ciekawsze wpisy, strona 4 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

ciekawsze wpisy

Dystans całkowity:1983.32 km (w terenie 197.00 km; 9.93%)
Czas w ruchu:31:51
Średnia prędkość:21.47 km/h
Liczba aktywności:47
Średnio na aktywność:42.20 km i 5h 18m
Więcej statystyk

wulkan... erupcja... tsunami || 25.00km

Sobota, 16 kwietnia 2016 · Komcie(7)

Drzwi zdawały się tego dnia nie zamykać... dobrze, że to było nadal wielkie stalowe ciężkie skrzydło, bo zbyt lekkie klienci by wyrwali z zawiasów. Z upływem czasu ze względów komunikacyjnych zamocowaliśmy blokadę złożoną z przeciągniętej dętki zahaczonej o klamkę. Tak zwyczajnie było nam łatwiej. Przepływ wchodzących i opuszczających sklep osób zdawał się wzrastać z każdą minutą... apogeum było około 12:08 wtedy na parkingu stało 8 aut a w sklepie było chyba z 15 osób.

Ale po kolei...

Montuje rower, klient zapłacił za rower i czeka na dworze. Do roweru do zamocowania są: nóżka, błotniki, licznik, koszyk bidonu i komplet oświetlenia. Uwijam się jak w ukropie...
- długo panu się zejdzie jeszcze z tym rowerem? - pan wszedł do sklepu jakieś 5 minut wcześniej i zakomunikował, że ma problem i chce aby mu ktoś pomógł.
- proszę pana proszę chwilkę zaczekać, zaraz skończę i podejdę do pana, ja albo kolega.
- pan tylko ten rower robi, a ja nie mogę jechać.
W sklepie godzina zero. Ludzi tłum, obaj jesteśmy zajęci, klienci wchodzą wychodzą, obsługujemy, ogarniamy. Pan wyraźnie nie ma czasu.
- Ja jadę na wycieczkę i nie mogę jechać bo mi siodełko pękło! Pan by podszedł zobaczyć tylko!
- Jak skończę tu z tym rowerem i wydam rower klientowi to do pana podejdę...
- phi!



- i kończy pan już?
- przepraszam, ale czy ja się jasno nie wyraziłem? Jak skończe ja lub kolega to pana obsłużymy

Wchodzi kolejny klient. Od wejścia komunikuje, że on po rower z serwisu. "K" obsługuje klientów z marszu, ja jestem lekko zablokowany mocowaniem akcesoriów do roweru. Temu panu dętkę, temu znów lampkę, no i też utknął na państwu z którymi przymierza rower na dworze.

- Przepraszam ja rower z serwisu odebrać chcę
- Dobrze proszę poczekać, zaraz ktoś panu go wyda.
- Ja byłem pierwszy - wpada pan od siodełka - ja już tu czekałem.
- Ale ja po rower z serwisu.
- A co mnie to interesuje, ja wcześniej przyjechałem

- Czy nie może pan kogoś poprosić do pomocy?
- Nie proszę pana, jest nas dwóch nie rozerwiemy się
- To może trzeba więcej osób zatrudnić, jak pan się nie wyrabia?!
- Oczywiście - rozważymy tą propozycję dziękuje za podpowiedź.

Wychodzę z serwisu bo rower skończyłem i idę do klienta co czeka na dworze aby wydać mu rower. Chce mu dać kartę gwarancyjną i wyjaśnić warunki gwarancji.
- Dokąd pan idzie! Niech pan kończy ten rower, bo my czekamy! - pan od siodełka łapie mnie za ramie.
- Proszę zabrać rękę! To po pierwsze! A po drugie proszę mi nie dyktować jak mam pracować! - pan wykorzystał już moją cierpliwość
- Bo pan sobie gdzieś wychodzi!
- Wychodzę proszę pana i nie muszę się panu tłumaczyć gdzie!
- Szczyt wszystkiego! Istny PRL!!!! - klient zaczyna się awanturować - nie ma komu obsługiwać klientów!!!! Czy ja wogle dziś zostane obsłużony? Czy pan sobie będzie chodził?
- Tak będę sobie chodził! - odpowiadam pogardliwie i wychodzę po klienta.
Pan odbiera rower przygotowywany przeze mnie. Pomagam mu go zapakować do auta i wracam do sklepu. "K" już ochrzania pana od siodełka. Widać próbował swoich sił na drugim z nas.

W sklepie rozładowuje kolejkę, sprzedaje kolejne lampki opony jakąś podpórkę... znów jakiś licznik itp.
Kolejny klient to znów wybieranie roweru dla dziecka. Znikam w piwnicy sklepu ( drugi poziom handlowy salon, gdzie stoją rowery trekkingowe). Rozmawiam sobie z klientami dobieram rower dla latorośli. Po schodach schodzi jakiś pan.
- pan tu pracuje?
- tak, a co się stało?
- chcę coś kupić, ale ten pan na górze kazał mi czekać.
- to niech pan czeka. Mamy dziś dużo osób i zaraz pewnie kolega do pana podejdzie.
- i mam czekać!!!???
- A co pan potrzebuje?
- Rower chce dla siebie.
- Jak skończę ja albo kolega, to podejdziemy i wybierzemy.
- Długo się panu zejdzie?
- Nie wiem
- PHI!
[...]

Rower wybrany dla państwa wyprowadzam rower na górę, mam domontować błotniki i kosz bidonu. Prowadzę rower na serwis, a pan co schodził do mnie na dół atakuje od razu.
- mogę już?
- nie proszę pana.
- a czemu?
- bo jeszcze nie skończyłem
- a co pan teraz będzie robił?
- pan wybaczy, ale proszę o cierpliwość, nie skończyłem z państwem.
Kucam przy rowerze na serwisie montuje akcesoria państwo ze mną rozmawiają dobierają kolejne do roweru, ja je szykuje do zamocowania, a pan niecierpliwy wchodzi na serwis.
- pan chyba nie będzie teraz tego przyczepiał?
- bo?
- bo i co ja mam stać i czekać?

- coś pan taki w gorącej wodzie kąpany - klient od roweru który szykuje też ma dość namolnego - stań pan w kolejce, czekaj. Widzi pan jaki oni mają kocioł? Chyba się chłopaki nie rozerwą!
- PHI!


