Do pracy!, strona 19 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Do pracy!

Dystans całkowity:14811.53 km (w terenie 196.14 km; 1.32%)
Czas w ruchu:120:08
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:469
Średnio na aktywność:31.58 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Do pracy w pierwszego! || 34.00km

Piątek, 1 maja 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Dziś byłem w pracy. "K" chciał abyśmy sklep otworzyli, bo to majówka, może coś tam uciułamy. Zresztą serwisów było troszkę do nadrobienia i... otworzyliśmy. Miało padać, więc rowerków nie wystawiamy za wielu. Ja ogarniam zatowarowanie opon, "K" robi serwis.

Jeden taki pan wydzwaniał do nas ostatnio:
<wtorek>
- Rower mój już zrobiliście?
- eee dzień dobry - przerywam mu w pół zdania lekko zaskoczony takim startem z jego strony...
- No?!
- A jaki to rower? - dopytuje lekko poirytowany.
- Jak to?
- W sprawie jakiego roweru pan do nas dzwoni...
- co za serwis... nie wiecie jaki rower robicie?
- Chciałbym panu przypomnieć, że nie tylko pana rower był naprawiany w ostatnim czasie.
- Tak wiem ale pan zapewne ma to napisane na tej karteczce.
- Dobrze sprawdzę... - wkurzony przewalam karteczki. Znajduje  - Trek?
- No brawo...
- Nie jeszcze nie gotowy. Miał być gotowy na czwartek...
- Czyli jeszcze go nawet nie zaczęliście robić?
- Jak powiedziałem rower jest wpisany na czwartek...
- Aha dobra. <klik>

< środa >
- dzwonie w sprawie roweru.
- Witam.
- Zrobiliście go już może?
- Pan od tego treka? - pytam zaskoczony...
- No tak. A co zrobiony?
- Nie, przecież rozmawialiśmy wczoraj i powiedziałem panu, że jest zapisany na czwartek.
- To dziś go też nie zrobicie?
- Jak starczy nam czasu to może zrobimy, ale to wtedy zadzwonimy do pana
- A dużo macie pracy?
- Dużo...
- Czyli nie zrobicie?
- Nie wiem proszę pana. Jak mówię, jak uda nam się zrobić to damy znać, że jest do odbioru.
- A o której będzie pan wiedział czy zrobicie czy nie?
- Jak go zrobimy! - Tracę cierpliwość... - Im dłużej będziemy taki dialog prowadzić, tym mniejsza szansa, że rower nie będzie gotowy na czas!
- Czemu! Przecież jest zapisany!

- Jak nie pozwoli nam pan pracować i będzie do nas wydzwaniał to sam się rower nie naprawi... Ma pan jeszcze jakies pytania czy mogę wracać do pracy?
- To ja jeszcze przedzwonie wieczorem...
- tia...

<wieczór> Pan dzwonił 3 razy, mieliśmy klientów nie mogliśmy odebrać. W końcu odbieram telefon
- I jak udało się?
- Nie.
- Czemu?!
- Nie wyrobiliśmy się. Spokojnie jutro będzie zrobiony, tak jak pan ma w terminie.
- Ale pan powiedział, że może dziś uda się go zrobić.
- No i się nie udało.
- Czemu? To coś powazniejszego?
- Nie wiem, nie zaczęliśmy jeszcze go robić.
- JAK TO? Przecież pan powiedział...
- Prosze pana, czy ja za przeproszeniem rozmawiam do pana po japońsku? Na kartce masz pan napisane, jak wół że rower jest do odbioru w CZWARTEK!!! Dziś jest środa, rower będzie gotowy na czas. Ile razy jeszcze będzie pan wydzwaniał i dopytywał. Czy naprawdę tak trudno jest poczekać jeszcze jeden dzień.
- No wie pan, majówka...
- I super! Rower będzie gotowy na majówkę! 
- No to dziękuje panu - do widzenia.
Pan nieco spauzował po moim monologu, ale z tonacji głosu nie był urażony. Po prostu sprowadzony do szeregu.

<czwartek> 10:30
- dzień...
- nie jest gotowy...
- aha dobrze. To do widzenia.

Zrobiliśmy rower, dzwonimu do klienta. Jest godzina 14;30. 

- witam sklep rowerowy z tej strony dzwonie, że rowerek jest już do odbioru. 
- Wie pan co, a jutro pracujecie?
- Tak,
- To ja bym jutro po niego przyszedł.
- Eeeee jutro?
- No, bo dziś nie dam rady...

