Po Agnieszkę do pracy, strona 3 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Po Agnieszkę do pracy

Dystans całkowity:6937.77 km (w terenie 434.39 km; 6.26%)
Czas w ruchu:196:17
Średnia prędkość:11.95 km/h
Maksymalna prędkość:35.30 km/h
Liczba aktywności:367
Średnio na aktywność:18.90 km i 1h 55m
Więcej statystyk

Masówka rowerówka to zgromadzeń jest wymówka... || 10.47km

Wtorek, 17 września 2013 · Komcie(9)
Nadrabiam wpis za wczoraj. Bo wczoraj jak domyślacie się nie było czasu na pisanie. Jako, że pogoda i warunki nie są powalające toteż napisze coś dzisiaj bardzo kontrowersyjnego.
A co - ostatnio podjęła się dyskusja na moim blogu kto i w jakiej ilości blokuje pas drogowy. Rozwiązaniem problemu tej dyskusji jest odpowiedź: masa krytyczna. Oni blokują najbardziej ze wszystkich.
A teraz coś o historii masy i księgowym.

Kiedy zaczynałem przygodę z rowerem i odkryłem masę krytyczną, byłem podekscytowany. Jak to fajnie - walka o ścieżki rowerowe, walka o przestrzeń dla rowerów na ulicach. Jeździłem na masę do Warszawy nie regularnie aczkolwiek bardzo chętnie. Czasem nawet masa była w Legionowie. To było coś - dużo rowerów, kierowcy wściekli - czadziocha! Ja im pokażę - zobaczcie ile nas jest, policja nas osłania, możecie nam naskoczyć!!! I co kto jest cwaniak? Czułem się jak manifestant pośród rodziny, dookoła swoi ludzie, wszyscy mamy jeden cel.

Skoro więc wszystko było takie fajne - co się zmieniło?
No w sumie to zaczęło się od dojazdów na uczelnie. Odkryłem tajemnicę! Masa krytyczna poza tym, że blokowała miasto nie wiele wnosiła do sytuacji na drodze. Mało kiedy petycje były, mało kiedy poza zwykłymi hasłami prowadzących szło coś więcej od tłumu. Od organizatorów owszem wędrowały pisma itd. I tu zrozumiałem, że walka o lepsze rowerowe drogi to nie stawanie w grupie tysiąca bezimiennych rowerów na happeningu, tylko pisanie pism. Zgłaszanie poprawek do projektów, to aktywne uczestnictwo w procesie administracyjnym.
Samo to, że pogwizdam i potupie i podniosę rower do góry, ku uciesze innych nie sprawi, że będzie nas więcej. A hasło - "pokażmy się na drogach, jesteśmy pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego" przekułem w zwykłą jazdę po mieście. Z czasem nie mogłem zrozumieć bezsensowności tego zgromadzenia. Samo to , że to happening rowerowy - jest świetną sprawą, tylko nie rozumiem zacietrzewienia organizatorów, aby było to w piątek po pracy ludzi.

W sobotę, byłoby więcej uczestników, więcej rodzin z dziećmi. W sobotę np o dziesiątej czy jedenastej, happpening by zgromadził naprawdę tłumy w słoneczny dzień czerwca czy lipca.

Niestety organizatorzy uparli się, aby psuć kierowcom krew, robić korki w mieście i pokazywać swoją obecność w dość mało fajny sposób. Argument, przecież to wszyscy robią za granicą - do mnie nie przemawia. Przecież i tak rowery są na ulicach i to tylko zaakcentowanie naszej obecności! - znów strzał w płot. To jak z ludźmi, są na świecie chodzą i co? Walcząc o prawa pieszych mają łazić środkiem po każdym przejściu dla pieszych blokować 30 skrzyżowań w mieście?

Jest piątek, ludzie chcą wyjechać do domu, na weekend po pracy zmęczeni i co? Rowerzyści. Mało tego rowerzyści niejednokrtonie totalnie nie kumający sprawy. Pomijam aspekt kasków czy kamizelek bo to sam jeszcze nie zawsze stosuje, ale jak wytłumaczyć sytuację, że w tłumie popisują się jakieś 14 latki na tylnym kole? Że są "ganianki" w tłumie, ludzie nie mają lampek itp. Pokazujemy rowerzystów tacy jacy są. W tłumie każdy czuje się dobrze. Każdy jest "koleś", każdy jest gość, ale te 14 latki na rowerach, na bmx itd wcale nie mają pojęcia o zasadach jazdy po mieście. Nie używają roweru do jazdy tylko do popisów. Czy to, że ich pojazdy nie mają hamulców - jest zgodne z przepisami?

