kuweta, strona 6 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

kuweta

Dystans całkowity:2393.58 km (w terenie 1677.00 km; 70.06%)
Czas w ruchu:11:03
Średnia prędkość:16.98 km/h
Liczba aktywności:71
Średnio na aktywność:33.71 km i 3h 41m
Więcej statystyk

lesie - po. Na solo, nie zbiorowo || 12.00km

Niedziela, 25 listopada 2018 · Komcie(3)
Kategoria kuweta
Żeby nie było, że tylko zbiorówki. Udało mi się dzisiaj wyrwać na 12 km w lesie. Więcej było stawania i poprawiania regulowania, niż jazdy, ale w końcu pojechałem. Nie mam jeszcze manetki więc zrobiłem na szybko singla z przerzutką xt, jednak owa przerzutka jest po upadku i strasznie krzywa. Przemęczyłem się bo chrobotałą niemiłosiernie. 

No ale pojeździłem choć troszkę. 





 Napęd:
Przód 36t
Tył 13x25 - docelowo będzie 12-32


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przygotowanie Katorgi... wycinki i zrywki... || 30.00km

Środa, 5 września 2018 · Komcie(4)
Kategoria kuweta
Pojechałem dzisiaj weryfikować kilka odcinków w Lesie przed maratonem jaki organizuje. Generalnie sporo zaskoczenia, bo leśnicy wzięli się za zrywkę jesienną i napsocili strasznie, a szlaki wyglądają tragicznie. Jednym słowem musiałem powyznaczać objazdy trasy i wykombinować jak powinno to wszystko wyglądać. 

Sporo terenowej jazdy i sporo podprowadzania bo pojechałem przełajem, a piachu tam w lasach co niemiara.

W górę po piasku....

W dół po korzeniach...

kolejna wydma...




Oczywiście jutro i następne dwa dni mam kolejne triduum paschalne i trzy dni pracuje, więc kieratu ciąg dalszy. Nie będzie za wiele okazji na rower, bo dziecię do żłobeczka przysposabiamy, i proces oddawania w dobre ręce Cioć o poranku jest trudny. Mimo, że mam na dziesiątą, szansa na dojazd na czas jest nikła łamane na mizerna. Jak się uda pojadę - a co! Alem myśli dobrej nie jest w tem temacie;) Syna obecnie chyba przeraża nie tyle że zostaje z kimś, lecz to, że dzieci tak strasznie płaczą i jest tyle chałasu. Źle to znosi ale nie ma histerii. Po prostu szloch.

Nikt nie mówił, że życie jest łatwe.

Medale na Imprezę zamówiłem, numery startowe gotowe, formularze rodo i innne śmodo gotowe. 







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przygotowania Legionowskiej Katorgi - Sprawdź się! || 35.00km

Piątek, 6 lipca 2018 · Komcie(2)
Szykuje lokalny maraton 24h w formie ultra. Bez wsparcia z zewnątrz

Legionowska Katorga.
 
Ultra po pętli 80-90km w terenie w Powiecie Legionowskim.  Do tego opcja dla biegaczy pewnie pętla ok 10km w lesie( w trakcie ustalania). 
Ma być chill, ma być charytatywnie. Kasa zebrana pójdzie na medale i dyplomy, a reszta dla domu dziecka. 


Terminu jeszcze nie wybrałem. Czas pokaże co i jak wyjdzie. 

Obecnie ustalam trasę rowerową. Maraton spokojnie przejedzie osoba na trekingu, czy rowerze crossowym. Będzie zróżnicowany teren. I las, piaski i okolice torów kolejowych. Nie zabraknie również odcinków po Wałach Wisły i Narwi. 

Obecnie domykam sprawy trasy aby mieć już gotowy plik GPX.