Dzień zwalnia. Fala pierwsza i druga dobiega końca. Łapię łyka kawy w locie. Jest zimna, gorzka. Z dużą dawką cukru! Moje rozbiegane szare komórki zbieram w całość. Łapię drugi oddech. W sklepie cisza. Parking pusty, jest czas aby poskłądać pozostawione na blacie narzędzia, jest czas, aby chwilę odetchnąć. CIsza i spokój mogą trwać 5-10 lub 15 minut... ale fala nadejdzie. Inna z nową mocą! W biegu zjadam obiad z mokrofali. Jakieś klopsy sosik i sałatka. Żona przeszła samą siebie. Nie mam czasu na delektowanie się - już na monitoringu widzę, jak wjeżdża auto i wychodzi rodzina z dwójką dzieci. Za nim kolejne auto na ulicy z kierunkowskazem czeka już do skrętu, z naprzeciwka już zwalnia kolejne. Jest 14:17 fala druga nadciąga. Ludzie po obiadach w domu ruszają na podbój sklepu!



Do sklepu wchodzi mąż i żona. Znani nam za dobrze. Kupili dla dzieci rowery w zeszłym roku w sierpniu. CO jakiś czas jest z rowerami problem. Najpierw dętki, dzieci notorycznie łapały gumę. Pan wpadał z pretensjami aby reklamacje składać na wadliwe opony. Jakoś panu to wyjaśniliśmy, że to nie podlega gwarancji...
Dziś prowadzą rower, co może oznaczać tylko jedno. Kolejne problemy.
- my z kolejną reklamacją - kobieta jest dość wysoka, zaciśnięte wargi wskazują na duży zapas energi, jaki tłamsi w sobie. Od początku podnosi głos. - Pan zobaczy łańcuch spadł i zaklinował się w ramę!
- Mhmm
- To już kolejny raz mu spada!
- mhm - schylam się, hak od przerzutki krzywy, łańcuch wygięty, smaru zero!
- Ile będziemy razy na ten cholerny serwis ten rower przyprowadzać! We wrześniu robiliście nam ten gwarancyjny przegląd, wcześniej to samo się działo! Teraz znów to się dzieje!
- Kiedy był przegląd gwarancyjny?
- We wrześniu!!! Syn codziennie do szkoły jeździ i ostatnio musiał iść na piechotę, bo mu tak się łańcuch zakleszczył że nie mógł jechać.
- Proszę państwa, to uszkodzenie jest związane z uderzeniem, lub upadkiem roweru na hak. Wyraźnie widać przerzutka jest wygięta, łańcuch miał prawo spaść i się zaklinować.
- MIAŁ PRAWO? KPINA JAKAŚ!!! ROWER BYŁ NA SERWISIE I MIAŁ PRAWO?
- proszę pani bardzo proszę nie krzyczeć, to po pierwsze, po drugie. Rower jest używany codziennie przez syna do szkoły. Sama pani powiedziała. Być może rower, się przewrócił na hak, lub na stojaku pod szkołą ktoś mu uderzył drugim rowerem i stąd ta awaria.
- JA NIE BĘDĘ JUŻ ZA ŻADNE SERWISY PŁACIŁA!!! PAN MA TO NAPRAWIĆ MNIE TO NIE INTERESUJE!
- po raz kolejny proszę, aby pani nie krzyczała.
- JA NIE MAM ZAMIARU NABIJAĆ WAM KASY!!! ROWER KUPIŁAM, I DO JASNEJ CHOLERY OD ROKU CZASU CIĄGLE SIĘ Z NIM COŚ DZIEJE. ILE MOŻNA!
- Nie twierdze, że to wina pani syna. Po prostu kwestia użytkowania, być może pod szkołą inny rower się wywr...
- TO ROWER 15 LATKA, JEŹDZI NIM CODZIENNIE DO SZKOŁY NIE MIAŁO PRAWA SIĘ NIC POPSUĆ!!!!!! PRZECIEŻ SAM SOBIE TEGO NIE WYGIĄŁ!!!!!
- reklamacja jest niestety niezasadna....
- I CO PAN MI KAŻE PŁACIĆ?
- no jeśli odda pani na serwis trzeba zapłacić.
- PAN ODSYŁA TEN ROWER NA REKLAMACJE!!!
Cóż nie miałem już o czym rozmawiać. Podałem wniosek reklamacyjny, pani wypełniła ja podbiłem. Rower przyjęty. Jako przedstawiciel krossa w kwestiach reklamacyjnych wiemy dobrze, że tego nie uznają, ale nie chciałem już się wykłócać z panią. Pani wypisując wniosek złorzeczyła, coś tam ojciec dodawał... sprawa rozwojowa... Na pewno będzie wesoło, gdy od Krossa, przyjdzie decyzja odmowna w kwestii reklamacji. Wtedy to chyba w kieszeni będę miał guzik cichego alarmu do ochrony;)

A ja? A ja dziś rowerkiem do pracy, wczoraj również. Od dwóch dni jeżdżę sobie na grubych 29 calowych kołach po lesie. Odpuszczam narazie asfalt. Muszę odpocząć, zanurzyć się w las... wyciszyć. Ten tydzień był ciężki.















Kłania się Księgowy!





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

niezapominajka - rozmowy Polaków o rowerach || 0.02km

Czwartek, 31 marca 2016 · Komcie(5)
Kategoria ciekawsze wpisy
- proszę pana chce kupić rower
- bardzo się cieszę
- ja z allegra dzwonię. Ten rower to on oryginalny jest?
- tak, Kross. Dobra Polska Firma...
- ale na pewno? Bo wie pan z tymi podróbami to bywa czasem...
- rower jest w pełni oryginalny ma pan moje słowo.
- a jak wy go wyślecie?
- rower jest spakowany w karton zdemontowane przednie koło, i kierownica oraz pedały
- a to wy go w całości nie wysyłacie?
- trzeba go złożyć. Dokręcić koło, kierownice i pedały
- ale on jakoś owinięty jest folią, czy tam czym?
- tak zapakowany jest i rama osłonięta piankami transportowymi, rower posiada zabezpieczania tak aby mu się nic nie stało podczas transportu