Tak wiem, czepialstwo i pewnie brzmię jak jakiś opis z wydania faktu. Tylko, że jako dawny aktywny uczestnik tej masy wiem co tam się dzieje. Gdyby masa traktowana była jako happening, sobotni z rodzinami dziećmi, taka regularna parada rowerowa w eskorcie policji z muzyka itd - to nie ma problemu. Bawimy się, bo jest to cykliczne święto". Jeśli jednak spotykamy się aby protestować, zaznaczać swoja obecność - walczyć o dobre imię, i miejsce rowerów w ruchu drogowym to troszkę nie bardzo to wygląda.

I wiecie co? Efekty widać gołym okiem. Velturio na mieście ludzie nie wiedzący jak sięzachować na drodze. Wszyscy nagle wielcy miejscy rowerzyści, pewnie na masy jeżdżą a umiejetność jazdy w ruchu drogowym to nie jest zabawa dla tłumu. Ostatnio widziałem jak chłopak 14 lat wywalił ostrego kozła jadąć w centrum miasta na tylnym kole.

Masa - zgromadzenie - a nawyków umiejętnej jazdy w mieście już nikt nie uczy. od brzdąca można skuterami jeździć, na rower nie potrzeba karty rowerowej. Kurcze - nie uważam, że to obowiązek był dobry, ale wiecie co? każdy znał podstawy przepisów. Trzeba było sobie zrobić papierek, i pani pytała co to za znaki. W obecnej chwili naprawdę spory odsetek rowerzystów nie zna przepisów!

Czy masa nie mogłaby być weekendowym happeningiem? Gdzie byłoby miejsce na naukę przepisów, konkursy dla małolatów z odblaskami do wygrania? Slalomy między słupkami, mini egzamin z manewrów? Obok koncert z rikszy a jeszcze obok pokaz jazdy na tylnym kole, może jakieś miejsce dla BMX na pewno znalazło by sie również miejsce dla petycji pod nową ścieżkę rowerową? A np o 12 w sobotę wspólny przejazd ulicami? Czy takie zgromadzenie, nie pokazałoby zgromadzeń rowerowych w lepszym świetle? Wychowują uczą bawią? A nie tylko nakłaniają do krzyczenia "nam się należy?"

Czekam na wasze opinie w komentarzach. Pozdrawiam serdecznie!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Venita jej było i była szosówką! || 14.47km

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · Komcie(1)
Wziąłem swoją szosę dziś po raz drugi na wycieczkę. Od poprzedniej jazdy dostała pedały inne, noski i siodełko z Francy. Wysokość siedziska chyba nareszcie sobie ustawiłem jak należy i jedzie się wygodnie. Zajmie pewnie nam trochę czasu zanim się do siebie przyzwyczaimy i pewnie jeszcze się docierać będziemy, ale pierwsze kilometry za nami.

Miejska jazda - spoko. Nie jest tak tragicznie z tymi dziurami, ale te większe lepiej omijać.
Hamowanie - tu jest jeszcze słabo. Klocki się nie dotarły a i sama modulacja nie jest taka jak w MTB toteż trzeba się do tego przyzwyczaić. No i przede wszystkim - wchodzi się na trzecią prędkość kosmiczną. Jadę ulicą, normalnie - nie jakoś tak super szybko a tu 25 na liczniku. I ci ludzie przy pasach co wchodzą pod koła wcześniej mieli więcej czasu - zanim zbliżyłem się do nich. Teraz muszą szybciej uciekać, bo zbliżam się szybciej.

Z tymi pieszymi to się śmieje - bierzcie to z przymrużeniem oka. Chodzi o to, że po prostu szybciej się jedzie. Nikogo na pasach nie przeganiam, ale jak mi dziś babka wyszła to droga hamowania z 28km/h do 10km/h jest dłuższa.

Nadgarstki też zapomniały jak jeździły kiedyś na baranku więc specyficzny chwyt za klamkomanetki powoduje jeszcze lekkie uwieranie ścięgien, ale to minie. Jak w 2009 roku robiłem hybrydę mtb i szosy i miałem baranka tez się dłonie przyzwyczajały jakieś 2 tyg.

