceną... czyżby zalecenie odgórne władz? Mennica co roku biła monety na ten cel i były do kupienia, poczta wydrukowała znaczki... a teraz?

Teraz jak zaczynał się bieg, ustawiła się grupka zwolenników kościoła z bannerami i z wielkich megafonów w kółko trąbili o aborcji i o mordowaniu dzieci. Pokazywali jakieś zdjęcia usuniętych płodów i skandowali coś przeciw WOŚPOWEGO. Oczywiście ochraniała ich policja, bo by w dziób dostali może... kto wie;) Generalnie, ze sceny Jurek Owsiak i Irek Bielenik skutecznie rozgrzewali i zagłuszali przeciwprostest. 

Było fajnie, choć przemarzłem strasznie bo mimo, że pogoda na granicy zera to przejazd  sumie był wolny, a odczekanie w kolejce do WC, czy po odbiór medali, skutecznie chłodziło atmosferę;)

POLECAM - POMAGAM!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

nocą po lesie i w mrozie - głębokiej czerni głęboka głębia! || 12.00km

Sobota, 7 stycznia 2017 · Komcie(4)
Wycieczka w kompletnej ciemności po lesie. Pojechałem do Choszczówki i spowrotem. Las cichy spokojny, tylko ja i lampka. Tylna wyłączyłem, byłem cieniem. Śnieg zamarzł ludzie rozdeptali i jechało się koszmarnie ciężko. Rypałem po tych bruzdach jakbym po jakichś wielkich korzeniach jechał. Prędkość 9 km/h do tego lampka oświetlająca drogę było - nie powiem - zjawiskowo. 
Odkąd nocami jeżdżę do lasów, czuje się tam inaczej - bezpieczniej. Człowiek ma wrażenie takiej integralności z naturą. 

Jak się umęczyłem, zgasiłem lampkę ukucnąłem sobie i nasłuchiwałem lasu odparowując nadmiar wygenerowanego ciepła. Jest się samotnie w lesie... nikt o tym nie wie. 

To jak nurkowanie  - schodzi się na dno i słychać tylko ciszę... tylko my i głębia. Las ciemny!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Miało być osiem i jest! || 47.00km

Sobota, 31 grudnia 2016 · Komcie(7)
Kategoria Pojeżdżawki
Dziękuje wszystkim, za czytanie mojego bloga,
Nawet gdy boli was ręka, czy doskwiera wam noga
Dziękuje gościowi, że za serce chwyta
Jemu zawsze odpowiem gdy mnie zapyta


Czyli zbliżamy się do nowego roku, za kilka godzin wszystko się wyzeruje i gdybym chciał to wystarczy dodać datę styczniową i zostałbym BS-owym trollem roku. Pierwszego stycznia być na głównej? Ech kusi ten pomysł;) Kiedyś za czasów, gdy smarfony były mniej popularne, dodawanie wpisu to było coś. Człowiek jechał, ba, bo leciał na skrzydłach do domu, żeby najszybciej jak się da dodać wpis, bo była szansa na okienko. A teraz? Jeszcze dobrze piwnicy nie zamknie taki jeden z drugiem... a już z ajfona dodają endomondy i logi. A to mnie się zarzuca spiskowanie przeciw prawilności. 

Co nowego? Dziś wyszła zacna przejazdóweczka z synem i żoną, a potem dokrętka do 47 km, bo nie mogłem sobie odmówić wyrównania dystansu do pełnych tysięcy. Oto fot kilka, bo na fejsie nie wiem czy się poprawnie dodały. Zwariował ten FB na sylwka. 






Słupek kilometrowy z dedykacją dla Złotego Jurka!

Pies? Kulka? Słodziak:)

Gdy się pochylimy... pod nogami widać szron!

Kto mi powie, co robi ludek na piktogramie? On sika? Czy co? Bo dumam i wydumać nie mogę! A może to taniec?

Warszawa... Stoję patrze, a tu nagle JEBUDU! Tak pizdło, że aż się do tyłu obejrzałem, czy jakiś samolot na Tarchomin nie spadł. W domu dowiedziałem się, że to w Łomiankach ktoś petardami dom wyburzał:)

Po szarej toni kaczka kaczkę goni...

Słońce zaczęło zachodzić, więc czas było do domu wracać. 

Tata i patyk.