<jutro>
- Dzień dobry.
- Sklep rowerowy w czym mogę pomóc?
- Wie pan co, ja ten rower odbiorę po weekendzie majowym. teraz jestem na działce to nie mam jak go zabrać...




Nie mam pytań...



W drodze powrotnej z pracy złapała mnie burza... zmokłem jak kura. Parłem na przód w takiej ulewie, że aż szaro było.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przed weekendem || 70.00km

Czwartek, 30 kwietnia 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Kolejne dwa dni dojazdów zbieram w jeden wpis. Mam nadzieje, że mi nikt głowy nie urwie;) Tak już jest jak się pracuje i odpoczywa na rowerze - jednocześnie. 


Nie wiem co to za dzień tygodnia. Chyba środa... budzę się strasznie obolały. Lewy bark wychodzi z siebie. Nie wiem na ile to pozostałość maratonu, na ile przedźwiganie w pracy, ale ewidentnie ręka ma dość. Zwlekam się z łóżka i szukam żony - żona już coś w kuchni dzierga. Dzień zapowiada się trudny. Wyjątkowo nie podpasowało mi spanie na lewym boku i czuje sie jak pokraka. 

Kanapeczki, herbatka i w drogę. Oczywiście jak żonka poszła do pracy zasiedziałem się i wcyhodzę dopiero 9.05. Nie ujechałem jednak daleko, gdy czuje pod nogami tłuczenie. Staje i co? Kapeć... FUCK. Trzeba zmienić dętkę. Decyduje się jednak na szybki bieg do domu z rowerem i zmianę roweru. W końcu mamy ich kilka w stajni:) Wskakuje na przełaja Agi i dzida! Od startu do mety walczę z czynnikami niesprzyjającymi. Nie dość, że wiatr w twarz, to jeszcze zimno mi! Jak zmieniałem rowery musiałem zapomnieć rękawiczek z domu. I tak jestem w du** z czasem, wiec rezygnuje z kolejnego powrotu. Jadę w tym co mam.
Słońce oszukiwało, bo było piekne niebo, lekkie obłoczki, a zimno i lodówa taka, że szok!

W pracy - cóż, jak to w pracy. Ostatnio mniej wyjątkowych sytuacji. Coraz to więcej serwisów i ciśniemy je jeden po drugim. Rekordzista z serwisem i częściami w rower za 1000zł wsadził 650 zł. Prawdę mówiąc, czasem zastanawiam się, jak oni te rowery trzymają. Niektóre aby przyprowadzić do serwisu trzeba się postarać. Zdarza się, że ktoś wlecze za sobą trupa <rower> i ledwo wnosi go do sklepu. Potem zdziwiony jak mu mówimy 300-400 zł za serwis. 
- Panie, ale ten rower 400 zł warty.
- Niestety jego stan pozwala nam na dwa wyjścia - albo wyrzuca pan i kupuje nowy, albo robimy serwis!
- ile nowy tak jak ten góral?
- 1500 zł myślę, że znajdziemy coś.
- Ło matko - to robimy tego. 1500 zł za rower to nie dam! Panie teraz 3000 zł to auto kosztuje!
- Nazwisko... Nr tel...

Rower spisujemy skrupulatnie co i za ile wymiana itp. Czasem taki serwis to skaranie boskie. A czasem totalna budowa. Wycina się linki, wycina pancerze, przerzutki nowe, łańcuch, wolnobieg... Rower staje na koła jak nowy!

Po pracy tego dnia jakoś tak miałem dość. Dzień był dla mnie jakiś kryzysowy. Pod koniec marzyłem tylko aby iść do domu i spać. W końcu czas powrotu. Zapomniałem, że z Agnieszką umówiłem się do OBI. Jadę do domu dosłownie dzwoniąc zębami. Wieczór idzie na mróz. Rany, ale mnie wy-telepało! Wizyta w OBI i powrót dopełniają mojego złego samopoczucia. W wannie leżę w kąpieli chyba 45 minut. Tak mnie nie chce chłód puścić. 

Padam na twarz i nie wiem kiedy usypiam.