Prędkość - No dziś to trudno powiedzieć. Przede wszystkim po mieście jeździłem po drugie z załadowanym plecakiem. Z tego co zaobserwowałem jedzie się szybciej jakieś 3 km/h.

Przełożenia - wydawało mi się, że z największego blatu nie będę korzystał, ale o dziwo jedzie się na nim spoko. Zakres przełożeń z tyłu również przyjemny. Środkowy blat ma tyle co w moim dawnym dawnym mtb (42) a najmniejszy - tego nie używałem. Może pojutrze na Dębe skocze, to się przyda? Nie wiem - się zobaczy.

Po-miejski kurs był dziś i po dętkę do mojego ulubionego rowerowego sklepu. Oczywiście jak wszedłem z szosą, to mi Darek powiedział, że on by mi taniej itd...Tylko jak się chciałem z nimi dogadywać co do szosy Jamisa, to nie mogłem go zastać i się doprosić, aby mi Mateusz powiedział kiedy będzie. Oczywiście posłuchałem, że oni by mi załatwili na lepszym osprzęcie itd i że tylko 150 zł różnicy. Jednak czasem człowiek woli kupić sam w sieci, niż czekać aż sklep rowerowy łaskawie zainteresuje się potrzeba klienta.

Dętke nabyłem pogadałem sobie z chłopakami - podtrzymałem samczą więź - rowerzysta VIP sklep rowerowy i pojechałem do dom poić i doić!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jestem tyłem do przodu || 22.00km

Czwartek, 1 sierpnia 2013 · Komcie(2)
Początek miesiąca a ja powinienem powalać was swoimi kilometrami a tu co? Pudełka od zapałek... nic, null, kiszka. No to się pousprawiedliwiam.

Przede wszystkim ostatnio mi się zwyczajnie w świecie - nie chce. Po drugie jest jeszcze parę spraw do załatwienia przed naszym ślubem toteż owe załatwiamy a po południami jeździmy na zakupy i tak oto dzień spędzam w domu. nie jest najgorzej. Wczoraj połykać uszami zacząłem książkę pt Milcząca Dziewczyna czytaną przez moją ulubiona lektorkę Annę Dereszowaską. Unikam słuchania Audiobooków w domu, bo mi nie starczy później na dłuższe trasy rowerem, ale co zrobić jak ciekawa?

Dzień generalnie po mieście jeżdżony...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Klasycznie || 16.82km

Wtorek, 30 lipca 2013 · Komcie(0)
Na rowerze w charakterze miastowym. Nie wiele mogę ciekawego powiedzieć o tych trasach, bo sprowadzały się tylko do zawożenia czegoś i przewożenia zakupów z biedronki.

Kilometry to jednak kilometry, toteż poczynam wpis, co by mi się statystyki nie zachwiały w posadach.

Paradoks jest taki, ze dziś jest 20 stopni mniej bo 23 stopnie na termometrze. Gdzie podziały sie celcjusze? Nie wiem. U nas nawet porządnie nie padalo, nie było burzy nic...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

czarnym śladem lepkiego asfaltu || 19.28km

Poniedziałek, 29 lipca 2013 · Komcie(0)
Pod powiekami czuje lekki piasek a w nosie suchość niczym na pustyni. Kiedy otwieram oczy, leżę na łóżku a w pokoju już jest całkiem widno. Powietrze jest ciężkie od gorąca a każdy centymetr łóżka jednakowo rozgrzany. Sen siłą stara się mnie utrzymać w pozycji leżącej, jednak każda spędzona chwila w takim cieple w pozycji, gdy większość ciała nie ma przewiewu i dotyka ciepłego materaca, jest raczej wątpliwą przyjemnością.

Unoszę się na rękach i rozglądam dookoła. Agnieszka już na nogach. Tej nocy spała tak samo mało jak ja. Upał jaki przyszedł nad Polskę kilka dni temu nie daje odetchnąć nawet w nocy. Około 28 stopni po dwudziestej drugiej to chyba lekka, a nawet bardziej niż lekka przesada.

Z domu wyjeżdżamy lekko przed czasem. Oboje mamy do załatwienia kilka spraw, Aga odbija na miasto a ja tranzytem jadę przez centrum i oś Piaski. Upał naprawdę się rozkręca, jest 37 stopni o 10 rano. Pedałuje sie spoko, wiatr delikatnie powiewa, jednak z każdą chwila jest coraz cieplejszy i mimo ruchu powetrza nie wiele można zrobić by się schłodzić.