Jak to będzie wyglądało?
Zawodnik dostanie PLIK ze śladem  i jedzie samodzielnie. Nie znakujemy trasy strzałkami - pełna ekologia. W dobie smart-fonów nie ma potrzeby drukowania map. Każdą pętle zawodnik potwiedza podpisem na liście w biurze na punkcie Start - Meta.  Obecnei szukamy miejsca na biuro zawodów. Sala, lub budynek szkoły. 

Ile zechcesz tyle jedziesz. Nie ma przegranych. Zrobisz choć jedno kółko - już przysługuje CI medal i dyplom . 

Trasa MTB będzie miała prawdopodobnie około 80 kilometrów.




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Szutrowe pola || 45.00km

Sobota, 19 maja 2018 · Komcie(1)
Kategoria kuweta
Wyjazd stanowił plan przetestowania nowego amortyzatora w cherry. Jak ostatnio wspominałem zamontowane sztuciec bo chciałbym jeden że swoich rowerów uterenowic. Nie stać mnie na wypasionej klasy górala więc zbudowałem bieda-górala. 

rower sam w sobie jest niczym innym jak rowerem crossowym z barankiem. 

Tym razem wycieczka była więc terenowa. Znalazł się w karcie dań szuter, piasek, oraz masa kamieni i korzeni. Mimo skoku około 6cm jechalo się bardzo przyjemnie. 














wpadło 45 kilometrów wśród drzew komarów i meszek. Szkoda, że sobota wypada mi pracująca. Liczyłem na to, że wspólnie z rodzinką gdzieś skoczymy... Ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pietnacha z Synem || 15.00km

Sobota, 8 lipca 2017 · Komcie(1)
Kategoria kuweta, Z synem
Z synem i żoną po lasach i szutrach. Jednym słowem rodzinny Chill. Młody pierwsze minuty jeszcze patrzy dookoła, potem odlot i jazda trwa już bez udziału świadomości małoletniego. 










Las po lewej to las zasadzony przez ANDRZEJA DUDĘ. Paradoks w rządzie obecnie jest najwięcej nieporozumień z lasami i ich wycinaniniem, to wysłali przezydenta aby drzewo posadził i będzie git;)






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Testy Krossa Świeradów Zdrój || 35.00km

Czwartek, 6 lipca 2017 · Komcie(6)
Kategoria kuweta, OSTRA JAZDA
Udało mi się załapać, jako przedstawiciel sklepu na testy Krossa do Świeradowa. DO dyspozycji Kross oddysponował nam piękne maszyny. Od karbonowych hardtaili do fulli. Jazda po ścieżkach zarówno w Polsce jak i Czechach była super. Jeden dzień prawdziwego PURE MTB. 


















Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Szutrem || 42.00km

Wtorek, 20 czerwca 2017 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!, kuweta
Dojazd z rana po trochu z synem. Bo pojechaliśmy najpierw do Lidla po zakupy z żoną i młodym, a potem powrotną drogą zaliczyliśmy las i kilka ścieżek. Gdy już czas był adekwatny, pomknąłem do pracy.

W sklepie lekki młyn powekendowy. Z każdą chwilą nabierał tempa im więćej godzin upływało. Żar lał się z nieba, a ja latałem jak w ukropie. Ot takie Zycie w rowerówce. Gdy wy macie urlopy i wolne ja tyram!

W drodze powrotnej z pracy zaliczam wał. Terenowy powrot wcale nie jest taki lekki, bo wieje. Przyjemnie zjadam latające białko - TONAMI! Muszek, meszek, komarów i innego bzyczącego badziewia jest nad wodą cała masa. 