- a bo wie pan, ja tym kurierom nie ufam... ale on ubezpieczony? Dajecie gwarancje, że on nie popsuty przyjedzie?
- proszę pana za transport odpowiada firma kurierska, nie my - ma pan prawo zgłosić reklamacje jak rower pan odbiera, może pan otworzyć pudełko przy kurierze, sprawdzić. W razie problemów spisuje pan protokół reklamacyjny.
- a co tam w tym protokole trzeba napisać?
- proszę pana, niech pan najpierw kupi, rower, a potem będzie się pan tym martwił. Jeszcze pan roweru nie kupiłeś, a już pan pytasz co w formularze reklamacji wpisać. Nic się z rowerem nie stanie, kilkanaście sprzedaliśmy i dotarły całe. 
< chwila milczenia >
- a co z pieniędzmi? Mogę panu przekazem pocztowym je wysłać?
- przelew na konto lub przez Pay You.
- oj nie... ja panu swojego numeru konta nie podam...
<????????>
- ale to my podamy panu numer konta i przelew pan zrobi.
- oj nieeeee, to nieeeee, a można przez poczte?
- nie. Tylko przelew
- to może pobraniowa wysyłka?
- kurierska przesyłka pobraniowa jest droższa.
- ale to co? Wtedy ja muszę te pieniądze mieć jak kurier przyjedzie? Nie? Toż to niebezpieczne tyle gotówki dawać obcemu facetowi!
- proszę pana, proszę dokładnie zapoznać się z aukcją, poczytać jak wygląda wysyłka w firmie kurierskiej. Pan wybaczy, ale ja nie mam czasu tłumaczyć panu całego procesu kupowania przez internet.
- no tak ja wiem wiem... ale wy mi ten rower na pewno wyślecie? Bo to jak? Wyśle pieniądze i figę dostanę?
- allegro obejmuje swoich użytkowników ochroną kupujących, więc niech pan się nie martwi.
- aaaahaaa to oni to do was po ten rower z allegro przyjadą tak? I oni ten rower wiozą?
- nie proszę pana, oni tylko pośredniczą...
- wie pan tylu tych pośredników i potem pieniądze gdzieś znikną...
- jeśli pan się boisz przez internet niech pan pojedzie do naszego sklepu. Pan z okolicy gdzieś? Jeśli pan nie czuje się na siłach kupić przez internet to niech pan zrobi to w sklepie. 
- MHmmmm < facet wyraźnie ma czas w tle słychać jakąś młockarnie czy szlifierkę, albo może traktor....????>
- ale to dobra to ja zrobię ten przelew to on do weekendu będzie?
< jest godzina 18:20>
- niestety. Jest już późna pora. Jutro spakuje ten rower i jak tylko przelew dotrze wyślemy go panu, będzie pewnie w poniedziałek.
- to oni nie mogą w sobotę podjechać?
- w sobotę dojazd kuriera jest dodatkowo płatny.
- ale to temu kurierowi mam dopłacić jak przyjedzie?
- nie, do przesyłki doliczana jest większa suma.
- a jaka?
- ciężko mi powiedzieć nie jestem przy komputerze...jakieś 15 - 20zł?
- i co jak ja zapłace to oni przywiozą mi w sobote?
- tak... - nie mam już siły gadać. Siadłem sobie i zrezygnowany siedzę w rogu sklepu na podłodze i "sobie gadam"
- to ja zapytam żony.
- dobrze... to jak pan...
- Kryyyyyyyyysiaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, choooooooooooooooooooooooooooooooć ! TEN ROWER TO MY CHCEMY ALE PAN MÓWI, ŻE ON W SOBOTĘ DOWIEZIONY BYĆ MOŻE, ALE TO DROŻEJ TO MY NIE CHCEMY DROŻEJ NIEEEEE? 

Rozłączam się. Mam dość. Nie mam już siły. Tego samego dnia jeszcze 3 telefony od tego człowieka miałem. Na godzinę 19:00 jak opuszczałem sklep decyzja nie zapadła a o sposobach wysyłki tłumaczyłem ze 3 razy.


- pan mi rower pokaże
- a jakiego roweru pan szuka?
- damki dla żony
- tu mamy damki, są na kołąch 26 i 28 cali... Różne kolory. 
- bo to żona szuka wie pan.
- mhmm
- a jak pan myśli ten ładniejszy czy ten?
- wie pan, kobietom się podobają różne. Dobrze by z nią przyjechać i jej pokazać.
- ale ona w aucie przecież siedzi.
- to niech wejdzie...
- nieeee ja muszę sam najpierw popatrzeć. Wie pan jej opowiem.
- ale to co na prezent?
- nie no zaraz ją przyprowadzę, sam najpierw chciałem bez żony popatrzeć. 
<LOL>
Godzinę chodziła pani i wybierała, doszła do wniosku, że z tego to by siodełko wzięła, bo ładne sprężyny, z tego kosz, bo ładna falbanka, a z tego opony bo te beżowe nie pasują. No i w sumie ten kolor to też mógłby być w innym odcieniu bo ten jest "jakiś taki"

Koniec tygodnia u Księgowego zapowiada się znowu bez roweru, znowu z autem i znowu nic. Pogoda łądna  a ja nic. Może NIedziela będzie dla mnie;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

pluje piaskiem || 50.00km

Czwartek, 17 marca 2016 · Komcie(0)
Kategoria ciekawsze wpisy
Po zawirowaniach z pogodą, wolnym czasem i obowiązkami domowymi w końcu udało się wybrać na rower. Oczywiście nie było już słonecznie, a temperatura powalała na kolana (okolice zera) no i wiało... udało się jednak wyjść, choć troszkę na przekór własnemu sobie, bo z jednej strony nie chciało mi się ruszyć tyłka, a z drugiej tak miałem żal że nie jeżdżę.

Do pracy pojechałem więc z małą dokrętką. Od samego wyjazdu z domu wiatr przeważnie przeszkadzał. Nogi jednak mało jeżdżone miały zapas energii i mogłem z nich wycisnąć nieco więcej. To się czuje. Nie jeżdżenie do pewnego momentu daje mi taką ukrytą moc, takie nitro w udach. Niby na "logikę" powinienem nie mieć z czego dokręcać, ale świeże mięśnie, nie styrane codziennymi regularnymi dojazdami, pozwalają mi na więcej. I tak właśnie w przypadku walki z wiatrem, po prostu mi wchodzi te 22/23km/h pod wiatr. 