Dziękuje wszystkim czytelnikom jeszcze raz i życzę wam dobrej zabawy sylwestrowej. U nas od kilku tygodni ząbki rosną i mamy imprezę sylwestrową co noc można powiedzieć! Tej nocy, więc w odróżnieniu do wszystkich planujemy SPAĆ:) Do zobaczenia za rok!





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

pośród śniegu i wciąż w biegu || 60.00km

Sobota, 12 listopada 2016 · Komcie(11)
Kategoria Pojeżdżawki
Ostrzeżenie - wpis może dokonać trwałych zmian w umyśle czytelnika, zaleca się dużą dozę ostrożności, w szczególności dla gości.

No to ruszamy!

Od dawien dawna wiadomo, że księgowy to recydywista, który robi kupy na chodniku i nie sprząta po swoim psie! Psa niestety nie mam, a nawet jak miałem to po nim nie sprzątałem Moje oba psy zdechły i żałobę po nich już zakończyłem - proszę ich w to nie mieszać, bo to trąci brudną polityką rodem z USA.
Ucinając wszelkie dyskusje na mój temat - odcinam się od podejrzeń jako bym osobiście robił kupy na chodniku! KUP brak! A na główną nie poluje - ja po prostu nie mam czasu dodawać tego dnia co jadę!

I w ten swoisty sarkastyczny sposób mogę przejść do recydywy i wpisu właściwego. I od razu piszę z grubej rury - wPIS łączony! Czyli pewnie zakradam się pod do okienko, jako ten napalony Romeo do super Julii. I czyham na okienko owe, gdyby nie to, że Katana i tak zrobiła dziś więcej - i czyniąc ten wpis, nawet łączony z dwóch dni, mam potwierdzenie od samej zainteresowanej!



Pierwszy był piątek jedenastolistopadowy. W całej tej nazwie tylko słowo opadowy się zgadza, bo na niebie była sieczkarnia, a z chmur leciał śnieg, który zamieniał się w deszcz, jeszcze szybciej niż mrugnięcie okiem! Rano syn zbudził nas o godzinie na tyle wczesnej, że słońce zapomniało wyjść jeszcze na widnokrąg. Było szaro, choć nie ciemno, jednak sprawa sprowadza się do tego, że zaczęliśmy dość wcześnie. Udało się przespacerować syna i nawet z okazji dnia patriotycznego wstąpić do MC donalda na jedzonko. 

Kiedy syn był przespacerowany, a za oknem jeszcze nie nastąpił całkowity armagedon, zdecydowałem się na wyjazd. WIęcej było wilgoci niż śniegu, ale nie padało już choć ulice nadal były mokre.

Sprawę celu wycieczki ustalił los. W sumie nie wiedziałem gdzie chcę jechać. Było ponuro, mokro, a na ulicach jakoś tak siąpiły auta i zdecydowałem się na las i grzybo-liścio branie. Tam zdecydowanie odnalazłem tego dnia siebie. Nie wiało a terenowa jazda sprawiała, że można było nawet lekuchno się zagrzać. 


Snując się to tu, to tam, docieram do Cmentarza w Nieporęcie. Odwiedzam sklep Cyklista i po obejrzeniu swojej bramy do pracy zawracam i omijam Nieporęt leśną obwodnicą.Gubię się w lesie, bo nie znam tam dróg, a wybieram owe dość intuicyjnie. Skutkiem jest totalnie pokręcona trasa.



W pewnym momencie zastanawiam się, czy pod dywanem z liści jest jeszcze szlak, czy jadę już po bezdrożach leśnych i ściółce. Kilka razy tego dnia docieram do ogrodzenia jakiejś posesji i muszę się wracać do główniejszej leśnej drogi. W sumie za nic na świecie, bez gps nie podam wam trasy jaką jechałem!


Koniec trasy to już ulica Strużańska i podgląd na budowane osiedle na terenie dawnych koszarów wojskowych. 
Wygląda to dość obiecująco i bardzo ciekawie ociepla wizerunek, tego wieżowca budowanego za plecami pierwszoplanowej ceglanej konstrukcji. 

Dzień Dwunastego listopada zaczynam jak zawsze spacerem z małoletnim. Tym razem jednak idę na spacer sam, bo żona załatwia sprawunki. Ubrani i wyposażeni w odzież zimową ruszamy do lasu. Młody zainteresowany był spacerem jedynie przez pierwsze kilkanaście minut, a potem odleciał w objęcia tego kolesia od snów...Morfeusza?