Dzień to przepiękny dzień to wspaniały. Wstałem nawet chyba dość wcześnie bo 6:45 już piłem herbatkę. Nie wiem skąd tyle Energi we mnie. Kanapki pyszne, wszystko smaczne! Jest moc! Najpierw kurs do piwnicy i zmiana dętki. W sumie dziura wyglądała jak od "snake`a", nie wiem skąd, nie wiem jak. Po zmianie gumy, atakuje mięsny. Weekend się zbliża i przez sklep przewija się tłum. Czekam w kolejce, a ludzie kupują mięsko jak na wojne. No cóż. Odstałem swoje i kierunek dom. Na mieście jakieś zamieszanie, chyba ze dwa razy mnie atakują auta. Nie wiem gdzie ci kierowcy mają oczy. Dobrze, że refleks mam lepszy niż oni cela...


W ciągu dnia kociołek. Dętka - opona - dętka - jarzmo - lampeczki - dętka opona - pompeczka... 









Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po-maratonie i po-po-maratonie... || 60.00km

Wtorek, 28 kwietnia 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Pierwszy dzień po maratonie upłynął pod znakiem "czy mnie jeszcze boli d...?". O dziwo nie bolała, jednak mój stan porównać można do dobrze skacowanego młodego imprezowicza. Niby trzeźwy, a taki jakiiś wątły... Ręce na kierownicy, nadal bolą. Choć już zdecydowanie mniej. Rozmasowuje je sobie i wymakam wieczorami w ciepłej wodzie. Uzupełniłem zasoby magnezu i elektrolitów. A w pracy?

Dzień mnie rozpieszczał. Na serwis trzeba było pomyć rowery, więc myłem je, opalając się w słońcu. Jakie piekne słoneczko byłow poniedziałek! Rany - jak mi to pomogło. No lek na długodystansowego kaca! Mogłem kontemplować i rozmyślać co poszło nie tak, a jednocześnie pucowałem jednoślady. 

"K" skwitował mój wyjazd:
- taki tam zmarnowany weekend. Porwałeś się na górki, podjazdów nie jeździsz, totalnie bez głowy.

Tu pojawia się pytanie - czy wyjazd był zmarnowany? Faktycznie, dystans mnie przerósł, faktycznie górki szły mega opornie, no i faktycznie styrałem sie jak osioł. Nie rozpatruje tego jednak w aspektach klęski. "K" ma podejście do jazdy o wiele bardziej "kwalifikowane". Sam kiedyś stwierdził, że nie umie jeździć "ot tak sobie". On musi trenować i mieć cel. Ja z trenowaniem mam niewiele wspólnego, a robienie agrykoli po 10 razy - mnie przerasta. Nie traktuje wyjazdów takie jak tamten w kwestii zawodów. To raczej spotkanie towarzyskie, a jeśli przy okazji uda sie połączyć wyjazd "piwny" z wyjazdem na długi dystans - to czemu nie?

Poniedziałek to był również czas pewnych zmian. 
Przede wszystkim, przesunąłem kasetę na górską. Zabrałem małą zebatkę i dołożyłem jedną większą. Jest wszystko lżej.
Po drugie, zakupiłem oświetlenie do roweru. Dość mam już swojej lampki. Chcę wreszcie coś widzieć w nocy!
No i po trzecie - zamierzam - mimo wszystko - zabrać się za jeżdżenie. Mam czas teraz na dobre przygotowanie się. Jak tylko organizm się "zaadoptuje" po takim treningu Kaszubskim i zregeneruje, dołożę kilka cegiełek do dystansu, aby jednak odpowiednią kondycję mieć.




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zalatany - zaniedbany || 32.41km

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Ostatnio troszkę zaniedbuje się we wpisach blogowych. Niestety, naprawdę nie mogę uszczknąć choć troszkę czasu na coś większego - więcej treści. Wpadam do domu, zaraz jakiś wyskok na zakupy. Czasem wracam do domu przez Warszawę dookoła i jak wracam to juz jest relatywnie późno. 

W pracy dziś urzędowałem sam. Obsługiwałem serwis, sklep i jeszcze robiłem za doradcę. Ogólnie spoko, chleb powszedni, ale faktycznie jak się kociołek zrobił to mi rąk brakowało. 

Dialogów słynnych nie było, za to dużo pierdół. Dętek wymieniania, serwisy piast na szybko i tego typu rzeczy. 

Wydaje mi się, że nie wiele zrobiłem, a dzień mi tak spierd..., że szok. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po-wrotka, wiotka... wietrzna pieszczotka... || 47.79km

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dzień słoneczny, dzień wiosenny, gdyby nie wiatr, który stawiał mnie dęba. Do pracy jechałem jak na rowerku stacjonarnym. Jadę albo nie jadę. No umachałem się jak dziki. Nie sadziłem, że będzie aż tak ciężko... po prostu mnie zwiewało z drogi. 