W robocie serwis, za serwisem... ludzie budzą się ze snu.

Na koniec dnia kilku irytujących klientów a potem w siodełko. Zaplanowałem sobie dokrętkę i pognałem. Do Płochocińskiej leciało się jak za darmo, ale do momentu skrętu w prawo na Modlińskiej, nie zdawałem sobie sprawy, jak silny jest wiatr. Gdy obrałem kierunek do Legionowa, boczne podmuchy nieomal wpychały mnie pod koła. Piasek za to wdmuchiwało mi w każdą szczelinę...

W domu plułem piaskiem i wysypywałem go z uszu.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pan z Diaksem - Kradzione rowery... || 30.00km

Sobota, 12 marca 2016 · Komcie(8)
- dzień dobry
- dzień dobry
- szukamy roweru, ale używanego
- nie sprzedajemy używanych
- a gdzie można kupić używane rowery? Gdzie tu jest komis?
- wie pan jako takich komisów ludzie nie prowadzą, bo to śliski temat. Rowery mogą być na giełdzie czasem, bo często trafiają się kradzione. Niestety tak to wygląda.
- a mi to nie przeszkadza...
- wie pan jak złapią na kradzionym zatrzymają rower, a pan ma sprawę w sądzie i sporo kłopotów szkoda ryzykować. Chyba, że z zaufanego źródła
- a jak mi udowodnią, że to ja ukradłem. Udam głupa, przecież mnie za to ścigać nie będą
- wie pan numery ramy są nabite, czasem w raportach policyjnych podają ludzie numer jak im rower ukradną. 
- a co ja diaksa nie mam w domu? Panie - zetre numery i moga mi naskoczyć, nie udowodnią, że kradziony!
- aha... skoro tak pan sprawę stawia i wspiera pan złodziejstwo w kraju, to ja nie mam pytań - jestem oburzony postawą kolesia. Tym bardziej, że mówił wcześniej że to dla syna, a żona stoi obok i ma te same poglądy.
- co pan myśli, policja jest od łapania złodziei a nie my! CO my możemy! A gówniarzow9i nowego kupować za 2 tysiąće nie będę a taki za 500 zł znajdę.
- pewnie niech złodziej ma na nowiutkie nożyce do metalu lub na diaksa. Może i panu kiedyś rower ukradnie...
- e tam panie naiwnyś pan jesteś. Takie czasy... do widzenia

Ciekawe podejście ludzi... jeśli dla 15 latka tatuś tak szuka roweru, to może niech lepiej sam go ukradnie?
Byłem oburzony dzisiejszym dialogiem i ledwo powstrzymałem się od naprawdę ciętych komentarzy. 

Nie chce mi się aż z tej goryczy pisać więcej w tym wpisie - jest to po prostu dno... teraz wiemy kto napędza koniunkturę złdzoejstwa w kraju. Rozwydrzone dzieci i poje^%$## rodzice...;]





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

ZBUDUJMY TREKKINGA ZA 3000ZŁ! || 1.00km

Poniedziałek, 29 lutego 2016 · Komcie(2)
Kategoria ciekawsze wpisy
Dziś w naszym sklepie był klient. Od wejścia spytał czy składamy rowery na zamówienie i zaczął wypytywać czy bardziej opłaca się zbudować rower samemu czy kupić gotowy. Oto przykładowa kalkulacja na podstawie modelu

Kross Trans Africa

Myślę, że wielu z was zainteresuje taka kalkulacja mniej więcej. Rower oczywiśćie można zbudować taniej, czemu wybrałem ten model o tym później.

Rama:
Rama aluminiowa: 400-600zł

Koła:
* komplet kół 28 cali pod tarcze na piastach kulkowych 189 zł
* komplet kół 28 cali pod tarcze na piastach maszynowych 330 zł
Przerzutka tył (zgodnie ze specyfikacją):
Shimano Deore RD-M591 90zł

Przerzutka przód (zgodnie ze specyfikacją):
Shimano Acera FD-M390 - 50zł

Support:
* suport necco 30zł

Stery:
* półzintegrowane kulkowe 30 zł
* półzintegrowane maszynowe 50 zł

Mostek:
* zoom 40 zł
* boplight 55-60 zł

Kierownica:
* no-name 35 zł
* zoom 50-60

Manetki (zgodnie ze specyfikacją)
Shimano Acera SL-M390 = 105zł/kpl

Klamki(zgodnie ze specyfikacją)
Shimano BR-M355 - 300zł komplet z Tarczami

Korba(zgodnie ze specyfikacją):

Shimano Acera FC-M311 48/38/28T - 85zł

Kaseta(zgodnie ze specyfikacją):
Shimano Acera CS-HG200-9 11-32T - 70zł

Łańcuch(zgodnie ze specyfikacją):
Shimano CN-HG53 42zł

Widelec Alu:

* Force 260zł
* Mosso 330zł

Bagażnik:
* Aluminium No name 70 zł
* bagażnik alu markowy (crosso itp) 120-250zł

Sztyca:
* zoom 35zł
* boplight  55zł

Siodło:
* Klasyczne piankowe 40
* Żelowe 90,-

Pedały:
* aluminiowe kulkowe 30
* maszynowe 60
Błotniki pełne:
* orion 38
* sks 45

Opony(zgodnie ze specyfikacją):
Schwalbe Spicer 40-622 - 150zł / komplet

Dętki: 20zł/oba koła

Linki i Pancerze:
20zł lub 30zł

Zacisk Siodła:
20zł

Chwyty Kierownicy:
* tanie gumowe 15zł
* profilowane trekingowe 45zł

Podpórka centralna:
* tańsza kross 25zł
* droższa inna 40

Ceny kosztorysu wybrałem na zasadzie kopiuj wklej do allegro. Bez wliczania kosztów przesyłki. Ceny są w widełkach które opisywałem przy komponentach. Tam gdzie się dało starałem się znaleźć dokładną cenę na allegro takiego samego komponentu. W wersji podstawowej i "pro". Zaznaczam, że nie zostało ujęte w specyfikacji koło przednie na dynamo oraz oświetlenie przednie