Spotkam rowerzystów, i zauważam pewną priawidłowość - im więcej słońca, tym chyba bardziej im łańcuchy ze smaru odparowują. Trzeszczą, piszczą, skrzypią. Dżisas, jak można jeździć w takim hałasie. Toż to własnych myśli nie słychać!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W kotka i myszkę || 85.00km

Sobota, 22 kwietnia 2017 · Komcie(8)
Kategoria kuweta
Pogoda ta szara pogoooda... a może to było o piechocie? Tak czy inaczej do warunków pogodowych ostatnich dni kwietnia można ten rytm odnieść. Efekt taki sam jak w zwrotce:
"a przed nimi drzewa salutują

Jako, że sobotę mam pracującą "Wieczyście" do czasu aż sezon minie, to i tę/tą pracowałem. Jednak plan na popracnik, był ambitny - owiedzić Kampinos. Rano jadąc do pracy spodziewałem się nieomal upałów, bo świeciło słońce i tylko wiatr zdawał się przypominać mi o huśtawce pogodowej ostatnich dni. Na niebie białe obłoczki i sielnaka. 
Zabrałem więc Shannon na wyjazd, bo bidulka ostatnio znów odstawiona, a Cherry królowała. 
Gdy kończyłem pracę, pogoda zrobiła piruet i satlo w tył. No i ze słońca zmieniła się w niesłońce. Głód rowerowy, jaki mnie ostatnio opanował musiał wziąć górę i mimo wszystko zdecydowałem się jechać.

Plan zasadniczy zakładał pominięcie odcinka asfaltowego i dojechanie do ul. Płochocińskiej autobusem. Jak jechałem żółciakiem, lunęło... wiatr przewiał nad trasą mojej linii mini armagedon. Deszcz padał bokiem. I jeden bok autobusu był mokry, a drugi suchy. Gdy wysiadałem na przystanku pół godziny później, również rozpętała się nawałnica. Świeciło słońce i lało. Sypnęło też śniego-ryżem z nieba. Wyjazd zapowiadał się "świetnie". 
Po wizycie i szybkim posiłku w KFC na ul Modlińskiej, udałem się mostem północnym do Łomianek. Na wiadukcie zanim jeszcze przekroczyłem Wisłę, widziałem kolejny front nadciągający od Nowego Dworu Mazowieckiego. Miałem chwilę zawachania, czy jechać dalej, bo przechodzące nawałnice, nie zamierzały wyczerpać swoich sił i po jednych następowały kolejne. 

Nie poddawałem się i mieliłem dalej wprost nadciągającego deszczu. W końcu mam "Wolne" i idę na rower - nic mi nie przeszkodzi... ech. Wiatr sypał piaskiem w twarz i z radością przywitałem las. Tam mniej wiało i wszystko jakby przestało mieć znaczenie. Nareszcie tylko ja i zieleń. Zapach unoszący się z budzącej się ściółki był niesamowity. 

Jazda po lesie wyzwoliła we mnie demona. Szalałem jak małolat. To piaseczek, to wydma, to znów korzenie. Latałem jak oszalały próbując tym samym się ogrzać, bo lekko byłem ubrany. Pogoda nadal stroiłą fochy, bo niejednokrotnie w lesie robiło się ciemno i z nieba padał grad, lub deszcz, a sosny sypały igłami i atakowały szyszkami, gdy zrywał się wiatr. 



Umordowany z deczka, robię popas na jakimś leśnym ogródku. Popijam Pepsi z puszki i zjadam batona. Słońce góruje. Opalam się i wygrzewam w chłodnym blasku. Nie za wiele mam tego odpoczynku, bo wiatr znów zasłania chmurami niebo i pora ruszać dalej. 


Las budzący się do życia po zimie, pachnie świetnie. Dookoła zieleń, ale brak jeszcze masy owadów i przepalonego słońcem zaduchu. Wszystko jest takie - nowe, świeże....


Mech pnie się do słońca i chłonie każdą krople wody.

Walka natury z pogodą trwa... Każde istnienie chce uszczknąć choć kawałeczek tego świata dla siebie. 






Jazda w lesie mija mi szybko, szybko również uciekają godziny i zapada zmrok. Trzeba się ewakuować...


Odcinek do Cmentarza w Palmirach trafia mi się w zachodzącym słońcu. Bruk lśni od wody, bo chwilę wcześniej przeszła nade mną mała mżawka.