W pracy sporo serwisów i troszkę sprzedawania. Dzień bez aspektów ciekawych dialogów. Dziś nieomal monotonnie. 

Po pracy uderzyłem z wiatrem do Płochocińskiej i powrót przez Jabłonnę i las. Z wiatrem oczywiście przyjemnie i bez zmęczenia, natomiast od Płochocińskiej już z wiatrem w dziubek...

Nie piszę wiele, bo zalatany jestem. Maraton blisko, pracy sporo i tyle do ogarnięcia, że ło-je-zu...





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

zimność || 85.00km

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · Komcie(10)
Kategoria Do pracy!
Sobota upłynęła pod znakiem chłodu i zimnego wiatru. Dziś równiez postanowiłem nagrać swój pierwszy w 100% pełny Cyclo-Vlog. Jak komputer nie oszaleje od ogromu materiału do opanowania, to jeszcze dziś film powstanie. Obecznie procesor warczy na 100% obrotów, go pro studio sie nie tnie, więc nie zapeszajmy.

Sobota, dzień wyczuł chyba, że będzie weekend i pogoda się popsuła. Samego handlu jednak malo nie było. Sprzedalismy kilka rowerów, mimo naprawdę kapryśnej pogody.
Po pracy przyjechała po mnie Agnieszka. Jej szosa dogorywa, a zwłaszcza napęd w niej. Niebawem może uda się sprzedać jakiś z rowerów które mamy w domu. Bo zarówno miejsce, jak i kasa by sie przydały.

____________________________________________________________
Drugim etapem dzisiejszego dnia był nocny rower do Warszawy, tu również powstał filmik. Zanim jednak wrzucę filmiki musicie nacieszyć się samym wpisem. Komp - mieli i mieli te video jak szalony już godzinę prawie;)

[edit] - film obecnie musi poczekac na publikacje bo YT nie lubi mojego filmu :)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W porannym słońcu - dzwońcu. || 32.87km

Piątek, 17 kwietnia 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Rano swoje kroki - a może w zasadzie koła - skierowałem do Przychodni. Oczywiście standardem takich miejsc jest inwigilacja i dbanie o swoje. Zacząłem więc wypytywać kto ostatni i te pe... w zamian i mnie prześwietlono "a na którą ma? Bo ja to tylko po receptę dla męża to szybko". Taaa. Ja też tylko po receptę, bo w przychodni zmieniono zasady i teraz już nie można recept na karteczki brać. Trzeba po regularnie brane leki - przyjść osobiście do lekarza aby wypisał świstek. Cóż, jak potem człowiek chory i ma gorączkę termin na przyszły tydzień lekko, bo każdy się teraz musi zapisywać po recepty...

Udaje mi się wejść, i wyjść cało. Myślałem, że się spóźnię do pracy, ale wyszło całkiem sprawne pedałowanie, toteż o czasie docieram.

W robocie - klasyka gatunku. Serwisiki. Ostatnio chyba z zemsty nam te rowery przyprowadzają. Co jeden to lepszy. Im bardziej zardzewiały i zapleśniały, tym lepiej. Może jakiś konkurs na fejsie rozegrali, a my nic nie wiemy? Szczytem był rower rheno, zielony full, w którym koszt wymienionych cześci wyniósł z robocizną 570zł, wartość roweru w zakupie połowa tego;) Dzwoniliśmy 3 razy bo ciągle coś się psuło. To jedno to znów kolejne, i za każdym razem dokładnie pytałem, czy aby napewno rozumiemy się, że to już będzie tyle a tyle kosztować.
"Panie robimy ja za pińcet sidymdzisont rowera nie kupie..."

Ja od rana walczyłem z dwoma składakami, jeden z nich kończyłem, drugi zaczynałem. Firemka za 200zł w selgrosie kupiła rower aby pracownicy mogli się poruszać z pkt A do B, rower tak zardzewiały, że na złom tylko się nadawał. Każda śruba i odkręcenie to dramat jednego aktora... mnie. Suma summarum, zrobiony, ale poległem na lampie. Tylna lampa, taka wisienka na torcie. Myślę, pewnie szybko pójdzie, pewnie kabelko poprawie i będzie świeciła z dynama. Kurcze... najpierw ukręciła się żarówka potem cała reszta. W rezultacie wymieniłem lampe na nową i? Nadal nie świeciła... pff jutro może z rańca ją "pyknę" aby zalśniła.