Dziś moje koła skierowałem do UP. Znanego również Urzędem Pracy. Nie byłoby to nic takiego, gdyby nie kolejny paradoks w urzędzie pracy. Otóż ze strony internetowej wydrukowałem osobie wcześniej i wypełniłem wniosek bezrobotnego. Chciałem załatwić to wcześniej i tylko złozyć dokument.

I co? Pani wniosek sie nie podobobał, bo był - uwaga ważne - na dwóch stronach A4. W powinien być na jednej dużej składanej kartce A3. I przez to wniosek już się nie nadawał! Musiałem pobrać wniosek z takimi samymi rubrykami, na takim samym papierze, wydrukowany na jednej karcie A3 złożonej na pół, z okienka i przepisać kilkanaście rubryczek na nowo. Po co więc udostępnia się wnioski do pobrania na stronie internetowej UP? Ech jak ja uwielbiam paradoksy!


Udało mi się wreszcie załatwić to co trzeba i mogę w "s" pokoju czekać na decyzje (tydzień = 7 dni:P ) o byciu bezrobotnym. Udałem się więc przez klejące sie ulice od upały do rodziców na Piaski. Tam podlałem kwiatki i nastepnie pognało mnie do Agnieszki a potem jeszcze do apteki i wreszcie do domu. Uff w mieszkaniu już 27,8 i wszystko wskazuje na to, że chłodniej nie będzie.

Czeka mnie zaraz jeszcze jeden kurs na Piaski na zmianę opon w francy, na slicki. Napije się czegoś i ruszam. A co jestem hardcorem - :D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Popołudnióweczka z moim koteczkiem || 11.78km

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komcie(1)
Jak to jest, że kiedyś rzeczy były trwalsze. Ludzie byli trwalsi, krany były trwalsze, kości były trwalsze, bo krowy jadły trwalszą trawę a trawniki były trwalsze bo ludzie pilnowali by ich nie deptać. Ba nawet rowery były trwalsze mimo, że miały jeden bieg i drewniane koła a o żarówkach nie wspominam bo zanim je wymyślili to one i tak już były trwalsze. Potem przyszła nowa era i teraz wszystko jest tak trwałe inaczej.

Epopeja nietrwałości przygniata mnie bo mi po 3,5 roku pierdyknęła bateria w kuchni. Dodać muszę, że mam zmywarkę, więc kran nie jest męczony bardzo. W sumie służy tylko do spłukiwania jakichś resztek czy do napełniania czajnika - z trwałego plastiku. Przecieka uszczelka przy kranie, która trzymała wodę aby można było kranem obracać. Efekt jest taki, że jak okręcam wodę - mam czkawkę baterii. Najpierw jest petarda wody z powietrzem - mało nie rozerwie sitka, a dopiero potem leci woda ciągiem. Każde odkręcenie wody zaczyna się głośnym: psss - plum!

Bit box baterii to nie jedyna konkluzja tego wieczoru. Otóż byłem proszę ja was na rowerze. To pewnie zdążyliście już wywnioskować z dystansu jaki poczyniam powyżej. Trasa obfitowała w kręcenie się po mieście, choć nie wokół własnej osi. Zajechaliśmy do Kwiaciarni ogarnąc ozdoby na wesele i do kościółka - jaki oni biznes na tych ślubach robią? Co najmniej taki jak księżą.

Maszyna moja po przejechaniu terenowej Islandii i zrobieniu wielu kilometrów w deszczu ulewnym nadal bryka bez zająknięcia.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pośród szumu drzew. || 9.50km

Piątek, 19 lipca 2013 · Komcie(0)
Wyprowadzam rower z klatki. Ciche cykanie bębenka wybija z wolna rytm. Ciepły wiatr muska mój policzek. Poprawiam pasek od kasku na brodzie i wsuwam okulary na oczy. Świat zmienia się, ze zwykłego codziennego w cykliczny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Delikatnie popycham kierownicę. Rower reaguje na mój ruch. Czuje go całym sobą i z wolna... unoszę się. Płynę, jakbym wznosił się nad ziemią. Nogi nie sięgają chodnika już a ja wolno przesuwam się do przodu. Zajmuję pozycję na siodełku i biorę głęboki oddech.
Mimo tak wielu kilometrów na swoim jednośladzie, nadal jeszcze gdzieś w głębi potrafię spijać przyjemność z jazdy.