Cena roweru Kross: 2899zł

Cena Wersji podstawowej: 2189zł
Cena Wersji PRO: 3007zł



Teraz o tym czemu ten model i czemu taka cena, czemu nie wybrałem tańszego/droższego modelu? No z praktyki wynika że cena 2800 zł to mniej więcej granica zacierania się cen "kup i zrób" i "kup gotowy".
Oczywiście zakładam, że wszystkie części sami kupujecie i sami montujecie w domu rower z kawałków. Zakładam, że macie wszystkie narzędzia i wiedzę do dyspozycji. W serwisie za złożenie roweru z części liczą od 150-200 zł. Rzecz jasna ceny sklepowe części sprawiają, że kalkulacja jest o kant tyłka , ale dla zobrazowania chciałem zrobić tylko na podstawie cen z allegro i przy założeniu zerowej ceny wysyłki każdego z podzespołów. Nawet jeśli moja kalkulacja ma wady (bo pewnie znalazłoby się wiele osób co mi podlinkują komponenty tańsze niż podałem nawet w wersji podstawowej) to i tak jej zasadność chyba jest zrozumiała dla was prawda?


No i na koniec - co się opłaca?
Opłaca się kupić rower gotowy w specyfikacji najbardziej nam pasującej. Jeśli bardzo wam nie odpowiada jakiś element poprosić o jego wymianę w serwisie tuż po zakupie, najlepiej od razu. (np przerzutka czy manetki)  Nową nieużywaną część z roweru możecie sprzedać w sieci i odzyskać kaskę w części choć w 80%. 







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dynamiki zasady i rozważania... || 30.00km

Sobota, 12 grudnia 2015 · Komcie(5)
Zimą nie jeździ się na dystans, tylko na czas.
To zdanie znajomego bardzo mi przypadło do gustu. W sumie, dyskusja toczyła się w kontekście, czy efektywniej iść na 1h na szosę czy na MTB. Wyszło, że moja stara zimóweczka lepiej się „opłaca”. W sumie w odniesieniu do pokonywania dystansów nie idzie lekko bo 20-22 to max co wycisnę, ale w nogi idzie lepiej. I ta sama godzinka to więcej wysiłku na rowerze.
Cała ta dywagacja związana jest z moim dzisiejszym dojazdem do pracy. Udało mi się wyrwać na rower, mimo, że dzień rozpocząłem takim humorem, że mógłbym co najmniej za jakiegoś terrorystę robić. Wszystko na nie, wszystko be, wszystko złe! No i targowisko z rana jakie zafundowała mi żona dopełniło gorączki.

Udało mi się tylko wypić kawę porannie i musiałem wyjść z domu, bo jakaś niewidzialna siła chandry buzowała we mnie tak mocno, że lepiej było ładunek zdetonować na dworze. Potwierdziła się tu kolejna prawidłowość rowerowa, że 2 kółka to jednak najlepszy detonator. To tu energia potencjalna nerwów zamienia się w kinetyczną AVS… może tak powinna brzmieć kolejna zasada dynamiki:
Ciało wk-wione, puszczone w ruch będzie zapierd… aż zużyje całą energię frustracji i nerwów.

No i wyszła całkiem przyjemna i konkretna jazda. Nie ma co pomstować, na dystans bo 30km wpadło a i 1,5h pedałowania wyszło. Naprawdę chciałbym aby była energia do zrobienia tras z przed kilku lat. Do robienia tras po 150km jesiennych pluch i zawiei… sporo tego było dawniej. Przyznaje, zmieniłem podejście. Przestałem lubić zimno i pluchę, mniej mam iskry aby w taki dzień wyjść na dwór. Może związane jest to z tym, że najzwyczajniej w świecie codziennie pracuje, a wtedy nie pracowałem i miałem mnóstwo czasu na tworzenie takich tras i chęci energii było więcej. Nie narzekam na swoją pracę, ale na pewno część z sił witalnych zabiera. Zwłaszcza jak za oknem szarówka. Na brak moich wyjazdów w lato nie macie co narzekać, - chyba;)

Dystans całoroczny również chyba wychodzi całkiem w normie, jeszcze poniżej 10 tysięcy nie zszedłem. Co zaś się tyczy mojej rowerowej egzystencji, to stałem się zwolennikiem jazdy jakościowej a nie ilościowej. Ok zaraz zarzuci mi się tu, że robienie 500 km czy 300 km ma w sobie tyle jakości co Chińskie zabawki z plastiku. Chodzi mi bardziej o fakt, jeżdżenia. Sporo rzeczy sobie udowodniłem i chyba nie muszę drugi raz. Wiem jak to jest jechać przy -22stopniach, wiem jak to jest jechać nocą itp. Może po prostu nie wszystko co sobie udowodniłem w 100% mi podpasowało:D

Ktoś kto od ośmiu lat robi tyle kilometrów co ja do tej pory, na pewno musi się liczyć z przepalaniem pewnych podzespołów. To jak z żywym organizmem, Pewne komórki obumierają, wyeksploatowane, zastępują je nowe, inne, funkcjonujące inaczej. Dopóki ilość nowych komórek nie powoduje obumierania tkanki, to nie powinno być powodu do niepokoju.
Moja tkanka jedynie traci na jędrności zimą lekko się obkurcza i zbiera siły aby na wiosnę znów rozprężyć się w pełnym słońcu.

Mam nadzieje, że przyjmiecie mnie, bardziej nowego zdystansowanego od hardkoru na granicy zdrowego rozsądku. Na pewno jeszcze nie raz was zaskoczę, na pewno jeszcze nie raz poddam pod dyskusję swoje możliwości. Mam kilka asów w zanadrzu na rok 2016 i wszystko co się dzieje tej jesieni i zimy będzie miało swój realny wydźwięk w nowym roku. Pojawią się jeszcze bardziej drastyczne zmiany i tego nie da się uniknąć. Mało tego, te zmiany są dobre – lepsze, zdrowsze… a jeśli przyniosą mi tyle samo fanu, co poprzednie moje „ja” to czemu by nie spróbować lekkiego postmodernizmu.

pozdrawiam wszystich zawiedziony czytelników



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

potrzeba bycia... z wami - stały klient || 0.01km

Czwartek, 26 listopada 2015 · Komcie(4)
Kategoria ciekawsze wpisy
Końcówka tego roku troszkę szalona, wiele się dzieje wiele się dynamicznie zmienia. No i na rowerowanie jakby mniej czasu. Ciągle sobie wmawiam, że "juz od jutra znów rower" i znów nie idzie. No ale w końcu się uda - tak sądzę. Planów mam już kilka aby je zacząć realizować potrzebuje tylko troszkę zapału. 