Spacer potraktowałem, poniekąd jak nordic walking, tylko, że z wózkiem. Dynamiczny marsz trwał 1h i pewnie dobre 4-5km przemaszerowaliśmy. Do domu wróciłem i spotkałem się z żoną. Gdy sprawy rodzinne zostały odbyte, można było, za zgodą moich dwóch połóweczek, iść na rower.

Moje koła skierowałem do nowej kładki rowerowej na Żeraniu. 

Odwiedzam to miejsce z nieukrywaną przyjemnością, bo i dojazd zacny, a i okolica przyjemna. Tego dnia, mimo szronu, na kładce sporo rowerzystów. Trzeba było, jednak bardzo uważać, bo kładka zbudowana z cienkiej blachy - czy podbudowy i osadzający śnieg szybko przymarzł, a miejsca gdzie roztopiło go słonce podeszły lodem. 

Jazda po kładce była więc dla niektórych nie lada wyzwaniem, a nawet i ja czułem, że przyczepność jest bardzo słaba.


Nie wiem czy to już oficjalna nazwa, ale obecnie taka kartka wisi. Aż dziw, że jeszcze tego nie zerwali "młodzi gniewni". Wiecie, ci od kup na chodnikach i petów!

Z kładki na Żeraniu udaje się na most Grota. Ciekawie wygląda to łożysko mostu. Fajnie, że po budowie inżynierowie, zrobili taki a`la pomnik. To dość ciekawe, tak dowiedzieć się jak wygląda konstrukcja mostu Grota. To łożysko według tabliczki ma 35 lat użytkowania. 

Po wizycie na moście Grota szybki kurs koło estakady przy Dewajtis i kurs na Most Północny. Tam jadę dublującą się wcześniej trasą na wał. Tuż za miejscem, gdzie kończy się kostka, pojawia się dzikowisko. Staję więc i strzelam pamiątkową fotkę. Gdy kadruję zdjęcie, bo jakoś tak nie mogę ustawić ostrości, słyszę głośny huk, a potem syk... coś wystrzela i czuje jak rower się obniża.
Co do jasnego pioruna!? - myślę sobie. Z zaskoczeniem oglądam rower, podejrzewając niesforną  oponę tylną. Niestety ku swojemu zaskoczeniu zauważam, że to tym razem przednia opona jest bez powietrza.

Oglądam dokładnie koło i zauważam, że zawór "dunlop", znany w składakach z przed lat, wystrzelił. Traf chciał, niestety, że w przedniej oponie miałem taką właśnie dętkę. Było to używane koło z roweru z naszego serwisu, nie chciałem inwestować w nowe dętki, a że przednia guma była szczelna, to zostawiłem taką jaka była. No i w końcu chyba  strzeliła na mnie focha. Zawór musiał się poluzować na nierównościach i najzwyczajniej w świecie, wystrzelił pod ciśnieniem.

Nie znalazłem śladu po nim, ale sądząc z huku, to wystrzał był konkretny i poleciał daleko. Pewnie jakiś dziś go zje!

Efekt? Do Domu znów na kapciu. Miałem zmianę, ale szło do zmroku, a ja już nieco zmarzłem. I nie chciało mi się z majdanem rozkładać na środku wału Wiślanego, poza tym żona już mówiła przez telefon coś o szykowaniu obiadu, więc pazerność na jedzenie wygrała!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Weekend z rodziną || 63.00km

Poniedziałek, 22 sierpnia 2016 · Komcie(2)
Miałem w sobotę jechać do Żyrardowa kibicować zawodnikom BBT, ale nie zdecydowałem się. Cały tydzień byłem tylko w pracy, albo spałem, postanowiłęm oddać weekendu czas Jaśkowi i Żonie. Nie zmienia to faktu, że w sobotę po pracy z nową Książką w uszach, popędziłem na pętelkę (niebawem będę jak Trolking i będę miał swoje 60tki, tak jak on swoje 50tki). Trasa obfitowała w klasyk Legionowski:) Czyli Zegrze Jachranka Dębę Janówek Jabłonna i Legionowo.
Stowarzyszenie Umarłych było co dziwne, coś krótkim audiobookiem, więc szybko trzeba było szukać kolejnego;)Nowa Książka, jaką zacząłem słuchać, to "Niezgodna". Napisana przez Roth Veronica!
Był film o tym, ale rzecz jasna książka to inna bajka. Czyta ją moja ulubiona lektorka Anna Dereszowska. Jest to kolejna trylogia, której chce posłuchać. Lekko post-apokaliptyczna wizja, bardzo podobna do Kosogłosa, ale w lekko innym ujęciu. Idzie przyjemnie w ucho.

Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.

Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany...

Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.

Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami.

A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.


Tydzień samotnego stróżowania w sklepie zakończony. Udało mi sie przetrwać burze, przetrwać nawałnice klientów i udało mi się unieśc ciężar samotnego decydowania i dyskutowania z klientami. Raz było lekko raz trochę bardziej pod górkę, ale satysfakcja jest. Zbliża się Wrzesień, gdzie dzieci wrócą do szkół a w sklepie znów zapanuje dawno wyczekiwany spokój.

Zamawiacie już pogodę dla mnie na 17 września? - mam nadzieje, że podania wysłane;)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Szybkie 100 || 99.00km

Piątek, 22 lipca 2016 · Komcie(4)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyjazd mający na celu kontynuację słuchania książki oraz podniesienie dystansu do 100km. Jesień coraz bliżej i się noga sama nie wyrobi. Udało się przejechać stówkę z łącznym czasem postoju 10 minut. Pierwsza przerwa była dopiero po 60km. Szybkie rozciąganie i dalej w drogę.

Finezyjnie nie opiszę. Dodam zaś kilka fotek.

Dziś zamiast słońca na niebie towarzyszyły mi chmury. termicznie było około 22 stopni, więć całość dość zadowalająca. Szkoda, tylko, że wiatr nie ułatwiał sprawy.

Sakwa szyta testy i zastosowanie. Brakuje zamknięcia aby skryć jej wnętrze, z drugiej zaś strony super dostęp do aparatu gdy coś ciekawego się pojawi. Opcja zamknięcia jednak chyba musi być! Popracuje nad tym!

Kierunek Zakroczym.

Pola lasy... i wiatr w twarz.


To odcinek mega upierdliwego asfaltu. Cały popękany, w dalszym odcinku łata na łacie. Kopy takie ponalewane ze smoły i okraszone żwirem. Matko-bosko-jedyno... jak na mp 2014 na Lubelszczyźnie. Umęczyłem się na tym odcinku, a prędkości nie dało się ujechać większej niż 22km/h, bo wiatr usilnie wiał w Dziób!

Zaraz za Nasielskiem po 60km robię chwilkę przerwy, bo lekko zesztywniałem. Ani ta moja trasa nie powala prędkością ani dystansem. Standardowa, ale przygotowanie ciała do przebywania więcej niż 3h na siodełku - samo się nie zrobi. Teraz gdy już Janek jest w bezpiecznych ramionach mamy, jest szansa na wyrwanie się nieco dalej. Wcześniej musiałem być non stop w pogotowiu.
Nie zmienia to faktu, że sms-ujemy z Mamusią co jakiś czas i pozdrawiam średnio 10x 100km.  he he.


Trasa na Szadki i Serock... Cisza spokój i wiatr w plecy. Tyłek i lędźwie już odczuwałem, za to na liczniku leciało 30km/h

Jak zwykle przeładowany - sakwa prawie pusta, ale ubranko na chłodniejsze pory miałem. Kurtkę od deszczu też. Do tego cała masa jakichś pierdół. Niech się nogi przyzwyczajają, że lekko nie będzie.

Ostatni odcinek to dokrętka przez Wieliszew i okolice. Jak na złość ilość plików wgranych do mp3 z książką się skończyła. Książka urwała się w połowie wątku... muszę uzupełnić mp-trójkę i posłuchać przy innym wyjeździe.

Podsumiwanie:
Generalnie dzień był słaby. Jechało się słabo i ogólnie ta stówka zmęczyła mnie bardziej, niż się tego spodziewałem. Nie ukrywam, że to wyjazdy typowo treningowe, bo plan startu pod koniec września jest. Mniej więc jest zwiedzania a więcej "zap&%@@#", ale szosowych prędkości nie imam się. Chcę po prostu "wytrenować" w sobie umiejętność ciągłej jazdy ze stałą prędkością i zmniejszenie ilości niepotrzebnych postojów.

A kulek? Kulek ma się dobrze, choć ostatnio ma jakieś foszki. Troszkę marudzi i czasem nie wiadomo czemu płacze w sumie bez powodu. Tak tak wiem - pewnie poówd jest zawsze. Ale "podwozie" suche, najedzony a on płacze. Dopiero jak się go nosi usypia. Uczymy się rodzicielstwa każedgo dnia!