Powrót w chłodny wieczorze kwietnia. Naprawdę chłodnym!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wiatrzysko.... - trudni klienci || 57.63km

Poniedziałek, 13 kwietnia 2015 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień przełomu nastąpił, mam nadzieje, że na dość długo ów przełom wykonałem, bo naprawdę jechało się zjawiskowo. Nie wstałem może lekko, bo marudziłem przy śniadaniu, ale jednak z domu wyjechałem 8;20. Zapomniałem sprawdzić prognozy i poza słońcem za oknem czekał na mnie wiatr. Nie jakiś tam wiaterek - wiatrzysko! Trasa standardowa - do Janówka przez "hopki" i w Janówku nawrót. Jak jechałem w kierunku północnym to myślałem, że mnie zdmuchnie. Bez lemondki, bez szans na zwycięstwo i to do tego wszystkiego z samego rana! Na początku trzy hopki wydm w lesie, a potem wiatr w pyszczek. Najs...
mimo to jechało się znośnie i w Janówku po zrobieniu nawrotu pognałem jak rakieta z prędkościami 40-42km/h.

Końcówkę przez Wieliszew wykonałem z sercem na ramieniu. Nie wiem skąd tyle tirów się zebrało na tej trasie... Oczywiście na podwójnych rondkach przed Wieliszewem, ciężarówki muszą wyprzedzać, bo wiadomo - pierwsze będą. Co tam rower! Co tam dziurawe pobocze.

Jadziem szwagir!



Praca, ach praca. Wpadam w bramę 10:01 - fuck spóźnienie. He he. "K" dopalał sobie papieroska. Dziś nie wystawiamy rowerów bo ma padać. Padać? Rozglądam się dookoła i patrzę, że naprawdę zaczyna się chmurzyć. No ok to nie wystawiamy. Dziś więc trzepaliśmy serwisy. Lekko nie było jak zawsze. Nasi ukochani klienci nas motywowali jak zwykle.

Był sobie pan. Rower mu się popsuł. W sumie ten pan temu "roweru" pomógł nieco, a mianowicie zaimplodował sążniście w coś przednim kołem. W wyniku spotkania koła z "tym czymś" widelec się zawinął pod spód. Trzeba było widelec wymienić. 
- Zamawiamy widelec?
- No zamawiamy.

Minął czas, upłynął dzień dwa. Rama pana z bebechami leży na serwisie, pomiatana i kryta hańbą. Dzwoni pan, że widelec ma!
- Witam, mogę wam przywieźć widelec do tego roweru?
- A czyli nie zamawiamy tak?
- Nie, no mam ten widelec to przywiozę. 
- ok 

Widelce nadciągają! Wszystkie pioruny na mnie idą!

- Proszę oto widelec.
- Ok niech pan położy, zaniosę go sobię i położę koło ramy.
- Opony też kupiłem, to byście mi wymienili.
- Hę?
- Przynieść?
- No... tak