Wczoraj odebrałem ojca ze szpitala. Kolejne 120 km autem to wyzwanie, choć pogodę miałem super. Słońce i bezchmurne niebo. Gdyby nie to że było ciągle i nieustanie w granicach zera to pewnie powiedziałbym - wiosna panie sierżancie. Nie jest to jednak wiosna, Delfinini not!

Dziś w naszym sklepie pojawił się stały klient.  Abyście zrozumieli co i jak nawiąże do szerszego kontekstu 

On - zdrowy, silny i energiczny siedemdziesięciolatek. Prawo jazdy kategoria B oraz polonez... w do tego Romet Gazela. Biedna sarna ujeżdżana już od dobrych 20 lat i jak na złość zaczęła mu się psuć. On wszędzie tym rowerem wszędzie łon na nim, a ona - ta gazela - ostatnio zrobiłą mu protest i robi wszystko na nie.

LIPIEC.
Pan wpada, bo złapał gumę. Okazuje się, że gumę złapał, bo opony ma tak łyse jak Kojak z lizakiem. No to zalecamy wymianę opon, niestety pan nie bardzo rozumie czemu trzeba wymienić obie. Dyskutuje, żeby wymienić jedną.
Wymieniono jedną - tylną + dętkę. Zadowolony na 50%-  pojechał
LIPIEC + 0.5 lipca 
Pan przyjeżdża bo mu coś obciera. No obciera bo przednia opona już się rozpruła i bokiem dętka z owej opony spier-ucieka. 
Diagnoza - opona przednia do wymiany - A-NIE-MÓWIŁEM?
Zmieniam przód i dętka się rozchodzi na szwie przy wentylu... - dętka do wymiany
Jak to? Przecież była dobra
- była dobra, ale ze starości się rozeszła. 
Jegomość niezadowolony no cóż wymieniamy.'
SIERPIEŃ
Pan przyjeżdża bo mu obciera coś koło. 
Niestety, zła wiadomość, ośka przednia wygięta, zaraz pęknie, do tego wianki się rozsypały. Serwis piasty + nowa ośka. Pan nie zadowlony, bo rower musi zostać - proponuje nowe koło - odmawia. Przecież to się da naprawić prawda?
#jak-to-nie-od-ręki?
SIERPIEŃ + 0.7 SiERPNIA
Pan wpada, bo znów coś z przednim kołem. Coś nie chce się kręcić. 
Niestety, kolejna zła wiadomość, urwane 4 szprychy. 
Pan przyznaje, że wyrył orła... - skrucha, smutek żal - Maryja najświętsza!
Centruj pan - rzecze do mnie w te słowa.
Nie da się...koło krzywe, obręcz jednokomorowa z cienkiego jak plastelina aluminium. Do tego szprychy tak zaśniedziałe, jakby były zlutowane z nyplami. 
No zrób pan coś, bo trzeba jeździć - on codziennie tym rowerem...
Centruje i śle huje... pan po centrowaniu przedniego koła bogatszy o 8 szprych... rezygnuje z dalszego centrowania. 8 szprych i nypli bo popękały jak centrowałem. Koło "JAKO-TAKO" ale idealnie nie jest.
WRZESIEŃ
Pan w dom Bóg w dom...
Kuźwa już mi się przekleństwa kończą... Uśmiech numer pięć, do tego postawa numer osiem i trzy czwarte - łyk żołądkowej na wzmocnienie dialogu i IDĘ!
"w czym mogę pomóc - TYM RAZEM" - ech ta ironiya się wyrwała z ust...
Panu coś koło nie bardzo. Znów szprychy... Tym razem tylne! Odmawiam naprawy - znam wiem - że codziennie - ufam, kocham szanuje, ale za naprawę podziękuje! Podobnie jak z przednim proponuje wymianę tylnego koła. Na nowe - pan kategorycznie odmawia -że się da, że z przednim się udało, że ja mam talent - bierze mnie na honor. Że mu emerytura niska, że wszędzie rowerem - no kuźwa wiem, że wszędzie jeździsz! WIEM! Widzę, i pamiętam!
Wymieniam tylko urwane szprychy nie centruje tylko naciągam te co wymieniłem. Pan odjeżdża
PAŹDZIERNIK
Dętkę pan w tylnym kole złapał. No i tłumacz, czemu dętka, czemu skoro on wymieniał dętkę w wakacje i nowe opony ma! I już insynuacja, że naciągamy, że ciągniemy piniądz. Że on na poprzednich oponach jeździł i mu się tak nie działo, że to nie potrzebna była wymiana opon. 
Wymieniam, tłumaczę, wyjaśniam... odprawiam naprawiam. 
LISTOPAD
Pan w drzwi, tym razem co? Koło tylne znów - no obciera. Pękła ośka w kole miska wpadła do środka piasty. Wymiana całego koła!
Ale czemu - ale jak?
Niczym lew, niczym drapieżnik - odmawiam, wyjaśnień, odmawiam naprawy - wymieniam!!!
WYMIENIŁEM:P Nowe koło~! WOOOW SUper;)
LISTOPAD + 0.9 LISTOPADA
Pan w drzwi - ło ta fak?
Coś mu s przerzutką nie teges - sis 20 letni umarł. Mrozek go dojechał, pękła sprężyna nie działa. Pan ratuje - wymiana na nowy - łoj nie, nie musi być to, nie ma kasy, musi naprawić
Musi to na Rusi! Nic nie musi - Sajonara. Albo rower pan zostawia na jeden dzięń i wymieniamy, albo ja się nawet do tego syfu upaćkanego smarem od traktura nie dotykam. 
Pojechał - powiedział, że jakoś pojeździ... jakoś da radę... JAK? Łańcuch dynda mu jak wór mikołaja. No ale znikł w drzwiach

Chyba w samą usługę napraw wsadził za 100zł - do tego 200 w części... A rower jeździ - jak matko naświętsza...