Księgowi pozdrawiają rowerową społeczność! BS !



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Szybki wyskok - szycie || 64.00km

Środa, 20 lipca 2016 · Komcie(2)
Runda znana wam już poprzednich wpisów, dziś lekko zmodyfikowana została. Noga mi coś odmawiała posłuszeństwa prawa i postanowiłem nie targać sie po podjazdach. Samo płaskie dziś było! Zresztą ci co w góach mieszkają, pewnie pokłądają się ze śmiechu, jak mowa o podjazdach.

[ps gratki dla tROlkinga za 200tkę]

Po powrocie z rundy ( rzecz jasna  z książką pedałowałem ) postanowiłem zagospodarować sobie czas i troszkę poszyłem. Mały spał zona odpoczywała był czas dla mnie i pokombinowałem sobie z kawałkiem niby-filcu i resztki tropiku do namiotu.

Przymiarka i obliczenia...

Pierwsze wykroje i pierwsze poprawki "projektu"

Wprowadziłem boczne usztywnienie w postaci filcowych kółek. To dało sakwie trwały kształt.

ręczne szycie skraca życie - ile ja się razy ukułem igłą... ;)

konstrukcja w wersji roboczej...

wersja 1.0

wersja 1.0

To nie tak, że nie da się, czy nie mam sakwy na kierownicę. Po prostu chciałem sprawdzić czy się da, czy umiem i jak bolą nakłuwane notorycznie igłą palce... efekty? Hmm nawet zadowalające. Mini sakwa na kierownicę na drobiazgi. Nad zamknięciem pracuje. Pewnie będzie na rzep, lub "haftki".

Jakieś wasze propozycje? Jakiś upgrade? Jest wersja 1.0 więc powinna być i 1.1 lub 2.0;D



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Runda Honorowa || 44.00km

Niedziela, 17 lipca 2016 · Komcie(4)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyskok w chwili wolnej. Wczoraj miałem dzień przerwy bo maluszka kąpaliśmy, a dziś zdecydowałem się przejechać przynajmniej 40km aby rozruszać nogi. Przez większość czasu ciągnęło mnie biodro, w sumie dość dziwna sprawa, bo do tej pory mi nie doskwierało. To był ból nie tyle ze stawu gdzieś z głębi, co ból taki jakby się skóra biodra ocierała o kość i jakbym sobie obtarł skórę od wewnątrz. Po około 25km przeszło jak ręką odjął.

Trasa w sumie bliska standardom, ale na początku pojechałem nie na Janówek, zaś  na Dwa rondka w Wieliszewie, a potem Dębę i Jachranka. Agnieszka nie chciała bym dziś znikał na długo. Toteż posłuchałem się żony i wróciłem po dwóch godzinach.

Jak obiecywałem nowa książka zaczęta. Na razie się nie dzieje za wiele, ale Brown słynie z tego, że rozbuduje na pewno fabułę.
Nadal na Tacierzyńskim do końca przyszłego tyg, potem powrót do pracy. Jakoś udaje nam się dotrzeć. Aga się lepiej po porodzie czuje, a ja też staram się ją wspierać.





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocne Harce - Kulanie Kulka! || 74.00km

Piątek, 15 lipca 2016 · Komcie(11)
Kategoria Pojeżdżawki
Bycie ojcem. To coś całkiem nowego. Nowe wrażenia dotykowe, smakowe, słuchowe i ta radość z istotki, która pojawiła się na świecie. Czasem jest ciężko, ale jak patrze jak śpi i robi swoje miny to mnie rozbraja.
Po całym dniu "kulania kulka" przyszedł czas i na moje "marsjańskie lądowanie". Nie było to kwestia treningu, czy odpoczynku. Po prostu wycieczka rowerowa zahaczająca o noc.




Jazdę skończyłem o 23 i na tym również wyjeździe zakończyłem słuchanie książki o przygodach człowieka na Marsie. Dziwne zakończenie, liczyłem na coś jeszcze, jednak sama książka bardzo mi się podobała. Wszystko za sprawą lektora. Jacek Rozenek to super głos i bardzo pasują mi książki czytane przez niego.

Sama jazda dość dynamiczna, bo i chłodno było nocką. 14 stopni tylko.

Mapa dla Katany:


Niebawem rozpoczynam kolejnego Audiobooka: Zwodniczy Punkt - Dan Brown

A jak wasza lista rowerowych audiobooków? Podzielcie się ze mną w komentarzach!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,