- Oto opony.
- Ok, czyli dopiszę do serwisu żeby założyć opony.
- No i klocki mi załóżcie nowe hamulcowe, tam w siatce są, też kupiłem.
- Eeee, rozumiem. - Wyjmuje notes i zaczynam standardową procedurę. - Pana nazwisko?
- Kowalski
- Rower to wheeler? Prawda?
- Tak.
- Czyli zrobić panu pełny przegląd rozumiem z zamontowaniem widelca regulacją...
- Tak tak, a ile to panu zajmie to ja poczekam.
- Możemy się umówić na piątek.
- Jak to? To teraz pan tego nie zrobi?
- No nie. Możemy się umówić na piątek spokojnie się wyrobimy.
- Ale przecież dzwoniłem do was, że wam części przywiozę!
- No ja rozumiem, ale to w sumie nie zmienia postaci rzeczy.
- To mi tego od ręki nie możecie zrobić?
- Wie pan do piątku mamy kolejkę serwisów.
- Ale przecież to tylko chwilka.
- Na serwisie dużo miejsca, chętnie popatrze jak panu to chwilkę zajmuje. - żartuje filuternie.
- Nie no, ale serio chcecie mnie na piątek z tym wpisać?
- Nie wiem, czy pan rozumie powagę problemu. Przywalił pan w coś solidnie rowerem. Złamał pan widelec, przednie koło wygląda jak znak nieskończoności. Klamka jest ułamana od hamulca. Mamy założyć nowe opony, klocki hamulcowe zrobić panu przegląd piast centrowanie kół i uważa pan, że to zrobimy od ręki?
- Ojej, to ja myślałem, że dziś rower odbiorę.
- Przykro mi.
- No ale czemu tego nie zrobicie teraz. przecież teraz pan nic nie robi.
- Czyżby?
- No złożyłby pan raz dwa ten rower...
- Chcę pan iść ze mną na dół i obejrzeć ile rowerów mamy do zrobienia? Chętnie panu wyłuszczę i opowiem krok po kroku, jak się będę nudził do piątku. - poirytowany troszkę studzę pana zapędy.
- Teraz pan przecież nie ma roweru na serwisie.
- Proszę wybaczyć, ale przez grzeczność nie będę kontynuował z panem tego wątku. Jeśli pan uważa, że nic nie robię, i do tego zajmie to panu chwilkę. Za opłatą udostępnię panu wszystkie narzędzia, to pan sobie rowerek "pyknie" raz dwa i jeszcze dziś pan sobie pośmiga!
- Ech - pan pisze na ten piątek.

Spisuje rower, naprawdę zdenerwowany. Po prostu wewnętrznie się zagotowałem. Nie dość, że koleś kupił wszystko na allegro, przynosi rower zmasakrowany po spotkaniu z murem to jeszcze wmawia mi że nie robię nic.



Panie kupię rowera....

- dzień dobry
- Witam w czym mogę pomóc?
- rowera szukam psze pana.
- Jaki rower pana interesuje.
- to dla takiej osiemnastolatki.
- mhmm
- tylko aby tak do 400zł nie więcej.
- Przykro mi, nie posiadamy takich rowerów.
- Nie? - Pan dziwi się tak, jakbym mu oznajmił że właśnie wszedł do ogrodniczego a nie do rowerowego. 
- Nie...
- A ile najtańszy. 
- 600zł, taki z koszykiem na stalowej ramie, z dynamem.
- Nie nu, łona chce górala.
- Górskie od 1100zł się zaczynają. 
- Mhmm. no dobrze. To Wie pan co, to ja w takim razie potrzebuje dwa koła.
- Dobrze, a jakie?
- Aluminiowe...
- Ale jaki rozmiar.
- O takie oooo.
- Góral?
- Tak.
- 26 cali.
- No tak tak. 
- Dobrze, a tylne koło chce pan na wolnobieg czy na kasetę?
- Hę?
- Sa dwa tryby mocowania zębatek...
- Oj to ja nie wiem. A które tańsze?
- Wolnobieg.
- To to wezmę.
- A ile biegów?
- Nie wiem, ale ile powinno być?
- Nie wiem niech pan mi powie - Facet rozbawia mnie tak, że o mało nie wybucham śmiechem w twarz.
- Dobrze, to ja to ustale. Kierownica jeszcze aluminiowa.
- Prosta czy gięta?
- Prosta

- to jest kierownica?
- No nie inaczej. - znów zmuszam się aby się nie roześmiać. Pan jest przezabawnie nieświadomy świata rowerowego. 
- A gdzie ona ma ten, taki pręt?
- Mocowanie dokupuje się oddzielnie. 
- To ja chcę też to mocowanie.
- Łopony jeszcze i dętki...
- Proszę.

Pan wybiera jeszcze kilka elementów, co chwila potykamy się w dialogu na kolejnych niuansach technicznych. Summa summarum podliczam pana i wychodzi panu 520 zł. Pan mówi, że musi zadzwonić i skonsultować sprawę. Rozumiem pana i pozwalam wykonać telefon. pan wydaje się miły i kulturalny i wychodzi ze sklepu aby zadzwonić. A ja stoję i czekam czekam... czekam. Wyglądam przed sklep. Pana nie ma. Hmm co za typ. Po prostu sobie poszedł. Ani słowa, że nie weźmie, czy że za drogo. 40 minut z nim dyskutowałem, dobieraliśmy części, a ten po prostu sobie wyszedł bez słowa.