Koła toczą się coraz szybciej a opony na łuku drogi szumią głośniej. Mocniej naciskam na pedały i kolejne podmuchy owiewają moje ciało. Uśmiecham się do idącej chodnikiem kobiety. Dziecko, które trzyma za rękę wskazuje na mnie rączką i roześmiane mówi coś do matki. Jest mi dobrze, unoszę dłoń i macham do nich. Szczebiotliwy śmiech tego szkraba słyszę jeszcze dlugo po tym jak ich mijam.

Ulice w wakacje wydają się być lepsze, bardziej spokojne. Auto jest o wiele mniej i jedzie się przez to spokojnie i lekko. Wreszcie koniec asfaltu, skręcam do lasu. Rowerowy szum opon zmienia się w szelest żwiru. W powietrzu czuć zapach sosnowych igieł. Owiewa mnie ich aromat. Zwalniam i redukuje bieg. teraz nie prędkość się liczy. Przesuwam się w lesie, jakbym płynął po wielkim zielonym jeziorze. Unoszę się pomiędzy listowiem i gałązkami aromatycznej sosny, jak ryba w wielkiej rafie koralowej.

W koronach drzew słychać śpiew ptaków. Wsłuchuje się, jednak nie potrafię rozpoznawać tych głosów. Chciałbym widzieć te małe ptaszki gdy tak trelą. Widzieć jak nabierają powietrza w swoje małe płucka i wydają te przepiękne dźwięki.

Opuszczam las i wracam do miasta. Minie jeszcze około 5 minut zanim, dotrę do celu. Poprawiam kask i ruszam dalej na spotkanie z metropolią...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

O poranku || 4.50km

Piątek, 21 czerwca 2013 · Komcie(0)
Kilka kilometrów o poranku do PKP. Piszę w sumie na zaś, bo własnie jest 5:15 i siedzę sobie z herbatą. Słońce bladoróżowe wschodzi oświetlając mi twarz. Poranek raczej ciepły i nie jest mgliście.

Najnowsze prognozy nie zmieniają założeń wiatru. Ma jutro wiać. Nic to! Przygoda sie rozpoczyna, podenerwowanie jakby ustało, teraz jest takie przyjemne mrowienie w żołądku i ekscytacja. Spokojny, siedzę sobie i poczynam ten wpis. Jeszcze wcześnie. Ostatnie łyki i przegryzienia kanapki...

Miasto o poranku takie ciche. Całość tego lądu przecinają jedynie pojedyncze jęki autobusów, które już rozwozić zaczęły ludzi do pracy. Na przystanku widać kobietę, z papierosem, ktoś inny biegnie do kiosku po papierosy a jeszcze ktoś inny, jak moja Agnieszka, nadal śpi.

Wczoraj poszedłem spać bardzo wcześnie. poszedłem to źle powiedziane. Położyłem się po 20 z minutami, ale nie mogłem zasnąć, dopiero gdzieś o 21 mnie chyba wreszcie zaczęło morzyć sennie. Wreszcie odpłynąłem w objęcia morfeusza i... to już dziś.

Dobrego dnia życzę wam i pogodnego weekendu!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nerwówka || 24.11km

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komcie(2)
Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że jaram się jak dziecko. Nie mogę również przestać sie niecierpliwić. Jak mały chłopczyk odliczam godziny do wyjazdu jutrzejszego.

Dziś dali listy startowe, startuje w IV grupie o 10:15 i będę miał 5 minut straty do Radka. Nie pozostanie mi nic innego więc, jak skubańca godzin. Policzyłem, że w 5 minut jak złapie dobra średnią to ze 2-2,5 km może mi odjechać. Jestem przekonany jednak, że uda się go dość szybko dojść.

Zapowiadają się warunki, że tak to określę, "Jak na igrzyskach śmierci". Ma być upał a do tego dość silny wiatr. Meteo nie pozostawia złudzeń, wiatr będzie zielony, nie zawsze w twarz bo wiać będzie na południe, a pętla ma kształt elipsy położonej zachód wschód, jednak spodziewam się odcinków pod dość silny wiatr.

Zaraz kładę się do łóżka, może szybciej usnę i już będzie jutro. Spalam się niesamowicie przed tym wyścigiem, ale naprawdę nie mogę tego powstrzymać;/


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,