Kolejna wizyta zaplanowana na grudzień...:) Tak myślę;)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

rower mms-em handlowany! || 0.10km

Poniedziałek, 23 listopada 2015 · Komcie(3)
Kategoria ciekawsze wpisy
Sprzedawałem ostatnimi czasy rower. Nic w sumie nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że sprzedawałem go przez MMS-y i to znajomym, znajomego, znajomych... wiadomo dla swoich lepsza cena, dla swoich potrzeba więcej się starać. No i załatwiam dla Pani X rowerek na prezent. Dziecko ma ponad pół roczku - poszukują rowerka biegowego na prezent dla ich znajomych. Ja ich znajomych nie znakm, ale ta pani X jest znajomą, znajomego mojego znajomego i to jak mówi znajomy - jego DOBRA znajoma.
Byś jej jakąś dobrą cenę zrobił. Pani X ma sklep rowerowy, ale jest już pod 70tkę, a w ich sklepie nie  ma takich rowerków, oni głównie żyją z serwisów z mężem. 

Rower najpierw został opisany telefonicznie. Rozmowy były długie i trudne, bo pani w sumie nie bardzo wiedziała czego potrzebuje. Opis musiał być więc bujny, jak w Nad Niemnem. Każdy szczegół był ważny, czy kolor taki, a taki, a pask,i a kółka takie, a takie. Wydawało by się, że ok - że już rower bardziej unaocznić się nie da. Niestety pani zażyczyła sobie załącznik graficzny. Więc zaproponowałem MM-sa. Nie mam srajfona, więc zrobiłem zdjęcie SOLID-em i poszło. Rowerek wybrany spośród kilku, potem, kask. Znów opisy rodem rozprawek z polaka w trzeciej liceum, znów ze 3 mm-sy. Kolejne proponowane wersje kaskó nie spełniały oczekiwań, wreszcie się udało. 
Żółty rowerek i żółto niebieski kask.

Proste? No pewnie - jak świński ogon...

W sobotę pani X wysyła kolegę, przyjaciela rodziny, znajomego, by odebrał rowerek i kask. Jakie zdziwienie pani, że rower jest żółto-czarny a nie żółto niebieski... Ja się pytam - skąd ona wzięła żółto niebieski rower??? Skąd w jej wyobraźni pojawiłą się ta myśla
Kurka wodna, kask jest żółto-niebieski, a rowerek miał być żółty z prążkami czarnymi ( a`la panterka tygrysek). Przecież wałkowałem z nią tematykę kolorów podczas trzech pełnych szczegółów rozmów telefonicznych.

No i poniedziałek 8:15 telefon. Myśle co u licha! Nieznany numer (nieopacznie mmsa wysłałem z prywatnego numeru mają mnie na zawsze forever - FUCK). Nie skojarzyłem kto dzwoni, ale pomyślałęm, że o ósmej nie odbieram, bo przecież to dopiero Ósma! Szanujmy siebie i swoje łóżka, oraz swoje poduszki! O ósmej moje poduszki jeszcze całkiem żwawo pełnią rolę dusiciela i magnesu chyżo krzycząc głośniej niż budzik: "nie wstawaj". Toteż owych poduszek się słucham i nie wstawam!

Do pracy przybywam o 10 ej i zaraz telefon. Od Y
- Y pośrednik, główny pion "koleżeński" w całej tej machinie koleżeńsko partnersko znajomośćiowej. 
Dlaczego to ja sprzedałem rowerek żółto - czarny a powiedziałem pani, że jest żółto niebieski! Dlaczego tak? I niech sprawdzę SMS_y bo wysłałem przecież zdjęcie żółto-niebieskiego rowerka!
No ja słysząłem, że daltonizm u mężczyzn się pojawia częściej i że ogólnie to my jesteśmy z kolorami na bakier, ale o ile mi wiadomo - to czarny zawsze będzie czarny. Nawet daltonista nie powie, że to niebieski, Np chyba, że przyćpa jakiegoś LSD, wtedy dla niego czarny to może nawet być różowy. 

No i gdzie tu jest niebieski, jak on w tych miejscach jest CZARNY!

Wyjaśniło się, że pewnie pani się MMS niecałkiem dokładnie wyświetlił, mój solid jakoś zakodował rowerek na czarno-niebiesko a jej nokia z kolorowym wyświetlaczem i paletą barw RGB chyba też ostatnio już nie "teges" i się Smasung z Nokią nie dogadali:)

Kask też był "goły i bez pudełeczka" - to wy kaski bez pudełek sprzedajecie? No jak to?

Rowery też w pudełkach mamy handlować?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W szponach śnieżycy! || 70.00km

Sobota, 24 stycznia 2015 · Komcie(2)
Kategoria ciekawsze wpisy
Noc, jak każda inna noc…

Podczas gdy większość z ludzi zasiada po całym dniu do kawy, pilota i podjada coś z miseczki koło łóżka, ja rzucam wyzwanie zimie. Z powodu, braku zainteresowania moim pomysłem wyjścia naprzeciw zimie, decyduje się na samotny atak w noc. Nie będzie lekko, nie zapowiada się sielsko i anielsko, ale tak ma właśnie być. Skoro jadę sam, narzucę sobie taki rytm jaki mi w tym momencie zagra.
Noc wita mnie kurtuazją, nie pada, mimo, że w powietrzu czuć wilgoć, opad jeszcze waha się czy spaść na ziemie, czy nada bujać w chmurach. W Jabłonnie odbijam na Warszawę, i wsłuchany w rytm swojej MP3, raz po raz naciskam na pedały. Na wlotówce dość ruchliwie. Auta chlapią i unoszą wodę z solą z asfaltu.

Za Mostem Północnym (North Bridge) zmieniam kierunek na północny i kieruje się na Łomianki. Zaczyna padać. Na razie jest to tlyko jakaś słaba mżawka, jednak termometr pokazuje już 0.0 stopni. Spodziewam się uderzenia niebawem. Nie mylę się. Im dalej na północ, tym bardziej woda zamienia się w okruszki lodu. Policzki smagają mi ostre kryształki. Chowam się głębiej w kurtkę i prę na przód.

W Kiełpinie, już nie wiele widzę, okulary zakleja mi breja śniegowa. Patrzę nad nimi, a dookoła biała burza się zaczyna rozwijać. Nie marznę, o dziwo temperatura jest nadal stabilna, lekko poniżej zera. Tyle wystarczy. Drogę zaczyna pokrywać biel. Ulica podmarzła i kilka wybiórczych testów udowadnia, że szklanka jest blisko.