Nie udaje mi się jednak długo cieszyć słońcem, bo deszcz powraca. Chowam się więc pod wiatą na cmentarzu i czekam aż chmura się wypada, a potem z lekkim już niedoczasem, ruszam w drogę na Nowy Dwór Mazowiecki. 


Zmrok już za plecami się czai... słońce już zaszło.


Ostatnia fotka za "dnia" to błękitny most w Nowym Dworze  - reszta to już jazda do domu po zmroku.


Wyjazd udany i całkiem sprawny mimo wielu zdjęć i postojów. Szkoda Wilku, że się nie wybrałeś ze mną;) Było milusińsko!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Świąteczne walki o władzę! || 22.00km

Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 · Komcie(12)
Kategoria kuweta, Z synem
Święta pododa nam zafundowała słabe. Pomijając oczywiście, że nie miałem czasu na rower, czułem się przynajmniej rozgrzeszony, że jest "wujowo". Ok zgadzam się, były przebłyski słońca - to prawda, jednak 5 stopni rano i odczuwalna na zerze, to może nie koniecznie to z czym kojarzyłem sobie wiosenne święta Wielkanocne. 

No cóż, jak co roku, przełom kwietnia i maja robi sobie z nas... JAJA.
Generalnie do majówki erekcji pogodowej nie zapowiadają, więc zanosi się na stagnację termo-cykliczną.

Ubogi w tradycję świąteczną, i okraszony niechęcią i handra pogodową, spędzałem te święta jakoś tak - po swojemu. O nieudanej nocnej sesji z książką Cobena już czytaliście. Tym razem opowiem wam o życiu. Będzie o niesprawiedliwości Klerykalnej.
Otóż w pewnej wiosce nastał nowy proboszcz! Jako iż probopszcz jest prawie jak wójt, to wprowadzał swoje porządki przy cmentarzu. Wiadomo, jak Ksiądz dobry, to o cmentarz dba, bo wiadomo... parking zrobi, pomaluje płot, przyciśnie do opłat za miejsce pochówku, powysyła listy z życzeniami do rodzin. O tak życzenia od Księdza są cudne. Wysłanie kilkuset listów do osób, których mogiły nie są opłacone z groźbą ich "likwidacji" to piękny gest na święta. No ale Ksiądz musi dbać równiez o dar od boga - Handel.

Przed bramą A - stał od lat stragan pani Jadzi. Pani Jadzia była z "tej" parafii, więc sprzedawała sobie znicze, i wianki i było ok. Kilka lat temu pojawiła się konkurencja pani Jadzi. Pan Leszek Grzeszek! Po nastaniu nowego proboszcza, pani Jadzia została nawiedzona! Nawiedził ją ksiądz, nowy i zażądał aby usunęła stragan z przed cmentarza. Ksiądz wystosował pismo, że jeśli Jadzia będzie się ociągać i nie usunie budki do dnia świąt Wielkiej nocy. Przyjedzie ekipa i za opłatą, którą poniesie Jadzia, rozbierze im budkę ręcami własnemi! Ogólny powód, nie był znany. W kuluarach mówiło się, że Jadzia przeprowadziła się do innej parafii i już nie była "z tej partii -eeee tj parafii". Nowo nastały Ksiądz nie mógł tego pojąć i mu się nie spodobało. Pan Leszek i jego budka ze zniczami, zostały - on był ten dobry. Z właściwej partii!

Pani Jadzia przeniosła więc swój stragan na drugą stronę cmentarza, do bramy B. Tam tuż obok wejścia właścicielem gruntu jest pan Władek. Władek dobrze żyje z ludźmi, bo nawet część swojego gruntu "oddał" na parking cmentarny. Pani Jadzia, dogadała się z Władkiem i na jego terenie ustawiła stragan i zdecydowała się uiszczać panu Władkowi odpowiednie opłaty. Władek Happpy, Jadzia Happy - Ksiądz nie happy. 