ście>


Dzień przeleciał bardzo szybko, udało się sporo w serwisie zrobić. W sumie razem z "K" Chyba z 5 serwisów zrobiliśmy. Pełne przeglady rozbieranie piast, centrowanie kół. Wszystko! Full opcja. Do tego jeszcze udało mi się umyć kolejne rowery na serwis. 
W drodze powrotnej do domu znów miałem pod wiatr. Co za pogoda... niezmiennie jednak, tak jak i rano jechałem z taka energią, że miałem wrażenie, że choćby i 20% ściankę z blatu wezmę!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocny rower z żoną || 80.80km

Niedziela, 12 kwietnia 2015 · Komcie(0)
W sobotę pogoda była tak piękna, że aż nie chciało się pracować. Oczywiście trzeba było swoje zrobić i dopiero po 17 ej bylem wolny. Wcześniej wpadła do nas do roboty Aga na szosie i posiedziała z godzinkę. Dzień mimo iż słoneczny nie przyniósł wielkiej sprzedaży. Nie wiem co z tymi ludźmi. Nie mogli się zdecydować. Wszyscy wpadali tylko pooglądać. Najgorsze stwierdzenie dzisiejszego dnia?
"to ja się jeszcze zastanowię".

Po pracy ruszamy z Agnieszką na rower do Warszawy. Ciepły dzień, ciepła noc... jedzie się przyjemnie, choć obawiam się co zastaniemy w Warszawie. Sobota - warszawa na deptakach, Warszawiacy w klubach. Dawno nie widziałem tylu ludzi na Krakowskim przedmieściu. To było niesamowite... normalnie ulica wyglądała jak deptak...

Dojechaliśmy w końcu do miejsca, gdzie zrobiliśmy powrót. Ubrani już nieco cieplej i w kamizelkach odbalskowych budziliśmy postrach szos. 

Przyjemna nocna jazda z żoną szosóweczkami po pustych od aut ulicach... Naprawdę fajna randka rowerowa wyszła. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jam Twym Panem!!! || 32.75km

Piątek, 10 kwietnia 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień rozpoczął się lodowatym prysznicem. Zajrzałem na forum i zauważyłem, że do maratonu 300km/24h zostało 15 dni. Zaiste wiadomość powaliła mnie na kolana. Jakoś sobie imaginowałem, że ów maraton jest jakoś w maju a nie teraz. Cóż, trzeba się wziąć za siebie i zacząć jeździć. Kryzys trzeba zaleczyć i tyłeczek zgrabny ruszyć wcześniej przed pracką...pracusią!


>>>Pan mi[...]  Panem Ci JA! <<<

Dzień mijał spokojnie, potem mniej spokojnie, a na końcu się zakotłowało. Tu błotniczek, tu dęteczka, tu pipeczka tu koszyczek... pan mi zrobi hamulec, pan mi tu przykręci, pan mi... pan mi ten bagażniczek..., pan mi tu dmuchnie w kółko, pan mi...
I tak ledwo się zabrałem za serwis, to już mi wyznawcy wpadali i skandowali imię me pańskie

Udało się wskrzesić jednego trupka na serwisie. Nie cackałem się wyciąłem wszystko. Linki pancerze... fru! Kaseta i łańcuch FRU~!!!! Korba FRUUU!! Serwis piasty tył, serwis piasty przód, centrowanie, nowe linki pancerze, klocki hamulcowe. W sumie z roweru B-twin została tylko rama koła i kierownica;) Efekt? Rower śmiga jak malin, a inwestycja 350 zł jest widoczna gołym okiem. 


Jeszcze nie wypaliły się znicze po śmiertelnym wypadku, który zakończył się na drzewie, a dziś jakieś 400m od naszego sklepu karambol. Pięć aut rozbitych i sporo osób poszkodowanych. Droga zablokowana po raz kolejny.
Przyczyny niejasne... ponoć pani zasłabła za kierownicą. Efekty? Cóż zobaczcie sami!





















Więcej tu:
http://gazetapowiatowa.pl/wiadomosci/nieporet/niep...


Strasznie to wyglądało, i powiem wam, że naprawdę jak codziennie jadę ta drogą nie jest tak niebezpiecznie. Może to tylko pozory, że ta droga tu jest taka spokojna. Motorami szaleją jak wariaci. A sezon się zaczął niedawno... ech. Strach autem jechać...a rowerem?



Aha i chyba wyleczyłem się z niemocy. Wystarczyło dopompować koła szosy z 4 atm to siedmiu:) Zobaczymy jutro! Jak będzie się jechało


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,