Droga do Błękitnego Mostu w Nowym Dworze Mazowieckim (Bluea Bridge) jest długa i niekończąca się. Prędkość przestaje istnieć, jestem tylko ja i okolice mojego kaptura. Śnieg pada intensywnie, wpada za kołnierz, wciska się w malutkie zakamarki i oblepia spodnie – jadę centralnie pod wiatr. Udaje się z trudem utrzymać 25km/h. I pomyśleć, że na francy latem nie mogłem takiej prędkości utrzymać… Niestety, nie długo ciesze się szybkością. Zabudowania się kończą i wiatr zaczyna ze mną drapieżne tango. Śniegiem miota to z prawej to z lewej. Ulica pokrywa się białym puchem. Czuć wyraźniej, że rower pokonuje już około centymetrową wartwę śniegu i jedzie się trudniej.

Jeszcze głębiej sięgam w siebie.
- Pamiętaj, odetnij postrzeganie świata, skup się na muzycę.
- To wariactwo ten śnieg, ten wiatr…
- Nie masz prawa dopuszczać takich myśli, posłuchaj… ten kawałek znasz go! Śpiewaj , nuć! NO dalej!

Usta same składają się do tekstu, nikt nie słyszy dźwięków, bo ich nie ma, SA tylko w moich słuchawkach. Wykonuje solówki, wyśpiewuje najróżniejsze piosenki. Udaje się – wszedłem w nieświadomość. To ciekawe zjawisko. To taki stan w którym znajduje się gdy sprawy nie idą po mojej myśli, kiedy trzeba sięgnąć do ciepłego i bezpiecznego miejsca w moim „ja”. Przypomina to nieco czytanie książki, tylko inaczej. Robimy to nieświadomie, po prostu przestajemy widzieć tekst i widzimy obrazy które generuje nasz umysł. Taka konwersja słów na obrazy.

Dziś nie mam audiobooka, z nimi łatwiej odlecieć, dziś muszę oderwać się w inny sposób. Nie robi się tego tak łatwo, nawet wieloletnie doświadczenie, nie pozwala mi na wygenerowanie sobie miejsca w świadomości „na sucho”. Śnieg smaga mi policzki, rękawiczki wolno nasiąkają wodą od topniejącego puchu a spodnie kolarskie nie SA już czarne lecz białe, w dodatku wieje w twarz centralnie!

Życie nie powinno być stateczną wędrówką do grobu z myślą o dotarciu na miejsce w najładniejszym, jak najlepiej zakonserwowanym opakowaniu, lecz ma być jazdą bez trzymanki, która zużyje cię do cna, wyczerpie do ostatka - tak, abyś na końcu mógł z satysfakcją powiedzieć "Rany, ale to była przygoda!".
T. Karnzes

Mijam wreszcie most błękitny i udaje się na południe ku domowi. Sił coraz mniej, droga staje się trudna. Czas na przerwę. Siadam powoli na przystanku, rower oparty tuż obok. Jest przyjemniej, nie pada w twarz, nie znajduje jednak miejsca, gdzie byłoby mi cieplej. Z sakwy wyjmuję termos z goracym rosołem i popijam go z kubeczka. Dzięki temu mogę odpoczać w bez ruchu nie przemarzając na kość. Siedząc patrzę na auta, jadą wolno, ulica teraz to tylko po dwa czarne pasy na koła. Lód szkli się pod spodem, sprawdzam chodnik. Czuć gołoledź. Oj będzie trudny powrót.
Powrót na rower w takich warunkach po odpoczynku jest cokolwiek bolesny. Nogi w mgnieniu oka sztywnieją od chłodu a cały organizm staje się jak mocno nienaoliwiona maszyna. Niby się ruszam, ale wszystko to idzie mi tak topornie… W końcu ruszam. Jadę przez obwodnicę Nowego Dworu i zostaje mi ostatnia prosta do Legionowa 14km nudnej długiej asfaltów ki z poboczem. Pobocze już nazbierało prawie 3-4cm puchu. Ulicą boje się jechać, bo auta pilnują się swoich dwóch czarnych lini za nic nie chcą się podzielić. Jazda jest trudna, rower wyraźnie trudniej się prowadzi po tym miękkim dywanie – nie mam wyjścia, redukuje bieg i ruszam dalej przed siebie.

Mija mnie solarka i częstuje porcją piasku i soli. Łyżka oczywiście w górze. Po co odśnieżać, lepiej posypać. Masakra! Wycieram twarz z piasku i soli - jeszcze długo potem będzie mi coś w zebach zgrzytać.
Ostatni odcinek to premie górskie. Cztery interwałowe podjazdy w lesie tuż przed Jabłonną. Tam jest już konkretnie ślisko, auta jadą jakieś 40-50km/h, z górki mam wrażenie, że niebawem zrównam się z nimi, nie szarżuje jednak. Widze jak od czarnych pasów odbija się blask reflektorów. Tak tu zdecydowanie jest gołoledź. Lepiej nie sprawdzać. Na jednym z podjazdów próba wstania na pedaly kończy się fiaskiem. Koło tylne ślizga się. Redukuje – trzeba ten ostatni podjazd brać z siodełka, nie ma rady.
Do domu docieram cały i zdrowy. Miasto czarne, pewnie od soli, główne skrzyżowania nie noszą śladu śniegu, chodniki za to – tu inna bajka. Całe szczęście ich jeszcze nie sypnęli solą.

Kąpiel i do łóżka. Wyjazd udany, planowałem wycieczkę krótszą w grupie, ale nie zdecydował się nikt, to pojechałem sam. W sumie wyszło fajne pedałowanie – z pazurem:D

Poglądowa mapka. Nie zaznaczyłem na niej pętli po Tarchominie:




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocny rower - Bonus track || 131.63km

Piątek, 22 sierpnia 2014 · Komcie(0)
Kategoria ciekawsze wpisy
Kolejna nocna eskapada. Jestem u progu przeprowadzki, tyle spraw na głowie i do tego jeszcze brak jakiejkolwiek kondycji po antybiotyku. Noc była długa, trudna, chlodna a jazda niekończąca się. Skończyłem gdzieś około 3-4 rano. Ledwie siedzę, ale przyjemność z nocnych odcinków jest mega!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,