Jaśnie Ksiądz nawiedził rodzinę pana Władka. - Władzio był w pracy - Wygłosił indywidualne Kazanie, jakoby pan Władek źle postępuje i tak nagadał żonie Władka, że się bidulka popłakała. Władek zły na Kleryka, Kleryk zły na Władka, a Jadzia Handluje przy bramie B. Dostaliśmy od Jadzi Jajeczko w czekoladzie, znicza kupilim, i w całej tej wojnie o świeczki, nie wiadomo gdzie jest sens. Generalnie sens jest taki, że w dniu świąt tylko jadzia była ze zniczami a Leszek nie. A świeczki nie mielim! To u Jadzi kupilim i się wszystkiego dowiedzielim! 

Efekty walk o władze cmentarne - pewnie niebawem się wyjaśnią. 

Poniedziałkowy dzień spędziliśmy za to już w regionie nie objętym konfliktem. Tu nikt nikogo PISmami nie straszy i generalnie spokojniej. No i pojechaliśmy z młodym na obiad do dziadków. W jedną i w drugą stronę zaczepiliśmy o las Legionowski. Jakież były jazdy, jakież były harce!



Może tego nie widać, ale wjazd na wydmę był sążnisty!


Lasem jazda to nie zawsze główne trasy - przedzieramy się z Jaśkiem i Agnieszką czasem po niezłych wyrypach. Po ostatnich wietrznych dniach sporo w lasach powalonych drzew. 


Przepiękna pora roku. Wszystko delikatnie się zieleni, wszystko pachnie... tylko piasek rozmarzł i te same trasy teraz wymagają użycia koronki 34t. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mam na korbie minimalną 22t :D


Zdjęcia z tego wyjazdu są autorstwa mojej ukochanej, bo to ona ma lepszy aparat w telefonie. Ja zajmowałem się brnięciem po piachach, gdy zona wynajdowałą takie cuda w poszyciu!


O... to też ja, tylko jak było chłodniej nieco, to się ubrałem!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Niedzielna wycieczka z synem i... podjazdy || 25.00km

Niedziela, 12 lutego 2017 · Komcie(3)
Kategoria kuweta
W Niedziele, było zimno i do samego końca Agnieszka zastanawiała się czy puścić mnie na rower z synem. Miałem z nim iśc na spacer "nożnie", ale obaliłem tezę jakoby na rowerze synowi miało być zimniej niż idąć nogami. Prędkośc w lesie są bowiem od 6-8km/h więc wiatru nieomal zero, a odsłonięte odcinki ulic przymknę szybciej rowerem niż nogami. I zanim się młody zdąży zorientować, to już będzie go kołysało w lesie do snu.  



Las pełen śniegu i paradoksalnie cieplejszy niż ulice. Termometr "przemysłowy" umieszczony na rowerze - pokazywał -3 na ulicy zaś w lesie -2. Odczuwalna sporo mniejsza między drzewami. Czyli teorię potwierdziły "badania"

po godzince pedałowania, młody nie miał chęci wracać do domu. SPAŁ:) No to podjąłem decyzję za niego. Pojechaliśmy do domu i zjediliśmy obiad. Następnie samodzielnie wyskoczyłem już, na godzinkę do lasu. Zimno wieje, to asfalty mnie nie ciągnęły. Pojechałem potyrać sobie w głebokim śniegu i po wydmach.


Tu jest tajny skrót do mojej zimowej pętli z podjazdami i singlami.



Ścianka na wydmę, na której sobie mieliłem rożne warianty podjazdów. Nogi mdlały i po kilku pętlach byłem uparowany jak imrbyk czyli warto było pojechać w teren:)


Wizyta na CHoszczówce i powrót




z innej perspektywy...


góra widziana z góry nie jest już taką górą...


Powrót już do domu i rzut oka na pzykolejowe domy....


Dorabianie na reklamie:D

WYjazd choć krótki to intensywny - czekam gdy bedzie mozna pojechać dalej bo to już połowa lutego, a dupa się pasie...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,