Pewnie w tytule zrobiłem z 100 błędów gramatyczno-fonetyczno-ortograficznych, ale chyba mniej więcej oddałem ducha tego wpisu. Bo w sumie ostatnio moje rowerowanie sprowadzało się do wyplatania ściegiem fastrygowanym mojej lini kilometrowej w tym miesiącu. Generalnie wpis ten robie a obok mnie siediz młody i puka mnie w rękę. Jeszcze mówić nie umie, ale jakby chciał zapytać : "tia tia cio robisz?". No i bloggowanie podobnie jak rowerowanie ostatnio musze dawkować sobie (czuje głód) i wam (czujecie głód?).
Wpis ma się rozumieć zbiorczy, bo i jakoś nie wiem jak porozdzielać te strzępki, co to się w tym deszczowo wietrznym tygodniu pojawiły. Będą zdjęcia, bedą foty - nie będzie map.
Zacznę od zamachu jaki jakiś czas temu na mnie przeprowadzono z sieci Biedronka. Jabłko prawie przeze mnie zjedzone okazało się zatrutym owocem. Słowo "zaszyć się" nabiera tu głębszego znaczenia.
ROwerowanie moje w dniach ostatnich oparło się o nowy rower, któy powstał w mojej piwnicy. MOda na gravele przeszła i na mnie i już spiesze z pomocą nomenklaturalną.
Gravel to taki przełajowy rower, co to wejdą do niego opony 29 cali lub conajmniej 700x42c. U mnie bez trudu mieszczą się 29x2.0 więć to jakiś chyba hmm Monstercross - to inna jakaś nazwa któą również w odniesieniu do takich rowerów słyszałem.
Koła zakupiłem nowe, jako jedyne. Reszta to zakup cześć z odzysku, lub wyprzedaży sklepów rowerowych które czyszczą magazyny na wiosną. Kierownicę rithey`a zakupiłem za całe 37zł, a klamko-manetki tiagry po kosztach poniżej 300zł.
Rower prowadzi się przyjemnie, jak szosa, tylko że po lasach gnać można nią sporo powyżej oczekiwań roweru szosowego jadącego w lesie (testowałem i wiem, że szosą w lesie bywa cokolwiek trudno)
Rowerem jeździłem w weekend troszkę. W sobotę pojechałem nim do pracy. Rano nie padało, a potem dla odmiany - padało. W sobotę miałem niemały kocioł w sklepie, toteż kontemplowanie wrażeń z jazdy rowerem musiało poczekać na dzień dzisiejszy. Wrzuciłem co prawda fotki z dojazdu, ale to tylko "suche dane".
Rower w terenie spisuje się zaskakująco dobrze. Mimo, że jeszcze nie mam przedniego hamulca, to tarcza 180 z tyłu ogarnia temat i wytracam prędkość wystarczająco szybko, aby nie przyryć w drzewo.
Kierownica 44cm to "locha" w nomenklaturze szosowców, jednak w terenie daje stabilne podparcie i manewrowanie takimi kołami jest swobodne i nie nastręcza problemów większych, niż pisanie sms-a bez użycia słownika t9 - kurcze ktoś jeszcze pamięta czym jest słownik t9 ? Geometria kiery, okazała się być nieomal bliźniacza z tą, którą mam w Cherry. W cherry mam 42-kę, więc jest to przesiadka z tego samego na to samo!
W lasach nadal wiosny brak, choć mech jakby był juz bardziej zielony. Jemu chyba wszystko jedno, czy słońca więcej, czy mniej - byle ciepło było. Za to szlak badyli przy gazociągu, nadal suchy i bez kwiecia. Pewnie w sezonie będzie tu rosła cała masa czegoś co zwie się chaszczami. Natura po wycince lasu szybko odbiera zabrany jej teren.
W weekend jeździłem też z synem i żoną, a w niedzielę zdecydowałem się również na wypad samodzielny wieczorem w celu dosłuchania książki (dziewczyna z pociągu). NIestety nie udało się dosłuchać, bo... żona mi dała tylko godzinę na rower. Spóźniłem się 15 minut i musiałem swojego się nasłuchać. Więc gdybym tak chciał do końca książki jeździć, to bym chyba obiadu nie dostał, albo spał na podłodze.
No cóż Audiobook mus poczekać jeszcze ale już końcówka!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew